wtorek, 23 lipca 2013

"Pozostałe fotki z sesji"


Mam wspaniałą żonę, odznaczającą się niesamowitą wyobraźnią i pomysłowością. Ostatnio dostałem od niej w prezencie kalendarz z jej na wpół rozbieranymi zdjęciami. Wykonany był profesjonalnie, na kredowym papierze. Zdjęcia zrobił profesjonalny fotograf. Makijaż także wykonany był przez profesjonalistów - do każdego zdjęcia nieco inny. Stroje też były różne - seksowna bielizna, półprzezroczyste bluzeczki, zwiewne sukienki. Byłem bardzo zadowolony z tych zdjęć. Kalendarz zawisł w gabinecie, w którym zwykłem pracować wieczorami, a do którego nikt poza mną nie miał wstępu, choć muszę przyznać, że miałem ochotę pochwalić się takim prezentem przed kolegami. Bałem się jednak, że moja żona nie byłaby zachwycona, gdybym ją taką pokazywał publicznie, zatrzymałem więc ten prezent jedynie dla siebie.


Pewnego dnia, gdy usiadłem w gabinecie i włączyłem laptopa zauważyłem, że żona, która czasami sprawdzała na tym komputerze pocztę, zapomniała się wylogować. Już miałem zmienić konto na swoje, gdy coś przyciągnęło mój wzrok. Była to wiadomość od nieznanego mi mężczyzny, zatytułowana "pozostałe fotki z sesji". Zaintrygowany otworzyłem i zrozumiałem, że to e-mail od fotografa, który robił mój kalendarz. Fotek było tylko kilka, były jednak o wiele odważniejsze od tych, które dostałem. Na pierwszej żona pozowała w sukience, która zsuwała się jej z ramion odsłaniając prawie cały biust. Na kolejnej sukienka opierała się tylko na biodrach, a piękne, obfite piersi ze sterczącymi sutkami były widoczne w całej okazałości. Już wtedy poczułem, że mój członek robi się sztywny, a przede mną było jeszcze kilka plików graficznych. Na następnym żona uśmiechała się do osoby za obiektywem, ściskając swoje melony w dłoniach. Kolejne dwa były w podobnym stylu i oba bardzo mi się podobały, ale następne spowodowało, że zdębiałem. Oto żona ściska dłonią swoje piersi, a jej dłonie są z kolei ściskane przez jakąś owłosioną łapę. Kliknąłem kolejny plik - dłoni żony na nim nie było, a jej cycki tkwiły w owłosionych jak u goryla łapach. Mój fiut stał, a ja zszokowany otwierałem kolejne pliki. Sytuacja postępowała dalej w wiadomym kierunku, a na ostatnim zdjęciu w zagłębieniu pomiędzy cudownymi piersiami zobaczyłem czerwoną główkę penisa. Oczywiście nie mojego penisa. Więcej zdjęć nie było. Cofnąłem się więc i przejrzałem zdjęcia raz jeszcze, tym razem ściskając w ręku swojego fiuta i robiąc sobie dobrze dłonią. Wytrysnąłem zadziwiająco szybko i postanowiłem porozmawiać z żoną, jak tylko wróci z późniejszej zmiany.

Wróciła nad ranem, kiedy jeszcze spałem. Gdy się obudziłem, spała i ona i nie miałem sumienia jej budzić. Wstała koło południa i wtedy postanowiłem zacząć temat. Podałem jej śniadanie do łóżka i wziąłem w krzyżowy ogień pytań. Najpierw o kalendarz. A kto jej te zdjęcia robił? A kiedy je robiła? A czy sama wpadła na pomysł? A czy jej się podobało pozowanie przed obcym facetem? A czy mogę zobaczyć inne zdjęcia (domyśliłem się, że fotograf robi całą sesję a później wybiera najlepsze do kalendarza)? Nie miała innego wyjścia tylko pokazać mi pozostały materiał. Od razu zauważyłem, że folder w którym je przechowywała na pendrivie był chroniony hasłem. Pokazała mi około stu zdjęć z sesji w klimacie kalendarza. Te same lub podobne stroje i pozy, próbne ustawienia światła, nieostre ujęcia, zdjęcia z zamkniętymi oczami lub innymi usterkami. Po tej porcji powiedziała, że dalej są tylko takie same fotki i chciała zakończyć oglądanie, ale byłem nieugięty. Przez chwilę się kłóciliśmy, bo twierdziła, że nie chce ich pokazać, żebym nie zepsuł sobie radości z kalendarza, ale powiedziałem jej o tym, ze zobaczyłem maila od fotografa. Wtedy się rozpłakała. Powiedziała, że wiedziała, że kalendarz to będzie zły pomysł, że będą z tego problemy i że nie powinna była tego robić, ale bardzo chciała sprawić mi przyjemność, a potem sprawa zaszła za daleko. No i wiedziała, że dostając te zdjęcia na e-mail w końcu zapomni któregoś skasować i się jakoś dowiem... Uspokoiła się, kiedy ją przytuliłem i powiedziałem że nic się nie stało. Wyjaśniłem, że zdjęcia chcę obejrzeć, bo strasznie podnieciły mnie te z maila... Powiedziała, że to się stało pod wpływem chwili, klimatu. Że spędziła tam kilka długich godzin, zaprzyjaźniła się i samo jakoś wyszło. Że to nie znaczy, że mnie nie kocha... Poprosiłem, żeby pokazała mi resztę zdjęć. Zapowiedziała, że to może nie być szczególnie przyjemne, ale pozwoliła mi obejrzeć.

Początkowo nic zaskakującego - kilka coraz śmielszych, odważniejszych fotek, kilka w męskiej koszuli, które nigdy nie trafiły do kalendarza a później te z owłosionymi łapskami, które już widziałem. Gdy doszliśmy do zdjęcia z penisem między piersiami żona westchnęła i odchyliła się od monitora ze zbolałą miną. Oglądałem dalej. Zdjęcia przedstawiały grubego, żylastego penisa, który znajdował się pomiędzy piersiami mojej żony, wciskał się w sutki, leżał na wypukłościach. Następne kilka zdjęć przedstawiało dłonie mojej żony zaciśnięte na tym nabrzmiałym kawałku mięcha. Ledwo obejmowała go palcami, taki był gruby. Na następnej fotce jej dłonie zaciskały się na wielkich, owłosionych jajach, a w tle widać było piersi. Domyśliłem się, gdzie znajduje się czubek tej pały. Moje podejrzenia potwierdziło kolejne ujęcie, na którym żonka, z błogim wyrazem twarzy i oczami wpatrzonymi w obiektyw lizała główkę tej monstrualnej pały. Muszę przyznać, że ten widok był niesamowicie podniecający, mimo tego, że mroził krew w żyłach. Spojrzałem na żonę. Siedziała sztywno, bez wyrazu wpatrując się w monitor. Przełączyłem na pokaz slajdów. Kilka następnych zdjęć ukazywało buzię mojej małżonki, coraz bardziej wypełnianą tym wielkim penisem, a właściwie jedynie jego główką, gdyż nie było mowy o tym, by ten żylasty drąg zmieścił się w jej ustach. Następne zdjęcie przedstawiało kutasa w całej okazałości. Leżał na jej twarzy (widocznie na tym ujęciu oparła głowę na oparciu i odchyliła do tyłu), a owłosione jaja spoczywały na jej brodzie. Kolejna fotka sprawiła, że prawie się spuściłem. Moja żonka pieściła języczkiem te kudłate kule. Lizała je jakby to były lody. Gdyby to zdjęcie znalazło się w kalendarzu, szczytowałbym za każdym razem, kiedy sprawdzałbym datę. Powiedziałem to jej i prawie się uśmiechnęła. Razem oglądaliśmy dalej, komentując kolejne ujęcia. "Tutaj lizałam jego jaja. Tutaj znów wsadził mi w usta. Tutaj liżę go wzdłuż tej napęczniałej żyłki. A tutaj kazał mi ssać." mówiła. Chyba się uspokoiła. Wtedy zaczęły się fotki z szerszego planu. Ukazywały moją żonę na kolanach. Nad nią stał mężczyzna w kominiarce (chciałam mieć te zdjęcia, a on nie chciał pokazywać twarzy - dodała) a jego pała opierała się na języku mojej ukochanej. Przytuliłem ją i oglądaliśmy dalej. Po kilku fotkach w tej pozycji sceneria się zmieniła. W kadrze znalazła się brązowa, skórzana sofa. Na niej klęczała moja małżonka, nadal zwrócona twarzą w stronę aparatu, a za nią znajdował się tajemniczy nieznajomy. Kolejne ujęcia ukazały to, czego się spodziewałem - wielka, owłosiona pała wciskała się w cipkę mojej żony. Myślałem, że wkładanie takiej pały musi boleć, ale jej twarz pokazywała coś z goła odmiennego. Tego materiału nie powstydziłoby się żadne ostre, pornograficzne wydawnictwo - niewielka blondynka z okazałym biustem pieprzona przez hojnie obdarzonego goryla z uśmiechem przyjmująca jego żylastą pałę aż po same jaja wbijającą się w jej cipkę. Tych zdjęć było na prawdę dużo, więc albo zdjęcia były coraz częstsze, albo trwało to długo. Chwileczkę... Częstsze zdjęcia? A kto je robił? 

W oczach żony znów pojawiły się łzy, kiedy wyznała, że był tam też pomocnik fotografa, który robił także jej makijaż. To on cykał te zdjęcia. Oglądaliśmy dalej, ale nie trwało to już długo. Kilka fotek dalej żylasty fiut na powrót znalazł się w jej ustach, aż w końcu moim oczom ukazała się fotka, na której uśmiechniętą buzię mojej żony zdobiła spora porcja białawej galarety. Zorientowałem się, że masuję swoje przyrodzenie, gdy na kolejnej fotce zobaczyłem, jak moja ślubna oblizuje uspermione usta językiem. Żona też zauważyła gdzie powędrowała moja ręka i uśmiechnęła się zalotnie. Zsunęła się z krzesła i wylądowała na podłodze, a mój penis nagle znalazł się głęboko w gorących ustach, które na ekranie monitora właśnie zlizywały krople białej cieczy z olbrzymiej, czerwonej pały fotografa. Następne zdjęcia nadal pokazywały penisa w jej ustach, ale oglądałem nieuważnie, koncentrując się na przyjemności, którą obdarzała mnie kobieta ze zdjęć. Zdjęcia na ekranie pokazywały powtórkę z rozrywki - facet w kominiarce pieprzący moją żonę, tym razem leżącą na plecach. Zwróciłem uwagę dopiero pod koniec - na scenach ze spustu na piersi widać było dokładnie pałę nieznajomego. Była duża, czerwona, z ogolonymi jądrami... Właśnie - ogolone jądra przykuły moją uwagę. To nie był ten sam mężczyzna! Natychmiast zapytałem żonę. Odpowiedź zaskoczyła mnie bardzo i pomimo podniecenia ponowie sprawiła, że krew zamarzła mi w żyłach. Żona odparła "Tak - pozwoliłam się też przelecieć pomocnikowi". Spuściłem się nawet o tym nie wiedząc. Moja sperma trafiła prosto na jej brodę. Pokaz zakończyła seria fotek mojej małżonki wylizującej penisa pomocnika, który uprzednio ślizgał się po spermie na piersiach mojej żony, rozmazując ją. Pomocnik podawał jej pałkę z wielką wprawą. Gdy oglądałem jak liże jego ogolone, wilgotne jaja czułem jej język na swoich. To było wspaniałe uczucie...

Tradycyjnie zachęcam do oceniania poprzez klikanie "g+1" poniżej. Zakładam, że wiecie co stanie się z opowiadaniem, które dostanie najwięcej ocen...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

wysmakowane i sexowne ;) ze szczptą perwersji. i masz dobry gust jeżeli chodzi o bieliznę ;)