piątek, 20 lipca 2012

Wycieczka

W ostatni weekend wybraliśmy się z żoną na przejażdżkę. Pojechaliśmy oczywiście w nieco dalsze tereny, żeby nie natknąć się na nikogo znajomego z uwagi na to, iż niewielu naszych znajomych zna nasze upodobania. Kiedy zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, żona oczywiście wykorzystała każdą okazję, by wypiąć swój tyłeczek w nieco zbyt krótkiej spódniczce w stronę tankujących kierowców ciężarówek. Widziałem, że patrzyli na nią pożądliwie i ciekaw byłem co będzie dalej, ale oczywiście do niczego nie doszło. Wbrew pozorom trzeba sporo się napracować, żeby zobaczyć jak żonka robi to z innym, szczególnie że w naszym przypadku w grę wchodzili wyłącznie nieznajomi. Postanowiliśmy spróbować szczęścia przy innej okazji - w końcu dzień dopiero się zaczynał - niewykluczone, że gdzieś na naszej trasie czai się jakiś napalony amator przygodnego seksu. Niezrażeni ruszyliśmy więc dalej.

czwartek, 5 lipca 2012

Impreza Pożegnalna

Impreza toczyła się w najlepsze. Początkowo Ada trochę żałowała, że jej chłopak Michał nie mógł przyjść - pracował do późna. Obiecał natomiast, że przyjedzie ją odebrać, kiedy zadzwoni. Przynajmniej nie będzie musiała sama wracać. Gdy jednak przyjęcie rozkręciło się na dobre, alkohol szumiał już w głowie a koleżanki, mniej więcej w takich samych humorkach wyciągały ją na parkiet zapomniała o Michale i rzuciła się w wir zabawy. 
Jedną z osób na imprezie był Piotrek - chłopak, który podobał jej się bardzo kiedy była jeszcze singielką. Niestety wtedy był zajęty. Rozstał się ze swoją dziewczyną dopiero kilka tygodni temu, ale wtedy Ada już spotykała się z Michałem. Teraz Piotrek wyjeżdżał na zagraniczny kontrakt - wpadł na imprezę tylko po to, żeby pożegnać się z przyjaciółmi. Nic nie pił, bo rano miał jechać na lotnisko i chciał uniknąć niemiłych niespodzianek.

środa, 4 lipca 2012

Autostopowiczka

Sporo jeżdżę z uwagi na pracę. Regionalny przedstawiciel musi podróżować, spotykać się z ludźmi, być w ruchu. Firma nie dysponowała wozem, więc kupiłem od jakiegoś fana tuningu czerwonego escorta, z niedorzecznym spoilerem. Znajomi zaczęli nazywać mój samochód "Ferrari", ale ja polubiłem to auto, głównie za jego niezawodność. W trasie sprawdzał się znakomicie a i nie palił przesadnie dużo.

Jeździłem głównie w dalekie trasy - okolicami firmy zajmowali się stażyści, ale chcąc zarobić trzeba było umieć zadbać i o dalszych klientów. Tego dnia upał był nie do wytrzymania, a do przejechania miałem ponad trzysta kilometrów. Wyruszyłem o świcie, by na rozpoczęcie dnia pracy znaleźć się w odległej filii. Klimatyzacja w wozie schładzała powietrze do miłych dziewiętnastu stopni, na drodze pustki - bajka.