środa, 4 września 2013

Dalszy ciąg podstępu w przebieralni

Opowiadanie jest kontynuacją opowiadania "Podstęp w przebieralni", które zebrało niezłe opinie wśród czytelników.

Wychodząc z przebieralni jakiś kwadrans później, nieznajomy wymienił ze mną, siedzącym na pufach, znaczące spojrzenie, po czym wyciągnął komórkę. 
- Hej, Kochanie. Gdzie jesteś? Poszedłem na chwilę na dół i teraz Cię tu nigdzie nie widzę... Tak? Już idę.
Skierował swe kroki do ruchomych schodów i już go nie było. Po chwili moja żona wyszła z przebieralni. Natychmiast wstałem i zacząłem wypytywać. Dowiedziałem się, że mu obciągała, czego się spodziewałem. Na jego pytanie czy bierze w dupę, odpowiedziała, że dziś nie, ale może następnym razem. Gość zapytał, czy może powiadomić kumpla, który mógłby tu zaraz przyjść, bo pracuje w okolicy. Dzwonił przy niej, kiedy mu obciągała i kumpel powinien niedługo przyjść...
Jak się domyślacie mój fiut już stał. Nie mogłem się powstrzymać i zaciągnąłem Marysię do tej samej przebieralni, w której przed chwilą ssała obcego kutasa. Rozpiąłem rozporek, a ona bez pytania klęknęła i wzięła mojego fiuta w usta. Ciągnęła jak nigdy dotąd, ale i ja byłem bardziej niż zwykle nakręcony. Już prawie dochodziłem, kiedy kotarka rozsunęła się i do środka zajrzał młody mężczyzna w garniturze.
- O... przepraszam... powiedział.
- Już kończę - odparłem - możesz być następny.
Sam nie wiem co we mnie wstąpiło. Żona spojrzała na mnie z dołu i uśmiechnęła się. Muszę przyznać, że bardzo podobał mi się ten uśmiech z fiutem w ustach. Trysnąłem parę sekund później, głęboko w jej ustach. Nie uroniła ani kropelki. Zapiąłem rozporek i bez słowa wyszedłem. Gość w garniaku podszedł natychmiast, minął mnie w przejściu i zniknął w kabinie, w której moja Marysia nie zdążyła jeszcze podnieść się z kolan. Usłyszałem tylko:
- Cześć. Jestem Robert. Dzwonił do mnie kumpel i mówił, że tu będziesz.
A potem szybki dźwięk rozpinanego rozporka...

Jeśli chcesz, bym kontynuował tą opowieść - daj mi znać za pomocą komentarza lub kliknij przycisk "g+1" poniżej.

Brak komentarzy: