wtorek, 18 kwietnia 2023

Pracowita #1

Moja dziewczyna ma ostatnio wyraźnie więcej pieniędzy. Mówi, że dostałą podwyżkę, ale pracujemy w tej samej, niewielkiej firmie, a pan Piotrowski nie daje podwyżek. "Stagnacja", mówi. "Nie rozwijamy się", "rynek jest słaby", "może po świętach" - słyszę to co roku. Skąd więc ta kasa?

Tego dnia znowu została po godzinach. Powiedziała, że musi tylko dokończyć pakowanie i góra za godzinę będzie w domu. Wychodząc, zauważyłem na tyłach samochód naszego szefa. Jego żona siedziała w środku i wyglądała na zniecierpliwioną. Poszedłem się przywitać. Okazało się, że mieli jechać do znajomych, ale jej mąż powiedział, że musi coś załatwić w pracy i podjechali tu po drodze.

Trzeba Wam wiedzieć, że firma pracuje dwanaście godzin dziennie. Rano jest pan Piotrowski, czasem z synem. W południe przychodzę ja i Kasia. Właściciel zmywa się koło piętnastej, a my siedzimy do dwudziestej i zamykamy na noc. Czasami któreś z nas przychodzi rano, żeby pomóc szefowi i wtedy wieczorem zostaje tylko jedna osoba. Natomiast żeby Piotrowski przyjechał tu po godzinach - to się nie zdarza. Tak samo chyba uważała jego coraz bardziej rozdrażniona małżonka. 

Cofnąłem się i przez boczne drzwi wszedłem na klatkę schodową. Najciszej jak umiałem otworzyłem drzwi na piętro i podszedłem pod niewielki pokoik, szumnie określany mianem "gabinetu szefa". Zajrzałem przez dziurkę od klucza, ale nic nie było widać. Przyłożyłem więc ucho do drzwi.

- No, wypnij się do mnie, jak ostatnio. Mówiłaś, że lubisz to robić.
- Ale wczoraj miał być ostatni raz.
- Wiem... ale dziś tego potrzebuję.
- Ale spłaciłam już naszą małą umowę.
- Wiesz ile ryzykuję, dając Ci tę podwyżkę? Żona sprawdza finanse. Co mam jej powiedzieć?
- Przestań, szefie. Wiem, że nie wpisałeś tego w księgi, tylko dajesz mi pod stołem.
- No tak... Ale to wciąż ryzyko!
- Ech. Dobra. Ostatni raz. Ale żadnego spuszczania się na tyłek. Albo spuszczasz się w środku, albo w papierowy ręcznik. Nie mam czasu się teraz myć.
- Jak sobie życzysz księżniczko.

Tu nastąpiła chwila przerwy, jakieś szarpanie, sapanie. A potem błogie westchnięcie o słowa:
- Och, jesteś taka ciasna.
I po chwili.
- Tak? Lubisz rżnąć moją młodą, ciasną dupę?

W tym momencie odskoczyłem od drzwi. Szok! Ale z drugiej strony, chciałem to zobaczyć. Pobiegłem do schodów i wspiąłem się na dach. Wiem, że kiedy położy się na brzegu i wychyli głowę, można zobaczyć co szef pisze na swoim laptopie. Stąd wiemy jakie porno lubi i że trzyma w szufladzie biurka butelczynę z jakąś gorzałą. Tym razem zobaczyłem jednak coś o wiele ciekawszego.

Moja Kasia, oparta o fotel dla gości, wypięta do pana Piotrowskiego, z absolutnym brakiem jakiegokolwiek wyrazu na twarzy i spocony, czerwony na ryju pięćdziesięciolatek, Wkładający owłosionego chuja między jej pośladki. Obsceniczne i wyuzdane. Wyjąłem telefon i zacząłem nagrywać. Tłumaczyłem sobie, że jako dowód w sprawie, ale wiedziałem, że będę sobie walił w kiblu, oglądając tę scenkę.

Nagranie miało sześć minut i kończyło się tym, że pan Piotrowski zastygł i wyjęczał coś, jakby przepraszająco, a następnie wyjął kutasa z dupy mojej dziewczyny i obficie spryskał podłogę swojego gabinetu. Nie ominął jej spódnicy i rajstop. Kaśka się wkurzyła, a on dał jej pliczek banknotów. Wtedy zamknęła się i wyszła bez słowa, podciągając po drodze majtki i rajstopy. Musiałem poczekać na dachu, aż wyjdzie, a następnie zbiec po schodach w taki sposób, żeby nie natknął się na mnie Piotrowski. Nie miałem kluczy i musiałbym koczować w środku do rana. Trudno byłoby się wytłumaczyć. 

Na szczęście kiedy delikatnie otworzyłem boczne drzwi, Kaśka dochodziła już do przystanku autobusowego. Ja zdecydowałem, że potrzebuję się przewietrzyć, ruszyłem więc w przeciwnym kierunku. Spacer dobrze mi zrobi...

Brak komentarzy: