środa, 4 lipca 2012

Autostopowiczka


Sporo jeżdżę z uwagi na pracę. Regionalny przedstawiciel musi podróżować, spotykać się z ludźmi, być w ruchu. Firma nie dysponowała wozem, więc kupiłem od jakiegoś fana tuningu czerwonego escorta, z niedorzecznym spoilerem. Znajomi zaczęli nazywać mój samochód "Ferrari", ale ja polubiłem to auto, głównie za jego niezawodność. W trasie sprawdzał się znakomicie a i nie palił przesadnie dużo.

Jeździłem głównie w dalekie trasy - okolicami firmy zajmowali się stażyści, ale chcąc zarobić trzeba było umieć zadbać i o dalszych klientów. Tego dnia upał był nie do wytrzymania, a do przejechania miałem ponad trzysta kilometrów. Wyruszyłem o świcie, by na rozpoczęcie dnia pracy znaleźć się w odległej filii. Klimatyzacja w wozie schładzała powietrze do miłych dziewiętnastu stopni, na drodze pustki - bajka. 


Zobaczyłem ją przy wyjeździe z miasta - stała w krótkich jeansach oraz kusym topie, machając gdy przejeżdżałem. Z reguły nie biorę autostopowiczów, ale że dziewczyna była ładna a ja w dobrym humorze, zatrzymałem się. Podbiegła raz dwa.
- Daleko Pan jedzie?
- No... tą drogą właściwie do końca.
- Wspaniale. Dziękuje, że się Pan zatrzymał - powiedziała sadowiąc się na siedzeniu pasażera - Jestem Sylwia.
- Ładne imię - palnąłem zanim zorientowałem się jaki to frazes. Roześmialiśmy się obydwoje.
- Dziękuję. Nie wygląda mi Pan na podrywacze.
- Przepraszam. Tak mi się powiedziało. Ale imię ładne.
- Jeszcze raz dziękuję. Także za to, że się Pan zatrzymał. Upał dzisiaj straszny a do tego nikt nie jedzie.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Nie za zimno?
- Nie - cała jestem mokra. Ten chłodek to jak zbawienie.
Spojrzałem na nią. Między piersi spływała właśnie kropelka potu, cudownie kontrastując z gęsią skórką, którą już zdążył pokryć się dekolt Sylwi. Zorientowałem się, że nie patrzę na drogę i odwróciłem wzrok. Może zbyt gwałtownie, bo Sylwia zorientowała się na co patrzyłem.
- Przepraszam. Nie chciałam Pana rozpraszać. 
- Nie... Ja tylko tak... - burknąłem niezręcznie
Sylwia sięgnęła do torebki i wyciągnęła jakąś apaszkę, która zaczęła składać, by udrapowana troche się okryć.
- Przykryje się, jeśli to Panu przeszkadza.
- Nie - zaoponowałem może nieco zbyt gwałtownie - to znaczy tak. To znaczy - nie przeszkadza mi, ale jak Pani chce.
- Mi nie przeszkadza. W końcu należy się coś Panu za to, że się Pan tak po rycersku zatrzymał, żeby wyciągnąć damę z opresji.
- Tak?
- Oczywiście - to mówiąc odłożyła apaszkę i poprawiła sobie dekolt tak, że jej pełne piersi były jeszcze lepiej widoczne. Sutki dokładnie odznaczały się przez cienki materiał. Przełknąłem ślinę. Chyba nieco zbyt głośno, bo Sylwia uśmiechnęła się i odprężyła w fotelu patrząc na drogę. Pokaz chyba zakończony. Trochę żałowałem, ale przecież czego mogłem wymagać. jechaliśmy w milczeniu. Zająłem się prowadzeniem i zamyśliłem. Dopiero po kilku minutach ponownie zerknąłem na Sylwię. Oczy miała przymknięte, a dekolt jeszcze bardziej uwydatniony. Musiał się rozsunąć, kiedy drzemała. Zapatrzyłem się trochę zbyt długo i do rzeczywistości przywrócił mnie dopiero szelest żwiru pobocza pod kołami auta. Otrząsnąłem się i sięgnąłem do schowka po butelkę wody. Trzask zamka obudził Sylwię, która spojrzała na mnie, później na siebie, uśmiechnęła się i ponownie odwróciła do mnie.
- Pokaz się podobał?
- Słucham? - udawałem, ze nie widzę topu, u którego góry widać było teraz właściwie połowę czekoladowych sutków.
- Pytam, czy się Pan napatrzył.
- Na nic nie patrzyłem.
- A to czemu? Przecież mówiłam, że się Panu należy. - To mówiąc podciągnęła cały top do góry, odsłaniając na chwilkę swoje pełne, nagie piersi. Musiała opalać się topless, bo na opaleniźnie nie odznaczały się białe ślady po staniku. Po chwili zakończyła pokaz.
- I jak?
- Bardzo ładne. Dziękuje. Teraz chyba jesteśmy kwita? - chciałem skwitować żartem.
- Nie wydaje mi się - odparła Sylwia. - Pan coś widział, ja też chcę. Szczególnie, ze on chyba też nie może się doczekać wyjścia na wierzch.
Faktycznie, kiedy spojrzałem w dół zauważyłem pokaźne wybrzuszenie swoich spodni. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, ze jej piersi były naprawdę wspaniałe. Sylwia niezrażona brakiem odpowiedzi sięgnęła między moje nogi i zaczęła głaskać go przez spodnie. Cały czas patrzyła na mnie, a ja zapragnąłem, żeby wyjęła go na wierzch i pieściła. Skręciłem na pobocze.
- Co Pan robi?
- Jak to co...? Zatrzymuje się, żebyśmy...
- O nie nie - skoro to zapłata za podwiezienie, to musi mnie Pan podwozić. Ja się zajmę resztą.
- Ale to niebezpieczne.
- Tak lubię.-  powiedziała i jednym szybkim ruchem rozpięła mi rozporek. Wsadziła rękę, namacała mój sztywny pręt i wyciągnęła na wierzch. Natychmiast gdy tylko ujrzał światło dzienne znalazł się w gorących ustach Sylwi. Trzeba przyznać, że dziewczyna znała się na rzeczy - od razu wepchnęła go sobie na całą głębokość. Niby nie mam dużego, ale połknąć tak na raz te siedemnaście centymetrów, to jest wyczyn. Jęknąłem, a ona zachichotała z moim kutasem w ustach i zaczęła ciągnąć jak odkurzacz. Jej głowa unosiła się i opadała. trudno było mi skoncentrować się na prowadzeniu, ale przecież jasno dała mi do zrozumienia, ze zrobi mi laskę tylko podczas jazdy. Byłem napięty jak struna i ostatkiem sił starałem się nie wjechać do rowu ani pod nadjeżdżające z przeciwka samochody. Zwolniłem, ale gdy Sylwia to zauważyła podniosła się i zapytała.
- Źle ciągnę? Lubisz inaczej?
- Nie - jest cudownie - odparłem nie czując podstępu.
- To noga na gaz i przyspiesz trochę. Chce czuć tego kutasa w ustach przynajmniej przy dziewiećdziesięciu na godzinę.
Przyspieszyłem więc, a ona dalej zajęła się polerowaniem mojego drąga. Czułem, że długo już nie wytrzymam, więc szepnałem "uważaj. Zaraz skończę" i chciałem się odsunąć. Wyjeła go na chwilę z ust.
- I chcesz wszystko ubrudzić? Kończ w ustach. Połknę wszystko.
Byłem bardzo wyposzczony, więc wiedziałem, że strzał będzie masywny. zawsze wtedy kończę większą niż przeciętnie ilością spermy. Poczułem, że zbliża się finisz. Sylwia też chyba poczuła, bo wbiła sobie mój sprzęt głęboko, tak że czułem jej przełyk i ręką pieściła jądra. Pierwszy strzał prawie odebrał mi przytomność. Sylwia natychmiast zaczęła się krztusić - tego było za dużo, by połknąć za jednym zamachem. Nawet jeśli sperma strzelała prosto do jej gardła. Mój kutas wysunął się z jej ust tak, że został w nich jedynie czubeczek, który wyrzucał z siebie kolejne porcje białego płynu. Moja mała obciągara w oczach miała łzy, ale zgodnie z obietnicą nie uroniła ani kropelki. Dopiero gdy mój fiut zaczął wiotczeć zauważyłem, ze cały ładunek wciąż tam jest. Miała tego pełne usta. Nie wypuszczając mnie spomiędzy warg zaczęła przełykać. Na cztery czy pięć razy. Gdy się z tym uporała, na powrót wciągnęła moją męskość, by się z nią pożegnać, ale także po to by ją wyczyścić. Potem schowała go w spodnie i zasunęła rozporek.
- Co się mówi? - zapytała
- Dziękuje? 
- Proszę bardzo. Ja też dziękuje. Ale byłeś wyposzczony. Chyba nigdy nie połknęłam na raz tyle spermy. W każdym razie nie jednego faceta.
Miałem o coś zapytać. Nawet już otworzyłem usta. Wtedy jednak Sylwia rozejrzała się po okolicy i niemal krzykneła.
- Stop, Proszę się zatrzymać. To tutaj. Wysiadam. Prawie przejechaliśmy.
Zatrzymałem się więc, a ona wyskoczyła. Odwróciła się jeszcze do mnie.
- Wieczorem będę wracać. Jeśli podobało Ci się moje towarzystwo...
I trzasnęła drzwiami...

Brak komentarzy: