sobota, 6 czerwca 2015

Stacja Paliw - dzień szósty

Sobota.

Rozmowa o tym, co działo się wczorajszego dnia, trwała do późnej nocy. Zenek wielokrotnie dopytywał się co się działo i domagał się coraz drobniejszych detali na temat każdego aspektu wczorajszego spotkania. A gdy wiedział już wszystko, prosił, by Ewa opowiedziała wszystko raz jeszcze. Miał ogromną ochotę zwalić sobie, kiedy słuchał wszystkiego po raz kolejny, ale koniec końców jakimś cudem się powstrzymał. Ewa nie wiedziała jak udało mu się tego dokonać, bo ona sama miała mokro na samą myśl. Wynikiem siedzenia do późna było to, że rano żadne z nich nie wstało zbyt wcześnie. Było już dobrze po południu, kiedy w końcu się podnieśli. Zenek od razu spanikował. Przecież mieli dziś też jechać na stację. Ewa jednak uspokoiła go - dzisiaj dopiero przed wieczorem - powiedziała.

Poprzednie części opowiadania:

część 1 - poniedziałek
część 2 - wtorek
część 3 - środa
część 4 - czwartek
część 5 - piątek

Oczekiwanie do wieczora przebiegło bezboleśnie i gdyby nie myśli Zenka, można by uznać, że to zupełnie normalny, leniwy dzień. Pod powierzchnią jednak cały czas coś się czaiło. Atmosfera była napięta, bo z jednej strony Ewa znów zaczynała mieć wątpliwości, a z drugiej Zenek nie mógł się doczekać tego, co stanie się dziś i jutro.

- Kochanie - zaczęła Ewa - myślisz, że powinniśmy kontynuować?
- Znów masz wątpliwości?
- Trochę. Wiesz, wczoraj było dość ostro.
- Ale przecież mi się podobało. 
- Ale powinnam to chyba przebić, a nie będzie łatwo.
- Nie masz pomysłów?
- To mi nie grozi, ale...
- Nie masz ochoty?
- Nie żartuj. Na samą myśl robię się mokra.
- To o co chodzi?
- Nie chciałabym się posunąć za daleko.
- Myślę, że po wczorajszym już nic mnie nie zaskoczy, a ciekaw jestem co będzie dalej. Więc cokolwiek się stanie, będzie chyba tylko na plus.
- I nie myślisz o mnie źle?
- Dlaczego?
- Że jestem... suczką.
- Jesteś. Ale nie myślę o Tobie źle z tego powodu. Wręcz przeciwnie. Poza tym - wygrałaś zakład.
- Czyli mogę dziś znów zrobić to, na co mam ochotę?
- Oczywiście.
- To ubieraj się. Jedziemy.

Sama wskoczyła w krótką, obcisłą, różową sukienkę z elastycznego, cienkiego materiału, która miała to do siebie, że dawała się łatwo kształtować i ładnie opinała wszystkie krągłości. Pod spód nie założyła kompletnie nic, co tylko podbiło ten efekt. Makijaż zrobiła nadzwyczaj lekki - ot szminka i delikatne podkreślenie oczu. Nie założyła też żadnej biżuterii, poza cienkim łańcuszkiem na kostce lewej nogi. Zenek przyglądał się temu z ciekawością, w wyniku czego sam pojechał w dresie. Nie zdążył założyć niczego innego, nim Ewa była gotowa. Wyszli.

Kiedy dojechali na stację, zaczęło się już ściemniać i choć same dystrybutory tonęły w świetle, na parkingu na tyłach paliło się tylko kilka latarni. Nie było też kolejki do zamkniętej o tej porze w sobotę myjni, a na parkingu stało parę zaledwie samochodów. Ewa uchyliła drzwi i rozsiadła się w fotelu. Zenek przez chwilę zastanawiał się co jest grane i na czym polega dzisiejszy pomysł, ale postanowił, że zaczeka aż odpowiedzi na te pytania pojawią się same. Jego penis i tak boleśnie wbijał się w kolumnę kierownicy i bez odpowiedzi na nurtujące kwestie.

Samochody pojawiały się na parkingu, stały przez chwilę, po czym odjeżdżały, a Ewa przyglądała się tylko. Wyraźnie na coś czekała. Na coś, co jeszcze nie nadeszło. Dopiero gdy na parkingu pojawiła się dość leciwa furgonetka, z której wysiadło dwóch mężczyzn, podniosła się z fotela.
- Jak wyglądam? - zapytała męża obciągając na sobie sukienkę.
- Świetnie - odparł, ale zorientował się, że Ewa zapatrzona w dal wcale go nie słucha. Miał rację. Bez słowa ruszyła przez pogrążony w półmroku parking. Podeszła do furgonetki, rozejrzała się, zajrzała przez szybę, a następnie obeszła samochód dookoła i zniknęła Zenkowi z oczu. Po chwili w zasięgu wzroku znaleźli się i mężczyźni, którzy najwyraźniej wyskoczyli tylko po drobne zakupy, bo jeden z nich niósł w ręku niewielką siatkę, a drugi zgrzewkę piwa. Oni także zniknęli po drugiej stronie swojego wozu. Zenek został sam.

Siedział tak przez chwilę, po czym uznał, że przecież Ewa robi to wszystko dla niego, więc czemu miałby nie skorzystać? Zamknął samochód i ostrożnym krokiem ruszył w stronę furgonu. Obszedł swój cel szerokim łukiem i zobaczył, że tylne drzwiczki, skierowane do ściany budynku są otwarte, a pod nimi widać łydki mężczyzn, oraz skierowane w ich stronę nogi Ewy, która najwyraźniej siedziała na pace, bo jej stopy nie dotykały ziemi. Zenek postanowił, że podejdzie bliżej.

Gdy znalazł się tuż obok samochodu, co nie było łatwe, bardzo bowiem starał się nie narobić hałasu, usłyszał tylko przyspieszone oddechy i odgłos mlaskania. Odważył się podejść do szyby i od razu uznał, że ryzyko się opłaciło. Przez dość brudną szybę zauważył, że Ewa faktycznie siedzi w otwartych, tylnych drzwiach wana, a dwaj mężczyźni stoją tuż przed nią z penisami wyciągniętymi przez rozporki. Oba z resztą znajdują się w opiekuńczych dłoniach jego żony i na zmianę znikają w jej ustach z charakterystycznym odgłosem. Po kilku ruchach następuje zmiana i Ewa nachyla się w stronę drugiego penisa. Zenek zamarł przy szybie, gdy Ewa ostrożnie przybliżyła do siebie obie pałki i zaczęła je lizać jednocześnie zahaczając języczkiem o oba żołędzie. Po chwili oba zniknęły w jej ustach, a Zenek zaczął się zastanawiać, gdzie się tego nauczyła. Faceci jęczeli i wzdychali. Najwyraźniej było im dobrze. Podglądacz bardzo im pozazdrościł, ale wiedział, że dzisiaj jeszcze nic z tego. Cóż - niedługo to sobie odbije.

Pierwszy z mężczyzn, Władek, sam nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Najpierw ta robota spadła mu z nieba. Potrzebował kasy, a na remontach przecież się znał. Później okazało się, że to robota dla dwóch i mógł załatwić fuchę także szwagrowi, który specjalizował się w kładzeniu płytek. Potem okazało się, że zleceniodawcy się nie spieszy, więc mieli wolne weekendy, z dala od żon. Mogli więc sami się rządzić, a to oznaczało wieczory przy kilku piwkach i telewizji. A teraz jeszcze ta napalona laska, która ot tak zaproponowała im trójkącik.

Oczywiście, że to mogła być podpucha, myślał Bartek, drugi z mężczyzn. Oczywiście, że żony mogły podesłać jakąś dupę, która miała ich nakłonić do zdrady. Ale z drugiej strony, co z tego? Przecież i tak żaden facet by się nie oparł. A nawet jeśli, to co by im z tego przyszło? Nie, ryzyko jest warte tego wszystkiego. Nie ma co się zadręczać. Trzeba korzystać jak dają. A ta laska, wyglądało na to, że gotowa jest dawać. Nawet nie chciała z nimi jechać - powiedziała, że jeśli coś, to tutaj, na parkingu. Bartkowi to nie przeszkadzało, a i szwagier nie wyglądał na zawiedzionego, uznał, choć starał się nie patrzeć teraz w jego stronę.

Ewa oczywiście zauważyła twarz męża w małym okienku, kiedy tylko się tam pojawiła. Ucieszyła się nawet i pozwoliła mu napatrzyć się do woli na znikające w jej ustach kutasy, czy to oba na raz czy po kolei. Lizała je wysuniętym językiem tak samo dla swojej, jak i dla jego przyjemności. Gdy uznała, że na tę scenkę napatrzył się już dość (choć jeśli Zenek miałby być szczery, pomyślałby wtedy, że nigdy nie znudzi mu się ten widok), postanowiła przejść do kolejnych atrakcji. Podniosła wzrok na skupione twarze mężczyzn. Ten po lewej, chyba Bartek, miał oczy przymknięte. Ten drugi, którego imienia nie pamiętała, a który wetknął jej właśnie swojego olbrzymiego penisa prawie do gardła, patrzył prosto na nią. To jego wybrała więc na pierwszy ogień. Wyswobodziła się z zasięgu jego pala i odwróciła tyłem do mężczyzn wypinając ku nim swój krągły tyłeczek, nieśmiało wyglądający spod rąbka sukienki.
- Który pierwszy? - zapytała, by przerwać ich skupienie. Wahali się, więc dodała - Nadal myślicie, że to jakaś podpucha waszych żon?
To właśnie powiedzieli jej zanim jeszcze pojawił się Zenek. Dlatego właśnie siedziała i obciągała ich penisy - nie po to, żeby je postawić (bo stały od kiedy ich właściciele usłyszeli propozycję), ale po to, by rozwiać wątpliwości. Pierwszy ocknął się Bartek.
- Ja pierwszy. Ale co?
- Pierwszy wybierzesz co... A kolega zaraz po tobie. Podoba się taki układ?
Bartek przełknął ślinę i odsłonił materiał sukienki w taki sposób, że zarówno różowa szparka jak i ciemniejszy rowek znalazły się w zasięgu wzroku i szwagrów i Zenka. Bardziej śmiały z mężczyzn nachylił się i przyssał ustami do dziurek Ewy. Czuła jego język zarówno w cipce jak i głęboko pomiędzy pośladkami. Musiała przyznać, że choć ten drugi miał solidniejszego drąga, to ten był za to mistrzem minetki, a jego język miał chyba z metr długości, tak głęboko wciskał się w jej dziurki, penetrując je na zmianę. Zamknęła oczy, ale poczuła, że ktoś wchodzi do wnętrza samochodu i po chwili poczuła na twarzy dotyk śliskiej główki tego większego kutasa. Nie kazała mu czekać i ochoczo wzięła się do loda.

Zenek miał niezły widok. Co prawda jeden z mężczyzn zniknął w aucie, ale po ruchach głowy żony można się było domyślić co robią. Za to drugi pozostał na widoku, a wypięta, apetyczna dupka Ewy podnosiła się coraz wyżej, jednocześnie wypinając się coraz mocniej. To znaczyło, że żonie podobają się jego poczynania. Językiem musiał władać całkiem nieźle. Radził tak sobie przez dłuższą chwilę, po czym wstał, a jego penis znalazł się na wysokości uniesionej wysoko dupci. Po chwili zbliżył się, a następnie bez żadnego oporu zniknął w wilgotnej cipeczce.

Ewa nie jęknęła, gdy poczuła w sobie obcego penisa, ale stało się tak tylko dlatego, że olbrzymia, żylasta pała penetrowała właśnie jej o wiele za małe usta. Gdy poczuła, jak w jej cipce zaczyna przesuwać się kutas Bartka, była jak zakneblowana. Dopiero po chwili udało jej się znaleźć chwilkę, by zaczerpnąć powietrza, a i tak sekundę później znów miała pełne usta. Tym razem trwało to jeszcze dłużej i gdy się wyswobodziła, miała łzy w oczach. Postanowiła, że musi zyskać trochę czasu. Podniosła się więc i gestem wskazała Bartkowi, by usiadł. Gdy to zrobił usiadła na nim, ponownie przyjmując jego członek w cipkę. Drugi z mężczyzn, Władek (jak się jej teraz nie wiadomo czemu przypomniało), stanął obok i teraz to ona kontrolowała tempo, w jakim ssała jego fiuta.

Zenek patrzył na to, co ci mężczyźni robią z jego żoną z coraz większym zainteresowaniem i niemalejącym podnieceniem. Sam miał ochotę dołączyć, ale znał zasady. Wiedział ponadto, że Ewa go zauważyła, bo za każdym razem, gdy tylko znalazła chwilę, posyłała mu uśmiech albo puszczała oczko. Jak na przykład teraz, gdy trzymała w ustach czerwoną główkę penisa, jednocześnie ujeżdżając powoli drugiego.

Wtem coś poszło nie tak. Zenek, w podnieceniu za mocno naparł na drzwiczki auta, które skrzypnęły ostrzegawczo. Obaj mężczyźni natychmiast spojrzeli w tę stronę.
- Te, zboczek, spierdalaj stąd - rzucił natychmiast Władek, przy czym nie wyciągnął nawet penisa z ust Ewy, jakby ten aspekt wcale mu nie przeszkadzał.
- Przepraszam, ale...
- W porządku. To mój mąż - Ewa przejęła inicjatywę.
- Mąż? W co wy się bawicie? To jakaś podpucha?
- Nie. To zakład. Wygrałam zakład, a moją nagrodą jest na dwa baty z nieznajomymi. Macie coś przeciwko? - w dalszym ciągu podnosiła się i opadała na kutasa Bartka.
- A on może patrzeć?
- Jeśli chce.
- Nie mam nic przeciwko - odparł Władek i w tym samym momencie z jego ogromnego penisa spłynęła pierwsza, ogromna biała kropla, wprost do ust Ewy, która nie spodziewała się tego zupełnie, ale posłusznie przyjęła niespodziewany podarek prosto w usta. Władek uśmiechał się obleśnie do Zenka, a jego penis podrygiwał. W rytm tych podrygów, kolejne białe strugi zalewały twarz Ewy, która tym razem już nie nadążała połykać. Sperma spływała jej z twarzy i kapała na dekolt, który nadal skrywany był pod materiałem sukienki. Gdy skończył się spuszczać, piersi były dokładnie widoczne poprzez przemoczoną materię. Wtedy do rozmowy dołączył Bartek.
- Wiesz suczko, tak jak powiedziałaś należą ci się dwa baty. A dwa baty to coś więcej niż to, co teraz robimy. Rozumiesz co mam na myśli?
- Tak - odparła Ewa, po czym spojrzała na męża - przepraszam kochanie, ale zakład to zakład.
Po tych słowach uniosła się nad stojącego na baczność penisa i opadła na niego ponownie, tym razem jednak przyjmując go w drugą, ciaśniejszą dziurkę. Opadała powoli, chcąc przyzwyczaić się do nowej pozycji, ale Bartek nie okazał cierpliwości i pociągnął ją do siebie tak, że chcąc nie chcąc musiała przyjąć w tyłek jego wyprężonego kutasa od pierwszego pchnięcia. Władek zeskoczył z paki i stanął obok Zenka. Chwycił w dłoń swojego olbrzymiego, nadal ospermionego penisa i bezceremonialnie władował w rozwartą w tej pozycji cipkę Ewy.

Ewa westchnęła i zamknęła oczy czując w obu dziurkach śliskie kutasy i poddając się pchnięciom mężczyzn. W głowie jej zawirowało i miała tylko nadzieję, że Zenek bawi się chociaż w połowie tak dobrze jak ona. Gdyby ktoś go teraz o to zapytał, Zenek był gotów powiedzieć, że tak. Nie był pewien, czy nie spuścił się w spodnie obserwując tę akcję. Ba - nawet gdyby to była dowolna inna kobieta, byłoby to niesamowicie podniecające. A widzieć w takiej sytuacji własną żonę, to było coś podwójnie ekscytującego. Po chwili ujrzał jej pierwszy orgazm. Mimo, że nie mógł tego zobaczyć, wiedział, że zwieracz Ewy właśnie zaciska się z całej siły na penisie pierwszego z mężczyzn. Drugi w tym czasie z całej siły wbijał się w jej cipkę, rozchlapując naokoło soki, nie wiadomo, swoje czy jej. W tej chwili nie miało to znaczenia, bo ich soki dawno już się zmieszały tworząc jakiś superlubrykant, który wypełniał obie jej dziurki i ułatwiał pieprzenie. Drugi raz doszła, gdy poczuła w swojej dupce spust Bartka.

Ze stanu zapomnienia wyrwał jej głos Władka.
- Co powiesz na kolejny spust w usta?
- Co tylko chcesz - wyszeptała trochę bardziej namiętnie niż miała w planie. W końcu Zenek cały czas słuchał.
Władek wyciągnął nabrzmiałego penisa z jej cipki i stanął nad nią. Po chwili kolejne fontanny nasienia zaczęły spływać na jej twarz. Usiłowała połknąć jak najwięcej, ale Władek najwyraźniej z premedytacją celował na jej nos i policzki, a nie tylko do ust. Gdy skończył, podetknął jej penisa, a ona posłusznie go wylizała. Zebrał nawet trochę spermy z jej twarzy i zgarnął penisem w kierunku warg, a jej było już wszystko jedno. Jak bardzo wszystko jedno okazało się, gdy wyszedł przed samochód, zapalić (poczęstował nawet papierosem Zenka), tymczasem do głosu doszedł Bartek, ciągle tkwiący w jej dupeczce.
- Mnie też wyliż - powiedział po prostu podnosząc Ewę.
- Oczywiście - odparła mechanicznie i wzięła w usta jego penisa. Smakował... jak smakował, ale nie przeszkadzało jej to wylizać go do czysta. Gdy skończyła, Władek przydepnął papierosa i podał Zenkowi rękę do uściśnięcia.
- No, na nas już czas. Trzymajcie się. I dajcie znać, jakbyście się jeszcze zakładali.
- Hehehe - zawtórował mu Bartek.
- Wpadnijcie tutaj jutro o tej samej porze - odezwała się Ewa, która odzyskała już rezon - nic nie obiecuję, ale dzisiaj znów się zakładamy i jeśli wygram...
- Dobra. Będziemy - odpowiedział Władek, wskakując za kierownicę. Bartek zatrzasnął tylne drzwi furgonetki, gdy tylko Ewa, w poplamionej sukience wysiadła i po chwili już ich nie było.
- My też powinniśmy się zbierać - powiedziała Ewa do skonsternowanego męża. Chwyciła go za rękę i bezwładnego zaciągnęła do samochodu.

Przeczytaj następna część

3 komentarze:

Unknown pisze...

Genialne, podniecające :*
pozdrawiam, i czekam na kolejne.

Unknown pisze...

kiedy kolejne hmmmmmmm?

Bler pisze...

Jest w planach, ale na razie pisuje na zamówienia, więc moment to potrwa.