czwartek, 30 stycznia 2014

Mieszkanie z zięciami


W końcu udało mi się odwiedzić kumpla ze studiów, z którym kontakt straciłem, kiedy wybudował dom i wyprowadził się z miasta. Po śmierci żony został sam w dużym domu i zaproponował synowi, żeby wprowadził się do niego wraz z małżonką. Dom był duży i mógł im oddać całe piętro, które było o wiele przestronniejsze od ich kawalerki. Jedynym problemem mogły być dojazdy do pracy, ale synowa pracowała w domu, a jej mąż był przedstawicielem handlowym, więc dużo podróżował. A w trasę można równie dobrze wyruszyć z poza miasta. Z przyjacielem nie widziałem się od pogrzebu, czyli już dobre dziesięć lat. Tym bardziej cieszyłem się z tych kilku dni, które dane mi będzie spędzić w jego gospodarstwie. 

Przyjechałem we wtorek rano. Przywitałem się i zmęczony całonocną podróżą poszedłem pod prysznic, a następnie prosto do łóżka. Wstałem dopiero późnym popołudniem. Zszedłem na dół i zastałem przyjaciela zmywającego naczynia. 
- Ach jesteś wreszcie. Mam nadzieję, że wypoczęty? 
- Jasne. Trochę mi głupio, że tak długo spałem.
- Nonsens. Też lubię uciąć sobie drzemkę. Zjesz coś?
- Umieram z głodu.

sobota, 25 stycznia 2014

Hrabina Hardcore


- Najdroższa, czy w tym roku wybierzesz się ze mną do Paryża, odwiedzić naszego drogiego barona?
- Do tych dzikusów?
- Nie mów o nich tak. To bardzo mili ludzie.
- Ale mieszkają jak dzikusy. Wychodki mają na zewnątrz...
- Ale nocniki w domu.
- A poza tym głowa mnie boli. A doktór rzekł, że po laudanum lepiej nie podróżować.
- Już sam nie wiem co mam im mówić. Oni myślą, że odeszłaś...
- A gdzie bym miała odejść, jak tu wokół wszystko nasze?
- Dobrze, dobrze! Pojadę sam!

Nazajutrz hrabia wraz z niezbędną służbą zapasami i utensyliami wyruszył w drogę, a hrabina została we dworze. Pierwszego dnia miała jeszcze co robić. Przechadzała się po parku, popijała miód rozcieńczony wodą - niezawodny środek na wszelkie dolegliwości takie jak katar, kaszel, osłabienie, karmiła łabędzie i przysiadała nad brzegiem ruczaju, by poczytać tomik poezji miłosnej, który w sekrecie trzymała za toaletką. Teraz, gdy nikt jej nie pilnował mogła się oddać lekturze, która nieodmiennie sprawiała, że jej lica pąsowiały pomimo delikatnego zefirka, który owiewał je delikatnym tchnieniem. Następnego jednak dnia hrabiny nie cieszyły już ani łabędzie, ani przechadzki ani nawet wiersze. Pragnęła czegoś więcej. Chciała przeżyć coś wyjątkowego. Erotyki pobudziły jej apetyt, ale przecież zaspokoić go nie podobna. Pragnęła mężczyzny, choćby tylko na chwilę.

piątek, 17 stycznia 2014

Szkolny Kryminał część 6


- Nie wiem skąd zna miejsce i czas, ale właśnie mi o tym powiedziała! - Edek był bardzo wzburzony.
- Pewnie, że przyjadę, zastanawiam się tylko, komu jeszcze powiedziała. Kto jeszcze wie, że ona wie? - kontynuował rozmowę.
- Dobra! Zostawię ją u siebie. Cześć.
Odłożył słuchawkę i podszedł do przerażonej Ani. Nadal leżała w łóżku nie śmiąc się poruszyć, gdy Edek miotał się po pokoju. W końcu podszedł do niej i przemówił delikatnie, choć w tonie jego głosu słychać było jak wiele go to kosztuje.
- Aniu, Kochanie. Wplątałaś się w coś, w co nigdy nie powinnaś się była wplątać. Teraz jednak, ja muszę Cię tu zostawić i zrobić wszystko, żeby Cię z tego wyplątać. Powiedz mi, kto jeszcze wie o tym, że wiesz o spotkaniu?
- No... - Ania przez chwilę zastanawiała się, czy nie powiedzieć, że o wszystkim wie Policja, ale uznała, że prędzej czy później i tak wyjdzie na jaw, że nie. A do tego mogłaby go tylko zdenerwować. Nie miała jednak żadnej karty przetargowej. Nikt nawet nie wiedział, że tu jest. Mogła się tylko zdać na łaskę młodzieńca. I to właśnie postanowiła uczynić.
- Proszę, powiedz mi.
- Jerry. Znaczy Tomek. Tylko on wie. Podsłuchałam jego rozmowę.
- Dobrze. Muszę teraz wyjść. Nie mogę Cię wypuścić, ale jak wrócę, to wszystko załatwimy, dobrze?
- Dobrze.
- Daj mi swoją komórkę.
Szybki rzut oka na stolik wskazał Edkowi, gdzie się ona znajduje.
- Zamknę Cię w mieszkaniu. Nie rób, proszę, nic głupiego, dobrze?
Ani przychodziły do głowy wyłącznie głupie rzeczy, ale postanowiła przytaknąć.

niedziela, 12 stycznia 2014

Szkolny Kryminał część 5



Od czasu, gdy zaczęła spotykać się z Edkiem, życie Ani zupełnie się zmieniło. Była zaspokojona, więc nie tego szukała w młodych fiutkach, których podrywała od czasu do czasu w szkole. Teraz spotykała się z nimi tylko po to, żeby zadowolić małolatów i poczuć się jak dziwka. Chociaż faktycznie pieniądze brała za korepetycje a nie za seks, lubiła tak o sobie myśleć, kiedy im obciągała podczas zajęć. Wszystko szło po jej myśli aż do feralnego piątku. 

Tego dnia wszystko układało się źle. Było zimno, mokro i wietrznie. Wróciła ze szkoły w złym humorze, przebrała się i zawiozła Stasia na dworzec, żeby tradycyjnie wysłać do dziadka na weekend. Staś polubił te wyjazdy, więc chociaż kara właściwie mogła się już skończyć - Staś z narkotykami zerwał definitywnie - to kontynuowali tą tradycję. Tego dnia jednak okazało się, że pociągi mają straszliwe opóźnienia, a do tego kilka jest odwołanych z powodu uszkodzeń trakcji. Nie było konieczności, by wyprawiać syna w taką pogodę, poszli więc tylko coś zjeść i Ania postanowiła odwieźć syna do domu. W restauracji uznała, że nie ma ochoty dziś już pracować i odwołała pozostałe zajęcia. Pogoda nie zachęcała do niczego, a jeszcze zaczęło grzmieć. Gdy wracali do domu, burza szalała już na całego.

Do domu dotarli całkiem przemoczeni. Weszli, zrzucili przemoknięte kurtki i obydwoje poszli do łazienki po ręczniki. Przechodząc obok zamkniętych drzwi sypialni usłyszeli głosy. Ania nie zdążyła uświadomić sobie czyj głos słyszy, ale Staś tak. Zanim zdążyła go powstrzymać, otworzył drzwi.

sobota, 4 stycznia 2014

Szkolny Kryminał część 4




Gdy obudziła się następnego ranka, już całkiem przytomnie uświadomiła sobie, że nie wzięła od Edka numeru telefonu. A przecież chciała mu się odwdzięczyć za odwiezienie do domu. Nawet bardzo chciała. To jednak będzie musiało zaczekać do poniedziałku, gdyż na razie miała inne zajęcia.

Sobota jak zwykle oznaczała kilka godzin udzielania korepetycji. Nie miała dziś na to specjalnej ochoty, szczególnie, że pierwszym klientem był Andrzej, którego matka zadzwoniła parę dni temu i poprosiła o wizytę nauczycielki z obawy przed semestralnym sprawdzianem. Andrzej nie miał się czego obawiać, ale jego matka najwyraźniej nie miała o tym pojęcia. Na miejscu uczeń spodziewał się "normalnego" przebiegu jej wizyty, ale ona, po zabawie poprzedniego wieczora, nie miała ochoty. Nawet rozmowa się nie kleiła i Ania wyszła z zajęć przed umówionym czasem. Pozostałe zajęcia tego dnia także odwaliła byle jak. Chciała tylko wrócić do domu i odpocząć, przemyśleć wydarzenia poprzedniego wieczora.

Resztę weekendu spędziła zastanawiając się co właściwie dało jej pójście na piątkową imprezę. Czy czegoś się dowiedziała? Czy zdarzyło się cokolwiek ponad to, że dała się wyruchać dwóm ogierom w kiblu? Pomyślała nawet, że mogłaby jechać na policję, żeby zbadać tabletkę, którą jej podali, ale uzmysłowiła sobie, że w tym kraju oznaczałoby to więcej problemów niż pożytku i dała sobie spokój. Nie dowiedziała się niczego i chyba będzie musiała odpuścić temat. Ta myśl towarzyszyła jej do poniedziałku, ale wtedy spotkała Edka...