wtorek, 11 grudnia 2018

Zemsta z Profesorem

Kiedy dowiedziałam się, że mój chłopak mnie zdradza, oczywiście bardzo się zdenerwowałam. Jednak zamiast robić mu scenę, postanowiłam rozegrać to nieco inaczej. Najpierw jednak ochłonęłam, bo zemsta to danie, które najlepiej smakuje na zimno. A gdy już ochłonęłam, postanowiłam zrobić coś takiego, co zapamięta na zawsze. Co będzie go prześladować, przynajmniej do końca studiów.

                    

W tym celu zaprosiłam do domu naszego profesora od historii pod pretekstem korepetycji. To starszy i, jeśli mam być szczera, zupełnie nieszczególny facet. Grubawy, łysiejący - taki, którego żadna młoda dziewczyna nie wzięłaby sobie, gdyby nie był obrzydliwie bogaty. A nie jest.

Tym razem jednak to mógł być jego szczęśliwy dzień. Plan zakładał, że zobaczy mnie nago. A, mówiąc nieskromnie, nie jestem brzydka. Poważnie - myślę, że jakbym się postarała, to mogłabym mieć dowolnego faceta. Mam niezłe, duże piersi, szczupłą figurę, kształtny tyłek i jestem wysportowana. Zestawienie z profesorem na prawdę wkurzy mojego chłopaka.

Po wyjawieniu planu, profesor nie był nastawiony bardzo entuzjastycznie, ale ostatecznie zgodził się pomóc. Pomyślałam, że kiedy już będę nago, zmieni podejście do tego "eksperymentu". Ustawiłam go więc naprzeciw aparatu i szybko zrzuciłam z siebie ubranie. Ustawiłam samowyzwalacz i ustawiłam się obok profesora w ponętnej pozie. Po kilku próbach udało mi się zrobić świetne zdjęcie, które z pewnością wkurzy mojego chłopaka. Ja naga, obejmująca profesora za szyję. On ubrany, stojący za mną z ponurym wyrazem twarzy, zdającym się mówić "kolejna, mam takich na pęczki". Idealnie.

Kiedy migawka pstryknęła, odwróciłam się do pana profesora, żeby mu podziękować buziakiem w policzek, ale on nachylił się i wpił ustami w moje usta. Poczułam jego język na wargach i rozchyliłam je. To było dziwne, ale podniecające. Nie tak obleśne, jak myślałam, że będzie. Smakował pastą do zębów. Wtedy wpadłam na jeszcze lepszy pomysł.

Poprosiłam profesora, żeby się rozebrał, co po naszym pocałunku zrobił nawet dość chętnie, a sama ustawiłam zoom w aparacie, żeby lepiej wykadrować zdjęcie. Gdy był już nagi, kucnęłam przed nim w pozycji, która miała udawać robienie laski. Moja głowa zasłaniała przyrodzenie profesora. Aparat pstryknął, ale efekt nie był zadowalający - było widać, że udaję. 

W czasie kilku wykonanych powtórek penis profesora zesztywniał, a ja zrozumiałam, że żeby zdjęcie wyglądało przekonująco, naprawdę muszę wziąć go w usta. Ponownie przestawiłam aparat, żeby w obiektywie znalazła się kanapa, usadziłam profesora na jej oparciu, a sama ustawiłam się na czworaka na siedzisku. Dwie próby i miałam upragnioną fotkę. Był na niej profesor, siedzący na oparciu i patrzący w dal bez wyrazu, kutas profesora w moich ustach i ja, naga z wypiętym tyłkiem i dobrze widocznym biustem. Wyszło świetnie.

Musicie wiedzieć coś o mnie. Otóż lubię seks. Od dawna nie kochałam się z nikim, poza moim chłopakiem. To on nauczył mnie głębokiego gardła, dlatego nie robiłam tego nikomu innemu. Ale teraz i tak miałam już w ustach innego penisa, więc nic nie stało na przeszkodzie... Tak, dobrze się domyślacie - wzięłam go głęboko, aż poczułam w przełyku. I to mu się spodobało. Ja jednak się opamiętałam i odsunęłam od niego.

Dopiero wtedy profesor zaczął przejawiać inicjatywę. Powiedział, że skoro na tyle sobie pozwoliłam, to on też chciałby na coś sobie pozwolić. Wystraszyłam się, że będzie chciał seksu, a nie czułam się na to gotowa. On jednak powiedział, że chciałby tylko poczuć jeszcze raz smak takiej młodej cipki. Po chwili położyłam się na kanapie z rozłożonymi nogami, a mój profesor historii zanurkował między nie. Kiedy poczułam jego język, pomyślałam, że jest tak, jak z moim chłopakiem. Jakże się myliłam.

Doszłam dosłownie w moment, po czym docisnęłam jego głowę ręką i szczytowałam jeszcze raz. Profesor okazał się jakimś pieprzonym ninja minetki. Lizał mnie z niesamowitą po prostu wprawą. Był dokładnie tam, gdzie powinien, a jego język sprawiał wrażenie, że jednocześnie jest w mojej cipce, dupci i jeszcze liże łechtaczkę. Dochodziłam raz za razem. W końcu miałam dość! Pierwszy raz w życiu byłam w stu procentach zaspokojona. A to zasługiwało na nagrodę.

Czym prędzej uruchomiłam aparat, by pstrykał fotkę za fotką i na powrót dobrałam się do kutasa starszego pana. Zdążył już opaść, ale w moich ustach szybko znów stał się sztywny. Obciągałam go szybko i głęboko, tak jak umiem najlepiej. Co jakiś czas patrzyłam w obiektyw. Takie zdjęcia to coś nowego. Kiedy poczułam, że dochodzi, odsunęłam się od niego i lizałam tylko czubeczkiem języczka, nie przerywając nawet kiedy kończył. Zadbałam o to, by aparat strzelił fotkę, na której trzymam mokrego penisa na ospermionym języczku i patrzę prosto w obiektyw. Myślicie, że mój chłopak się wkurzy? 

Postanowiłam dać mu te zdjęcia na wykładzie z historii. Specjalnie w tym celu zaciągnęłam go do pierwszego rzędu, gdzie usiedliśmy. Tuż przed rozpoczęciem zajęć dostałam jednak sms od koleżanki, która powiedziała mi, że Maciek mnie zdradza. Okazało się, że zaszła pomyłka. Sprawa się wyjaśniła zanim zdążyłam dać mu zdjęcia. I wtedy na salę wszedł profesor i ruszył w stronę katedry, obok której siedziałam z moim chłopakiem...

Opowiadanie powstało na podstawie historyjki obrazkowej nr 164 ze STREFY PREMIUM bloga podniety.bogspot.com. Tam też znajduje się więcej, większych zdjęć, których część została użyta w miniaturkach.

Brak komentarzy: