sobota, 1 lutego 2020

Pierwszy wygrany projekt (#krótka historia)

Byłam nowa w firmie i mimo to, że nazywano mnie "obiecującą", nie mogłam równać się z wyjadaczami, z których większość stanowili mężczyźni. Pewne siebie, przebojowe, aroganckie dupki! Chodzili z szefem na bilard, golfa, palili cygara i pili drogą whisky. Mnie na te spotkania nikt nawet nie zapraszał i wiedziałam, że muszę sobie radzić sama. Najgorszy był Michał. Co chwila podsyłał bossowi prezenciki - a to kryształową karafkę jakiejś drogie brandy, a to skrzyneczkę kubańskich cygar, a to jedwabny krawat z najnowszej kolekcji. Niby na urodziny i z różnych okazji, ale kiedy okazją okazuje się "rocznica opicia pierwszej sprawy", wiadomo w czym rzecz. Michała projekty wygrywały prawie zawsze, a wiadomo, że za wygranym projektem szły ogromne premie. Tym bardziej zrozumiecie co przeżyłam, kiedy asystent bossa przybiegł do mnie i powiedział, że klient jest zainteresowany moim projektem

- Jola! Chyba Ci się udało! Klient chwycił. Powiedział, że musi to przemyśleć, ale bierze pod uwagę Twój projekt.
- Super! Na prawdę się przyłożyłam. Niepłatne nadgodziny, praca po nocach, w weekendy. Zaniedbałam męża i dzieci, żeby to przygotować. Mówisz, że mu się podoba?
- Tak. Chodź szybko. Boss chce się z Tobą rozmówić zanim pośle Cię do klienta, żebyś pochwaliła się swoim dziełem. 
- Serio? O, to faktycznie coś poważnego. Już lecę.

Zaprowadził mnie do prywatnej windy i pojechałam na górę. Boss czekał w sekretariacie. Chwilowo pustym. Tylko On i ja. Oczywiście on zaczął, przy czym mówił prawie szeptem.
- Jola, dobrze że jesteś. Świetna robota. Klient co prawda jeszcze się waha, ale myślę, że Twój urok osobisty załatwi resztę. Dasz radę?
- Pewnie, szefie. Dam z siebie wszystko.
- O, to to. To by pomogło. Wszystko to by było coś. Myślisz, że mogłabyś... no wiesz?
- Co szefie?
- No... nie chciałem Ci tego mówić, ale podobasz mu się.
- On mnie zna?
- Widział Cię, kiedy był tu poprzednio. Przedstawiałem mu zespół.
- To ten...
- Tak! Ten obrzydliwie bogaty facet, który zostawi u nas obrzydliwie wielką górę pieniędzy!
- I mam być dla niego... miła?
- Dokładnie.
- Co to znaczy?
- No nie wiem... Kobiety mają swoje sposoby. Poflirtuj z nim.
- Poflirtować? On na to pójdzie?
- Jeśli flirt mu się uda, mógłby.
- Co znaczy, że się uda?
- No... nie chcę nic proponować, ale jakbyś mu obciągnęła...
- CO?
- Ciiii... nic nie mówiłem. Po prostu to by przesądziło sprawę. A to przecież chwila moment, szas prast.
- Jeśli to takie szast prast, to może szef sam mu obciągnie?
- No, no! Tylko bez takich.
- Jak szef może...
- Dobrze, przepraszam, nieważne. Nic nie mówiłem. Po prostu z nim pogadaj. I pamiętaj, że ten projekt może przebić wszystkie projekty, które robimy w tym roku. Jest większy niż jakikolwiek inny projekt, który kiedykolwiek realizowaliśmy.
- Serio?
- Tak. To jeszcze kupa roboty oczywiście, ale docelowo tak właśnie będzie. A współpracę podpisujemy na to i przyszłe zlecenia. Dobra. Po prostu tam idź Jola i działaj!

Rozmawiałam z klientem pół godziny i niczego nie wywnioskowałam. Może, prawdopodobnie, zastanawia się, nie wie... Byłam coraz bardziej zdenerwowana, a jednocześnie nie mogłam nie zauważyć sposobu, w jaki patrzył na mój dekolt. Przeprosiłam i wyszłam do łazienki. Tam poprawiłam cycki (do góry), rozpięłam jeszcze jeden guziczek (od góry), przyjrzałam się sobie krytycznie i pomyślałam "raz kozie śmierć". Wróciłam do pokoju i zrobiłam to, czego ode mnie oczekiwano. W końcu obrzydliwie wielki projekt oznacza obrzydliwie wielką premię...

Po wszystkim wznowiliśmy rozmowy, Pan podziękował mi za mój czas i obiecał, że będziemy w kontakcie. Po tym wszedł szef i przejął mego rozmówcę. Poprosił, żebym zaczekała w sekretariacie. Asystent już tam był. Siedział za biurkiem i uśmiechał się tajemniczo. Po kwadransie wyszli śmiejąc się i poklepując po plecach. Szef odprowadził gościa do windy, a gdy drzwi się zamknęły, z niecierpliwością zapytałam o projekt.

- Nie, no Jola, wiesz jak jest. Zdecydowaliśmy się jednak na wersję Michała.
Zdębiałam.
- Co takiego?
- No tak. Jego pomysł jest lepszy, więc on będzie realizował. Przejął tego klienta.
- Ale przecież, ja... - tu zająknęłam się, bo co niby miałam powiedzieć.
- Nie bądź dzieckiem. Na prawdę sądziłaś, że obciągasz tak dobrze, że facet postawiłby na to kilkadziesiąt milionów? - tu spojrzał na asystenta i obydwaj wybuchnęli śmiechem. Miałam łzy w oczach.
- Dlaczego...?
- A, wiesz... urządziliśmy tu sobie mały zakład. Piotrek - tu wskazał ręką na asystenta - powiedział, że za nic tego nie zrobisz. Ale ja wiedziałem, że jesteś ambitna i, o proszę, płać.
Piotrek wstał i położył na dłoni szefa sto złotych. Boss rozprostował papierek, popatrzył na niego pod światło i wesołym głosem powiedział:
- No to zapraszam na pizzę. Ja stawiam, - po czym zerknął na mnie i poprawił się - to znaczy, oczywiście, Jola stawia.
I znów wybuchnęli śmiechem.

Brak komentarzy: