środa, 23 września 2020

Treser #1

Mój chłopak jest bardzo zajętym człowiekiem. Pracuje sześć, czasem siedem dni w tygodniu, po przynajmniej dziesięć, a często dwanaście godzin na dobę. Robi karierę, chociaż nie wiem, czy pięcie się po szczeblach korporacyjnej kariery biurowej, w której perspektywa awansu wiąże się ze śmiercią któregoś z przełożonych można w ogóle nazwać karierą. On w to wierzy. Ale ma dopiero 25 lat. Ja z resztą też, ale ja nie wierzę w korporacje. Jestem raczej indywidualistką, która szuka sobie jakiegoś ciekawszego zajęcia. Takiego, w którym mogłabym się wykazać indywidualnymi umiejętnościami. Myślałam o otworzeniu własnej lodziarni, albo ciastkarni. Ale na to potrzebne są fundusze, które zarobić mogę chwilowo tylko jako kelnerka w sieciowej kawiarni. 

Z powodu tego, że mój chłopak, Andrzej, ciągle jest zajęty, ja zajmuję się wszystkimi naszymi sprawami. Ostatnio wymyślił sobie, że Funciak, jego pies, potrzebuje tresury. Moim zdaniem jest grzeczny i ułożony, ale Andrzej ma inne zdanie. Mówi, że powinien być "tip top". Kolega z pracy dał mu numer do jakiegoś specjalisty od psów, ale z powodu braku czasu to ja miałam pojechać z Funciakiem na pierwszą lekcję

Facet, który otworzył mi drzwi od razu zrobił na mnie wrażenie. Był po prostu niesamowity. Ciasny T-shirt opinał jego muskularny tors i ramiona. mięśnie rąk były z resztą dobrze widoczne także na przedramionach. Nogi ukryte były w spodniach od dresu. Cały lśnił delikatnie od potu, jakby właśnie skończył ćwiczenia. 
- Dzień dobry - powiedział.
Spojrzałam w jego błękitne oczy i uśmiechnęłam się.
- Dzień dobry. Ja z Funciakiem. Do tresury.
- Piękny kundelek. Zapraszam.
Weszłam do salonu, a z niego przeszłam na podwórko, gdzie stała szopa przerobiona na wygodne wnętrze z mnóstwem szafek i regałów, na których były różnego rodzaju kółka, piłki, sznury, zabawki do gryzienia i do rzucania, a także słoje z psimi przysmakami. Podwórko także było przystosowane dla piesków. Mieścił się tutaj tor przeszkód, obfitujący w terenowe przeszkody, rozległy trawnik a nawet wzgórze z pojedynczym, za to bardzo malowniczym drzewem. Usiedliśmy na sofie w szopie.
- Co zatem mam robić z Pani psiakiem?
- W zasadzie nie moim, tylko mojego... przyjaciela - jakoś nie mogłam zdobyć się na to, by powiedzieć temu boskiemu facetowi, że mam chłopaka. Jeszcze nie teraz. Dawno nie czułam się tak w obecności mężczyzny. Zdawało mi się nawet, że mam mokro.
- Niech będzie, że przyjaciela. Czy Funciak sprawia jakieś kłopoty?
- Absolutnie nie. 
- Nie słucha się?
- Słucha. Jest grzeczny.
- To na czym ma polegać moja rola?
- Chodzi o tresurę psa.
- Hmmm - zamyślił się mój Adonis. - W zasadzie wolę tresować suki.
"Pewnie że tak. Wytresuj mnie jak sukę" pomyślałam, kiedy on mówił dalej.
- Oczywiście tresura psa także wchodzi w grę. Rozumiem, że nie chodzi o poziom turniejowy, tylko o to, by Funciak był w formie? 
- Tak, chyba tak - odpowiedziałam, chociaż w wyobraźni widziałam już te silne ramiona ściskające mnie w talii i przyciągające do siebie. Nie wiem co się ze mną działo.
- Dobrze. W takim razie najpierw zaczniemy od aportowania. Czy Funciak to lubi?
- Nie wiem. Szczerze mówiąc, to nigdy się z nim tak nie bawiłam. 
- Sprawdźmy więc, zapraszam za mną...

Po godzinie spędzonej na bieganiu za Funciakiem, rzucaniu piłki, ringo i kawałka sznurka i skakaniu przez dużą rurkę byłam wykończona. Wyjaśniło się także dlaczego Adonis (tak postanowiłam go nazywać, bo pasowało jak ulał) był spocony, kiedy otworzył mi drzwi. Przez cały też czas wyobrażałam sobie co też mógłby zrobić ze mną. I miałam wielką ochotę to sprawdzić. Już sposób w jaki wymawiał słowo "suka" (oczywiście w innym kontekście) sprawiał, że robiłam się mokra. 

Kiedy wróciłam do domu, Andrzeja oczywiście jeszcze nie było i nie zapowiadało się, by miał szybko wrócić. Wzięłam więc sprawy w swoje ręce, bo po prostu musiałam sobie ulżyć i zmniejszyć ciśnienie, które opanowało moje ciało. Pieszcząc łechtaczkę paluszkami, myślałam o silnych dłoniach mojego tresera. 

Jeśli wstęp do opowiadania się spodoba, będzie kontynuacja. Proszę o komentarze. 

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dawaj dawaj, pisz dalej. Historia zapowiada się ciekawie, prawie jak każda. Byleby tylko nikt Funciaka nie wyruchał

Łukasz pisze...

chętnie poczytamy jak suczke wytresuje

Gosia Szymczyk pisze...

Och , ja też potrzebuję tresera. Ktoś się zajmie suczką?