niedziela, 15 maja 2022

Dług

Pamiętam, jak do niego weszliśmy. Byłem nawet pełen podziwu - facet musiał się nas spodziewać, a jednak nie ukrywał się, nie uciekał, nie barykadował w domu. Kulturalnie otworzył nam drzwi. Nawet żona była w domu. Weszliśmy jak do siebie. Nie protestował. Chłopaki ruszyli do barku z alkoholem, nalali sobie po kielichu i usiedli przy stole. On siedział na kanapie.

- Dobra, chłopie. Gdzie jest nasza kasa.
- Nie mam. Mówiłem przez telefon, że potrzeba mi kilku dni. Zgodziliście się.
- Szef się zgodził i dostałeś kilka dni. Rozmawialiście w zeszłą środę.
- To już? No tak... Miałem pewne problemy. Wydatki...
- To Twoja sprawa, a nie nasza. Wziąłeś towar, spodziewamy się zapłaty. Przecież wiesz jak to działa.
- Wiem - gość spuścił głowę. Rozumiałem jego rezygnację. W końcu na chatę wjechało mu trzech goryli, którzy właśnie osuszali jego skromne zapasy gorzały i robili się coraz bardziej skorzy do rozróby.

- Zostało ci coś? - zapytałem, by skierować rozmowę na odpowiednie tory.
- Kilka tabletek. W chlebaku - skinął głową w stronę kuchni, a łysy posłusznie przyniósł towar ze wskazanego schowka.
- O skurwiel... - powiedział Kajtek. - Tu jest najwyżej dziesięć tabsów. Gdzie reszta?
- Jeden taki rozprowadza. Miał mi przynieść dolę. Może tu być w każdej chwili. Serio. Miał być już dawno, ale dzwonił i... ma być w każdej chwili - powtórzył się facio i aż pot wystąpił mu na czoło.
- No to zaczekamy - mruknął Kajtek. Spojrzeliśmy po sobie, ale Kajtek dowodził.

Po pół godzinie picia chłopakom zaczęło się nudzić. Szczególnie, że wóda wyszła. Łysy podszedł do żony naszego klienta. 
- Ładniutka - rzucił w moją stronę. - Używasz czasem tego towaru? - zapytał ją. Skinęła niepewnie głową.
- O, super - ożywił się łysy - pani lubi się zabawić. To trzymaj tabletkę i łykaj. O, a teraz popij - podsunął jej pod nos resztkę whisky. Łyknęła, prawie się zakrztusiła, ale poszło.
- A teraz się zabawimy - powiedział do niej łysy, a ona już się uśmiechała.

*  *  *

Pamiętam, że ciągnęła nam na zmianę. Najpierw obsłużyła łysego, bo to był jego pomysł. Nie trzeba mu było dużo. Potem chętnie przyjęła Kajtka, który był szefem, więc wsadził jej przede mną. Mnie obciągnęła na końcu. Nie przeszkadzało mi to. Po wszystkim usiadła na kanapie obok męża, który bezskutecznie próbował zapiąć jej bluzkę, by zasłonić piersi. Laska tylko uśmiechała się i powtarzała, że chce się ruchać. 
- Jeśli pacjent nie pojawi się za pół godziny, to cię wyruchamy, maleńka. Nie bój się.
- Ta, chyba że mężulek ma coś przeciwko. Masz - dociekał łysy.
Facio tylko coś mruknął.
- Co? Nie słyszę - nabijał się łysy.
- Nie... - powtórzył zrezygnowany facecik.
- Nie, nie, nie. Pełnym zdaniem i z szacunkiem śmieciu. Wiesz chyba, że możemy tu bardzo narozrabiać.
- Nie mam nic przeciwko... - poczuł na sobie wzrok łysego, bo dodał - ... żeby panowie wyruchali moją żonę.
- I o to chodziło - powiedział łysy i chwycił kobietę za rękę, po czym wyprowadził do drugiego pokoju. Po chwili usłyszeliśmy miarowe pojękiwania i piski. Pięć minut później łysy wrócił zapinając pasek.
- Następny! - krzyknął w progu. Spojrzeliśmy po sobie z Kajtkiem. Widziałem, że nie ma jeszcze ochoty, więc wstałem i ruszyłem do sypialni.

Panienka leżała na łóżku, ale kiedy tylko mnie zobaczyła, poderwała się na czworaka i jak kotka zaczęła się do mnie łasić. Była nada i podobała mi się. Wyjąłem fiuta i kazałem jej się wypiąć, po czym wyruchałem ją na pieska. Zeszło mi się z kwadrans i pod koniec usłyszałem już pukanie do drzwi. Dokończyłem, podciągnąłem spodnie i otworzyłem. To był Kajtek.
- Pacjent przyniósł kasę. Trochę mało, ale jest minimum, które kazał przynieść szef. Trochę szkoda, że tak się pospieszył... - spojrzał na wypiętą dupcię - wystarczyłby mi kwadrans.
- Czekaj - powiedziałem mu i poszedłem do przedpokoju. Stamtąd krzyknąłem:
- Ktoś ma coś przeciwko, żeby i kolega trochę poruchał? Dziewczyna jest chętna. 
Odpowiedziała mi cisza, więc dodałem:
- Pytałem, czy ktoś ma cos przeciwko...
Tym razem doczekałem się odpowiedzi. Po dłuższej chwili usłyszałem głos faceta:
- Nikt nie ma nic przeciwko. Był cichy, na granicy płaczu. Zrobiło mi się żal. Ale Kajtek też usłyszał odpowiedź i własnie usłyszałem miarowe postukiwanie łóżka w ścianę, do którego dołączyły jęki kobiety. Towar, który rozprowadzał szef był naprawdę potężny.

Brak komentarzy: