środa, 11 grudnia 2013

Szkolny Kryminał część 1

Budzik zadzwonił o szóstej rano. Codziennie dzwonił o szóstej, poza niedzielą, kiedy to Ania mogła odespać, ale wtedy właśnie Pan Domu, Mąż Ani, Mirek, postanawiał przeważnie wstać wcześniej, czym budził mającą czujny sen żonę. Dzisiaj nie była niedziela, a więc Ania podniosła się, szybko cmoknęła Mirkowy policzek i pobiegła się szykować. Małżonek mruknął tylko przez sen. Szczęściarz ten Mirek - do pracy na dziesiątą, więc może sobie pospać. Nic dziwnego, że w niedzielę zrywa się skoro świt, wyspany i gotowy stawić czoło wolnemu dniu. Gdyby chociaż i sobota była wolna...

Ale dla Ani, nauczycielki, sobota nie była wolna. Oczywiście w szkole lekcji nie było, ale jak to nauczyciel, Ania musiała dorabiać, a że angielski wciąż był w cenie, dawała korepetycje. Codziennie po szkole, a do tego jeszcze przez pół soboty jeździła po mieście ucząc co mniej rozgarnięte dzieciaki, żeby w ogóle nadążały za programem oraz te bystrzejsze, które z angielskiego chciały zdawać maturę. 
Prysznic jak zwykle nieco ją orzeźwił. W lepszym już humorze poczłapała do kuchni i włączyła ekspres. Mniej więcej w połowie przygotowywania śniadania, poszła do pokoju Stasia, by obudzić syna. Gdy skończyła robić kanapki, ten wyszedł z pokoju i bez słowa usiadł przy stole. Nie zaczepiała go - sama nie lubiła rozmawiać zaraz po przebudzeniu, choć Mirek zdawał się tego nie zauważać i w każdą niedzielę trajkotał jak porąbany, zanim ona jeszcze doszła do siebie. Jedli w milczeniu, po czym Staś pomaszerował do łazienki. Ania nie umiała myśleć o nim inaczej niż "Staś", choć chłopak miał już prawie siedemnaście lat. Poszła się ubrać.
Stojąc przed lustrem przyglądała się sobie. Nie była szczupła czy zgrabna, ale znów nie taka ostatnia. Duże piersi przyciągały uwagę. Ania dobrze wiedziała, że to jest jej atut, więc specjalnie zakładała dekolt, który odwracał uwagę od niedoskonałości, za to skupiał spojrzenia wszystkich mężczyzn i chłopców, z jakimi stykała się w pracy. Lubiła te spojrzenia i nie wstydziła się do tego przyznać. Ucząc w liceum na co dzień spotykała się z młodymi, przystojnymi facetami i podobało jej się, że dzięki piersiom mogła o ich zainteresowanie konkurować nawet z dziewczętami z klasy. Oczywiście starała się zachować pozory, więc nie chodziła z takim dekoltem cały dzień, przeważnie zasłaniając go żakietem lub jakimś sweterkiem, zależnie od pory roku, a odsłaniając tylko w szczególnych sytuacjach, gdy chciała się dowartościować lub uwieść jakiegoś ucznia. Tak - Ania czasami pozwalała sobie na coś, co dawniej nazwano by nieprofesjonalną niedyskrecją, a obecnie było po prostu zabronione i naganne - od czasu do czasu spotykała się z jakimś uczniem prywatnie. Bardzo prywatnie nawet. Oddając Ani sprawiedliwość trzeba dodać, że zawsze wybierała uczniów, którzy lada moment mięli opuścić szkołę, a romanse te nie trwały długo. Tym razem jednak już na początku roku szkolnego upodobała sobie Andrzejka - przystojnego blondyna, który od początku szkoły przejawiał zainteresowanie ponętną nauczycielką angielskiego. Na koleżanki w klasie Andrzej nie zwracał uwagi i trzeba przyznać, że z wzajemnością. Prezentował ten typ urody, do którego trzeba dojrzeć i który podoba się raczej doświadczonym kobietom niż nastolatkom, które zwracają głównie uwagę na styl, samochód i imprezowanie. A Andrzej ubierał się nijako, jeździł autobusem i był raczej typem mola książkowego. Świetnie za to całował, a i w łóżku, brak doświadczenia, nadrabiał entuzjazmem. Jako outsider był też bezpieczny, gdyż zwyczajnie nie miał komu wygadać o ich związku. Do tego dzisiaj, w piątek, powinien być obecny na pierwszej lekcji, być może więc będzie okazja...
Nie! Nie w szkole - upomniała się Ania. Nie to, ze to nieprofesjonalne. Bała się raczej złapania. A to groziło z kolei poważnymi konsekwencjami, z których wyrzucenie ze szkoły było tylko najmniejszym, co mogło się stać. Zaczeka do jutra. Jutro jest sobota i pierwsze dwie godziny korepetycji ma właśnie u Andrzeja. Jego rodziców nie będzie jak zwykle...

Andrzej nie należał ani do matołów, którzy potrzebowali nadganiać program, ani do tych, którzy język angielski planowali zdawać na maturze. Był za to cwany i gdy tylko jego ulubiona nauczycielka okazała mu cień zainteresowania, obniżył oceny tak, by rodzice sami kazali mu brać dodatkowe lekcje. W ten sposób mógł przebywać z Ania te kilka dodatkowych godzin sam na sam, co już na jednym z pierwszych spotkań zaowocowało delikatnymi podtekstami (czynionymi po angielsku), a na kolejnych tylko się rozwijało. W końcu odważył się posunąć dalej i osiągnął sukces - na jednej z lekcji (jak na ironię omawiali właśnie zachowania na lotnisku) "przeleciał" nauczycielkę. Dla niego był to pierwszy raz i Ania musiała się zorientować, ale i tak podobała jej się jego łapczywość, połączona z pewną nieśmiałością. Nieco tylko zbyt szybko skończył, więc następnym razem wypróbowała nowy wariant. zaraz po przyjściu, kiedy łapczywie całował ją jeszcze w przedpokoju, klęknęła przed nim i obciągnęła mu po mistrzowsku. Doszedł w jej ustach po minucie, czego zupełnie się nie spodziewała, ale tak było nawet wygodniej. Usiedli do lekcji, a po pół godzinie, kiedy siły wróciły kochali się już dłużej. Dostała swoją część przyjemności. Od tego czasu przeważnie tak właśnie wyglądały te spotkania - lodzik, przerwa a potem regularne posuwanie. 
Ania wróciła na ziemię. To dopiero jutro - upomniała się. Dzisiaj trzeba iść do pracy i panować nad sobą. Założyła płaszcz i wyszła na ulicę.

Pierwszy dzwonek i zgodnie z planem klasa Andrzeja. W poszukiwaniu rozrywki, Ania wezwała go do tablicy, a następnie usiadła przy swoim biurku odwrócona tyłem do klasy. W tej pozycji młodzieniec miał dobry widok na jej dekolt, który uwydatniła dodatkowo rozpinając najwyższy guziczek i pochylając się lekko. Reszta klasy nie miała szansy nic zauważyć. Niestety nic co dobre nie mogło trwać wiecznie i trzeba było zająć się prawdziwą pracą. 
Kilka godzin później lekcje się skończyły i jako że dziewczyna, która miała mieć dziś dodatkowe lekcje była chora i odwołała spotkanie, mogła jechać do domu. Dla większości nauczycieli zaczynał się właśnie weekend, ale Ania miała przed sobą jeszcze jeden dzień pracy. Dobrze przynajmniej, że jutro poużywa sobie tego młodego, oswojonego już kutasa. Przymknęła oczy i aż dreszcz przeszedł jej spragnione ciało, gdy pomyślała o tym młodym fiutku, który jutro ją zerżnie. Nie mogła się doczekać. Z rozmyślań wyrwały ją głosy żegnających się koleżanek.

Stasiek, syn Ani, jak co piątek wrócił do pustego domu ze swoją dziewczyną, Elą. Jak zwykle natychmiast znaleźli się na kanapie, w pośpiechu pozbywając ubrań. To był jedyny czas w tygodniu, kiedy mieli wolną chatę, tylko dla siebie. W inne dni zawsze ktoś był w domu, a u Eli nigdy nie było warunków, gdyż mieszkała z babcią, która całe dnie spędzała w domu słuchając radia. W piątki oddawali się przyjemności przez te krótkie trzy godziny pomiędzy wyjściem ze szkoły, a powrotem matki. Dziś też nie tracili czasu, ale gdy byli już nadzy, Staś nagle przerwał i zapytał.
- Chcesz spróbować czegoś nowego?
- Przestań. Mówiłam, że nie lubię w tyłek.
- Mówiłaś, że się boisz, a nie że nie lubisz... Próbowałaś?
- Stasiek!
- Z resztą nie o to chodziło. Kupiłem kilka tabletek. Podobno wzmacniają doznania. Chcesz spróbować?
- Pytanie! Pewnie, że chcę!
Stasiek wytrząsnął z plastikowej torebeczki dwie różowe tabletki. Wzięli po jednej, popili colą i wrócili do pieszczot. Po chwili ogarnął ich błogi stan niebytu, a wszystkie doznania wzmocniły się. Czuli się, jakby otuliła ich ciepła, różowa, przytulna wata. Nie wiedzieli ile minęło czasu i nie obchodziło ich to, a z resztą i tak nie usłyszeli klucza obracającego się w zamku.
Ania weszła do cichego mieszkania. Zbyt cichego. Przecież Staś powinien już wrócić do domu. Weszła do salonu. Na podłodze rozłożony był koc, na którym na wznak leżał jej pierworodny. Był nagi, uśmiechnięty, a jego dziewczyna Ela powolnymi acz rytmicznymi ruchami robiła mu laskę. W pierwszej chwili Ania chciała się wycofać, jednak coś w ruchach Eli przykuło jej uwagę. Przykuło na tyle, że wparowała do pokoju. Staś zerwał się na równe nogi, ale Ela jakby tego nie zauważyła - przez dłuższą chwilę poruszała głową tak, jakby jego członek nadal znajdował się w jej ustach. Dopiero po jakimś czasie przestała i skierowała nieobecny wzrok w stronę nowo przybyłej.
- Mamo ja... - Staś był bardzo zdenerwowany.
- Co tu się dzieję? - Ania podbiegła do niezbyt przytomnej dziewczyny i kucnęła przed nią. - Co jej jest?
- Nic... My...
- Wiem co robiliście. Widziałam. Pytam, co się stało Eli. Coś jej dałeś?
- Nie...
- Nie kłam. Przecież widzę. Rany! Czy Ty ją zgwałciłeś?
- Nie! My już od dawna...
- Ona jest zupełnie nieprzytomna! Przynieś jej wody.
Staś posłusznie poszedł do kuchni. Kiedy wrócił ze szklanką wody, miał na sobie majtki.
- Chyba bardziej odpowiednia byłaby kawa. - powiedział podając szklankę matce.
- To zrób kawę. I przynieś jej ubranie! - krzyknęła za znikającym w kuchni synem. - Dziecko, co on Ci zrobił?
Po dwóch szklankach wody, filiżance kawy i wizycie w toalecie, Ela doszła do siebie. Nadal się nie odzywała, ale patrzyła już nieco przytomniej. Ania przyniosła kanapki i usiadła przy stole. Gdy zjedli, wyprawiła Elę do domu. Taksówką. A sama poważnie porozmawiała z synem. Po godzinie dowiedziała się wszystkiego, co zaszło. Że to nie był ich pierwszy raz, jeśli chodzi o sex, ale Staś twierdził, że pierwszy jeśli chodzi o narkotyki. Że zawsze używali gumki (choć nie to było najważniejsze w tej chwili, to ucieszyła ją ta wiadomość). Że nie zaszło nic wbrew woli Eli. I w końcu, po długim przesłuchaniu, ze prochy nie zostały kupione w szkole, do której chodził Staś, ale (o zgrozo) w tej, w której pracowała Ania. Rozprowadzał je niejaki Jerry. Ela wiedziała kto to, chociaż nigdy go nie uczyła. 
Tomek, bo tak brzmiało imię Jerry'ego, którego pseudonim wziął się od tytułu popularnej bajki dla dzieci "Tom i Jerry" był starszym chłopakiem, który powtarzał ostatnią klasę. Wszyscy wiedzieli, że obraca się w szemranym towarzystwie, a pełnoletni miał wstęp do wszystkich klubów i często kupował młodszym kolegom alkohol. Wiadomo też było, że jeździ niezłym autem, choć jego rodzice nie byli szczególnie bogaci. Wszystko do siebie pasowało. Ania postanowiła porozmawiać z Jerrym przy najbliższej okazji, a Stasia ukarała szlabanem na wszystko, co tylko wymyśliła. Żeby uprzykrzyć mu weekendy, zadecydowała też, że w każdy weekend do odwołania, syn będzie jeździł pomagać dziadkowi na wsi. Będzie budziła go w sobotę, kiedy sama wstawać będzie do pracy i odbierać w niedzielę wieczorem z dworca. Jej ojciec znany był z mocnej ręki, więc w razie czego wybije wnukowi wszystkie głupie pomysły. Staś nawet nie protestował. Wysłuchał matki ze spuszczoną głową i poszedł odrabiać lekcje.

W końcu nastała sobota. Mirek odczekał, aż Ania ze Staśkiem wyjdą, po czym przeciągnął się i wstał. Kara, wymyślona dla syna przez Anię była mu bardzo na rękę. Wykonał szybki telefon, po czym poszedł pod prysznic. Gdy wyszedł, założył szlafrok i zaparzył kawę. Właśnie wtedy zadzwonił dzwonek. Otworzył drzwi. W progu stanęła Ela - dziewczyna Stasia.
- Pan dzwonił? - zapytała z uśmiechem.
- Nie wygłupiaj się. I nie stój w drzwiach. - wciągnął ją do środka.
Jak do tego wszystkiego doszło? Otóż kilka tygodni wcześniej przyłapał ich na gorącym uczynku. Nie robił scen, po prostu kazał Eli się ubrać i odwiózł do domu. Po drodze wyjaśnił, że zamierza porozmawiać z jej rodzicami, a Ela prosiła go, żeby tego nie robił. Przekonała go dopiero, gdy już pod blokiem położyła dłoń na jego rozporku. Bez słowa rozpiął suwak, a ta mała suczka natychmiast wzięła się do roboty. Obciągnęła mu po mistrzowsku i od tego się zaczęła. Teraz dzwonił po nią ilekroć miał okazję.
A teraz miał szczególną ochotę się spotkać. Wprowadził ją do sypialni i kazał się rozebrać. Sam zrzucił szlafrok, usiadł na łóżku i odchylił się do tyłu.
- Ciągnij - rzucił.
Nie był szczególnie przystojny i wiedział o tym. Brzuszek, który wyhodował latami nie dbania o siebie, niezbyt muskularne ciało, początki łysiny. To nie przyciągało kobiet. Ale Ela, biorąc w usta jego kutasa myślała zupełnie o czym innym. Ten fiut nie był małym i niedoświadczonym organem Stasia, który spuszczał się po pięciu minutach pieszczot. Tą solidną, owłosioną pałę mogła ssać przez dobre pół godziny, zanim Mirek szczytował. I lubiła to. Podniecało ją, że mu usługuje, że pozwala temu facetowi korzystać ze swojego młodego ciała. Szczególnie lubiła lizać jego wielkie, owłosione jaja. Były gorzkie, a jeśli pieściła je umiejętnie, poruszając jednocześnie dłonią na trzonku, ciepła biała sperma tryskała na jej twarz, całkowicie ją zalewając. Dzisiaj jednak chciała, żeby spuścił się w jej ustach. Chciała poczuć lepką maź spryskującą język i podniebienie. Dlatego poruszała głową w górę i w dół, najszybciej jak umiała, a Mirek leżał tylko i poddawał się jej ruchom. Czuła się bosko...

Ania w tym czasie dotarła do Andrzeja. Miała już tylko ochotę, żeby ktoś ją przerżnął. Tydzień był zdecydowanie zbyt ciężki, żeby zadowolić się półśrodkami. Dlatego od wejścia zaczęła zrzucać ciuchy. Andrzej był gotowy w ułamku sekundy.
- Zerżnij mnie. - powiedziała, ale po jego minie zauważyła, że nie zrozumiał. Spodziewał się tradycyjnego obciągania, więc dodała. - Nic z tego. Dzisiaj musisz mnie po prostu dobrze zerżnąć. Potrzebuję tego.
Rzucił się na nią, co bardzo jej się spodobało. Nie było śladu po zwykłej niezaradności. Jego kutas natychmiast odnalazł drogę do piczki i wśliznął się do środka. Wypełnił ją i zaczął posuwać. Poczuła, jak napięcie powoli zaczyna z niej schodzić, a raczej zmienia swoją postać, stając się napięciem zupełnie innego rodzaju. Gdy już myślała, że dopnie swego, ciało Andrzeja wyprężyło się, a Ania poczuła w sobie strumień jego gorącej spermy. Jej kochanek opadł na poduszkę.
- Już? Już skończyłeś? Jak mogłeś! Potrzebowałam Cię dzisiaj! - zaczęła mu robić wyrzuty, ale po jego minie wiedziała, że to na nic. Wzrok zbolałego psa nie był jej teraz potrzebny. Ubrała się i wyszła bez słowa. Trzeba będzie znaleźć nowego jebakę. Może kogoś choć z odrobiną doświadczenia. A na razie...

Mirek właśnie dochodził. Czuł, że wzbiera z nim fala za każdym razem, kiedy Ela wsuwała jego penisa głęboko, aż do gardła. Ta mała lubiła obciągać. A on lubił, kiedy mu to robiła. Układ niemal idealny. Z rozmyślań wyrwał go odgłos klucza w zamku. "Ten szczeniak nie pojechał do dziadka, ale z dworca wrócił prosto do domu!" pomyślał Mirek zrzucając z siebie szesnastolatkę.
- Ubieraj się - rzucił, ale w tym momencie usłyszał w przedpokoju głos żony. - Pod łóżko! - rzucił teatralnym szeptem i złapał leżący obok szlafrok. Po drodze do drzwi sypialni kopnął jeszcze w stronę Eli jej porozrzucane ciuchy, po czym wyszedł z sypialni. Fiut natychmiast mu opadł. Ze strachu.
- Cześć Kochanie... - zaczął.
- Do sypialni. Natychmiast.
- Słucham? - grał na czas próbując zamknąć drzwi.
- Musisz mnie zerżnąć. Porządnie. Miałam ciężki tydzień i potrzebuję tego. Żadnej gry wstępnej, nic z tych rzeczy. Po prostu wsadź we mnie fiuta i zerżnij mnie jak za dawnych czasów. Mocno.
Minęła go i weszła do sypialni. Nie zauważyła Eli, ukrytej pod łóżkiem, ale Mirkowi świadomość jej obecności chyba nawet pomogła. Po chwili był gotowy i wsuwał swojego zaganiacza prosto w gorącą, gościnną cipkę żony, której nie pieprzył już dość długo.
- Ale jesteś wilgotna. - Rzucił, a Ania przypomniała sobie, że nawet nie umyła się po Andrzeju.
- Bo mam ochotę. - Odpowiedziała, mając nadzieję, że Mirek się nie zorientuję. Po chwili poczuła pierwsze mocne pchnięcia, a niedługo potem jej ciało zostało zaspokojone w pełni. Chciała jeszcze tylko jednego.
- Spuść się w środku.
- Ale przecież...
- Głupi. Nie chcę kolejnego dziecka. Biorę pigułki. Chcę poczuć jak się spuszczasz, to wszystko.

Ela pod łóżkiem właśnie wtedy doznała olśnienia. Pigułki! Zacznie brać pigułki i wtedy też będzie mogła poczuć, jak Mirek spuszcza się w jej cipce. Nie w prezerwatywie, ale tak na prawdę. Z rozmyślań wyrwał ją jęk Mirka. Taki sam, jaki wydawał spuszczając się w jej ustach.

Ania, gdy tylko została zaspokojona, też zaczęła snuć plany. Były inne, niż plany Eli. Dotyczyły następnego tygodnia. Musiała rozmówić się z Jerrym w sprawie narkotyków, a to z pewnością nie będzie przyjemne. Poza tym musiała znaleźć nowego, młodego ogiera. Ale to zadanie akurat uwielbiała...


Jeśli chcesz dowiedzieć się co było dalej, uważasz, że drugi rozdział powinien zostać tu umieszczony (a później następne), daj temu wyraz za pomocą przycisku (g+1) poniżej. Mile widziane też wsparcie finansowe - jeśli masz ochotę wpłacić jakąś kwotę, a przy okazji być może mieć niewielki wpływ na wydarzenia lub którąś z mających się pojawić postaci (imię, wygląd, sposób zachowania), napisz do mnie mail na bleryon@gmail.com.


1 komentarz:

megalpha pisze...

mokra Ela...jak bogini sexu ...obiecujące