środa, 11 lutego 2015

Stacja Paliw - dzień trzeci

Środa.

Poranek Ewy nie był tak rześki, jak wczoraj, czy przedwczoraj. Szczerze mówiąc miała wyrzuty sumienia. Mimo tego zdecydowana była kontynuować, choć... miała pewne wątpliwości. Ubierała się bez przyjemności, czego skutkiem była zwyczajna letnia sukienka oraz sandałki. Włosy upięła i wyglądała bardziej dziewczęco. Oczywiście nie miała jak ukryć swoich idealnych piersi, ale nawet one wyglądały dzisiaj niewinnie. Gdy Zenek zobaczył ją, kiedy weszła do pokoju, natychmiast się zaniepokoił.
- Coś się stało, kochanie?
- Nie... właściwie nie - Ewa nie była zbyt przekonywująca.
- To o co chodzi?
- Chodzi o wczoraj...
- Co wczoraj?
- Chyba trochę przesadziłam.
- Nie żartuj!
Wtedy spojrzała na męża, jakby nowymi oczami. "Nie żartuj"? Dopiero co wczoraj obciągnęła nieznajomemu na stacji benzynowej, a ten "nie żartuj"? O co chodzi?

Poprzednie części opowiadania:

część 1 - poniedziałek
część 2 - wtorek

- O co chodzi? - wypowiedziała to głośno.
- Mnie? O nic - teraz to Zenek był zaskoczony - o co miałoby mi chodzić?
- Chcesz mnie zostawić? Szukasz pretekstu?
Z wrażenia aż zalał się kawą. Na szczęście w kubku była tylko resztka, więc nie poparzył się, a jedynie zniszczył koszulę.
- Co ci przyszło do głowy?
- A jakiemu mężowi to nie przeszkadza?
- Przecież sama chciałaś!
- Zagalopowałam się trochę...
- Nie podobało ci się?
- Tego nie powiedziałam...
- No właśnie. I mi też się podobało. 
- A co tobie się mogło w tym podobać?
- No coś ty. To podniecające. Szczególnie, jakbyś mi później wszystko opowiedziała...
- Chciałbyś?
- Jasne!
- No dobrze, a więc posłuchaj...

Opowiadanie zdecydowanie rozochociło obydwoje małżonków. Zenek słuchał z wypiekami na twarzy, a Ewa nie szczędziła mu żadnych pikantnych szczegółów. Gdy skończyła, mąż zaczął się do niej dobierać, jednak ona odsunęła się od niego. Wyglądał na zaskoczonego.
- Nie chcesz...? - zapytał.
- Chcę, ale myślę, że ciekawiej będzie, jeśli wytrzymasz do końca tygodnia. Co Ty na to?
- Zamierzasz kontynuować?
- Oj tak. Skoro tobie to nie przeszkadza, to trzeba dolać oliwy do ognia. Do końca tygodnia poodbieram swoją wygraną dzień po dniu. A wtedy może i ty będziesz coś z tego miał. Co ty na to?
- Pójdę po samochód...

Dotarli na stację bez przeszkód. Ruch był przeciętny, więc bez trudu znaleźli miejsce do parkowania. Zostawili samochód i Zenek pytającym gestem wskazał na aparat fotograficzny. Ewa pokręciła głową, ale nie wyglądała na przekonaną.
- Ale masz jakiś plan? - zapytał Zenek.
- O tak. Ale Ty w nim nie uczestniczysz. Przynajmniej dzisiaj. Ale wszystko Ci opowiem.
- No nieee....
- Sam chciałeś się tak bawić. Zaczekaj tu na mnie. Dziś nie zejdzie mi długo.
Po tych słowach wysiadła, poprawiła sukienkę i ruszyła w stronę sklepiku.

Dość długo kręciła się po sklepie, ale obsługa znała ją z widzenia, nie zwracała więc większej uwagi. Poza tym kręciła się po dziale z czasopismami, na którym nie dało się ukraść nic wartościowego. Dzieciaki zawsze próbowały ukraść alkohol albo słodycze. A do tego ona nie była dzieckiem. W rzeczywistości Ewa czekała na kogoś, z kim mogłaby zrealizować plan. Przyznać trzeba, że czekała długo, zanim taki obiekt pojawił się w zasięgu jej wzroku. W końcu nadszedł.
Był wysoki, szczupły, cały w skórzanym stroju motocyklowym i z kaskiem w ręce. Wszedł na stację pewnym krokiem, jakby cały świat do niego należał. Właśnie o takiego samca alfa jej chodziło. Wiedziała, że taki będzie odpowiedni. Podeszła do niego, kiedy wybierał napój energetyczny.
- Przepraszam Pana...
- Tak - odwrócił się do niej natychmiast, jakby tylko czekał, aż go zaczepi. Spodobało jej się to.
- Chciałam zapytać, czy ten kombinezon się jakoś rozpina.
- No... oczywiście, że się rozpina. Przecież jak inaczej mógłbym go zdjąć.
- Ach, oczywiście. Źle zapytałam. Chodziło mi raczej o to, czy on się jakoś rozpina nawet, jeśli nie po to, żeby go zdjąć.
- Jak na przykład do toalety?
- Nie. Jak na przykład do obciągania - spojrzała mu w oczy. Przez chwilę była górą, ale po chwili odzyskał rezon.
- Rozpina się. Chcesz zobaczyć?
- Chcę - nadal patrzyła mu w oczy.
- To chodź - motocyklista ruszył w stronę wc.
- Nie - zatrzymała go w pół kroku.
- Nie chcesz?
- Chcę, ale nie w toalecie.
- To gdzie?
- Tutaj. Właśnie tu, gdzie stoimy.
- Wariatka - odwrócił się do wyjścia.
- Możliwe, ale jeśli mam ci obciągnąć, to właśnie tu. Za gazetami jest ustronny kącik.
- Jesteś nienormalna - odpowiedział, ale już bez poprzedniej pewności w głosie. Podobało jej się to, że tak bardzo zbiła go z pantałyku.
- Jak chcesz. Ja tam idę. Możesz iść za mną.
Odeszła. Przez chwilę myślała, że wyjdzie, ale w końcu ruszył za nią. Zniknęli za stojakami z gazetami. Byli sami.
- I co teraz? - zapytał głupio.
- Teraz powinieneś mi pokazać, w jaki sposób otwiera się ten strój.
Oczywiście wiedziała jak działa rozporek, ale przecież nie o to chodziło. Chłopak uśmiechnął się i szarpnął za odpowiedni suwak. Klęknęła przed nim i włożyła rękę w powstałą szczelinę. Namacała na w pół sztywniejącego penisa i chwyciła go mocniej. Spojrzała do góry. Chłopak miał półprzymknięte oczy. Już mu było dobrze, a ona nawet jeszcze nie zaczęła. Zaczęła nim poruszać, a gdy osiągnął pełny rozmiar (co zajęło zaledwie pół minuty) wyciągnęła na zewnątrz. Nie był zbyt wielki, ale podobał jej się, gdy tak wystawał ze skórzanych spodni. Gdy wzięła go w usta spojrzał na nią.
- Czemu właściwie to robisz?
- Mam przestać? - odsunęła się od niego.
- Nie. Ciekaw jestem tylko czemu to robisz.
- Miałam kiedyś faceta, który miał motor. Potem wyszłam za mąż, ale ciągle pamiętałam zapach jego skórzanego uniformu i dziki seks na motocyklowych wyjazdach. Chciałam to sobie przypomnieć.
- Aha.
Tylko tyle. Nic więcej. Jakby zaspokoiła jego ciekawość, a teraz czekał, aż zaspokoi coś jeszcze. Po prostu stał i oczekiwał dalszego ciągu. Właściwie sama postawiła się w tej roli, więc teraz do zrobienia miała tylko jedno. Otworzyła usta i zaczęła ssać podetkniętego pod twarz kutasa. Nawet podniecała ją ta rola. Obciągała więc regularnie, bez żadnych udziwnień, tylko po to, by dociągnąć do końca. A jemu chyba to odpowiadało.

W pewnym momencie coś im przeszkodziło. Gdy zrozumiała, że ktoś się jej przygląda przerwała i spojrzała w stronę przejścia. Stał tam niemłody mężczyzna, który patrzył jak zauroczony. Gdy zorientował się, że został dostrzeżony podniósł dłoń jakby w geście przeprosin, wziął ze stojaka jakieś czasopismo i wycofał się dyskretnie.

Chłopak, najwyraźniej zniecierpliwiony przerwą chwycił ją za głowę zatykając uszy i przyciągnął do siebie. Stawiła lekki opór, ale po sekundzie wahania przypomniała sobie o swojej roli i poddała się pchnięciom w usta. Nie było ich z resztą tak wiele. Po kilku takich ruchach chłopak odsunął się i z całej siły ścisnął purpurowego w tej chwili penisa kierując go w stronę Ewy. Zrozumiała czego oczekuje i otworzyła usta.

Trysnął. Za mało powiedziane. Spuścił się na nią jak pieprzony wodospad. Strugi spermy zalały nie tylko jej usta, ale całą twarz i włosy. Zupełnie jakby kumulował z miesiąc. Cała była pokryta lepką spermą. Dopiero gdy skończył i puścił fiuta pozwolił sobie na przeciągły jęk. Strząsnął z kutasa ostatnie krople, trafiając - a jakże - prosto na jej sukienkę i otworzył oczy, by obejrzeć swoje dzieło. Zapinał rozporek, kiedy powiedziała:
- Daj mi jakieś chustki.
- Jasne, tylko kupię.
Odwrócił się i... wyszedł. Nie poszedł do kasy, tylko po prostu wyszedł ze sklepu. Chwilę później słyszała jak odpala motor, zaparkowany przed wejściem i odjeżdża. Klęczała w tej samej pozycji, a sperma kapała z jej brody. Zastanawiała się co zrobić.

Ratunek przyszedł od strony, z której zupełnie się go nie spodziewała. Pojawił się przy niej starszy człowiek, który wcześniej przyłapał ich kupując czasopismo i podał paczkę chusteczek. Przyjęła podarek z wdzięcznością i zaczęła czyścić twarz. Nie było to łatwe i zużyła osiem chusteczek zanim doprowadziła się do jako-takiego ładu. Mężczyzny już nie było. Wstała i wyszła na parking. Poszła w kierunku samochodu męża, który czekał paląc na masce papierosa. Ciekawe miejsce wybrał sobie na rozpoczęcie nałogu. Gdy ją zobaczył, spoglądającą wymownie na papierosa postanowił się wytłumaczyć.
- To z nerwów - powiedział.
- Myślałam, że nie palisz.
- Kiedyś paliłem. Na studiach.
- Skąd masz papierosy?
- Ze sklepu na stacji.
- Byłeś...
- Tak.
- Widziałeś?
- Tak.
- I...
- Wyglądałaś jak rasowa dziwka. Bardzo mi się podobało. Jestem napalony jak nie wiem co.
- Chcesz, żebym przerwała?
- Nie. Chcę doczekać do końca tygodnia. A później...
- Później będę ci to wynagradzać.
- A ja cię karać.
- To jesteśmy umówieni.

Obydwoje wsiedli do auta i dopiero w lusterku Ewa dostrzegła jak niewiele na jej wygląd pomogły chusteczki. Twarz, owszem, była w miarę czysta. Włosy były jednak sklejone kilkoma strugami, a dekolt nadal się lepił. To, co spłynęło pomiędzy piersi nadal tam było. Sukienka też wyglądała na porządnie posklejaną. Zamknęła lusterko.
- Jedźmy - powiedziała tylko.

Przeczytaj następną część

Brak komentarzy: