czwartek, 24 maja 2018

Przypadek, który chodzi po ludziach

Na początku przyda się kilka wyjaśnień. Słowem wstępu. Mieszkam w domu jednorodzinnym w niewielkiej miejscowości. Razem z mężem. Planujemy dzieci, ale na razie bezskutecznie, toteż mamy dla siebie sporą powierzchnię mieszkalną. Czasem się tu nawet gubimy. Mieszkamy tu od niedawna, a dom kupiliśmy od małżeństwa, które doczekało się tutaj szóstki (!!) dzieci. Dlatego ciągle nie tracimy nadziei - taka przeszłość tego miejsca to dla nas dobra wróżba, chociaż lekarze twierdzą, że mamy marne szanse na dzieci. Obydwoje pracujemy w domu, więc jesteśmy razem cały czas. Ani jednak to, ani trudności w spłodzeniu potomstwa nie osłabiły naszego związku. Mieszkamy więc sobie, przebywamy obok siebie, a kiedy tylko chcemy, uprawiamy namiętny seks. Nawet w środku dnia.

                    

Tak było i tego razu. Robiłam właśnie mężowi laskę, kiedy ten pracował przy komputerze. Uwielbiam to robić, chociaż on mówi, że nie może się skupić, kiedy akurat robi coś ważnego. Tym razem coś nie zgadzało się w finansach, więc sprawa była poważna. Ale ja miałam straszną ochotę. Dlatego w przezroczystej podomce wlazłam pod stół i lizałam go delikatnie po penisie i jajkach, żeby nabrał ochoty. Nie przeganiał mnie oczywiście, ale i nie był zainteresowany. Kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, zażartował nawet, że może ktoś go zastąpi i będzie mógł w spokoju popracować.

Poszłam otworzyć drzwi, szczególnie, że spodziewałam się listonosza z zamówioną dwa dni wcześniej paczką. Istotnie, na progu stał listonosz, którego zaprosiłam do środka i zaczęłam wypełniać przyniesione kwitki (potwierdzenie odebrania i jakąś żółtą karteczkę). Dopiero gdy oddawałam dokumenty, zauważyłam, że listonosz dziwnie na mnie patrzy. No tak, stałam przed nim tylko w tej prześwitującej podomce. Wszystko doskonale widział. Rozejrzałam się w panice, ale na wieszakach nic nie wisiało. Mąż musiał schować płaszcze do szafy, wraz z pierwszymi dniami wiosny. Zażenowana zakryłam się rękoma. Wtedy on też zaczął wyglądać na zmieszanego - zorientował się jak bezwstydnie na mnie patrzył.
- Przepraszam - powiedział
- Za co? - zapytałam
- No, za gapienie się. Nie powinienem.
- Skoro tak wyszłam, to sama się prosiłam.
- Tak pomyślałem właśnie - uśmiechnął się delikatnie.
- Że chciałam, żeby Pan mnie widział?
- A tak było - uśmiech poszerzył się.
- Nie wiem. Chyba nie - zdjęłam ręce z piersi, jakbym sama chciała je obejrzeć.
- To piękny widok.
- A dziękuję. Podoba się Panu? - delikatnie się odsunęłam, żeby miał lepszy widok. Nie wiem czemu. Może dlatego, że już i tak wszystko widział, kiedy wypełniałam dokumenty, a może dlatego, że był jednak przystojnym mężczyzną, choć pewnie o dekadę starszy ode mnie i od męża.
- Jeszcze jak. Jest Pani piękną kobietą. To piękne ciało. Te uda, biodra, piersi, usta...
Podobało mi się to, co mówił. I nadal byłam napalona i niezaspokojona. Odwróciłam się w stronę gabinetu męża, ale nie dobiegał z niego żaden odgłos. Podeszłam do listonosza, wyciągnęłam rękę i czubkami palców dotknęłam jego piersi. Nie myliłam się - był umięśniony.
- Och, Pan ćwiczy - powiedziałam jak pierwsza lepsza naiwna blondynka. A jestem ruda.
- To od tej torby - podniósł do góry torbę, z której aż wysypywały się listy i przesyłki. Nie umknęło mojej uwadze, że zrobił to bez najmniejszego wysiłku.
- To mnie pewnie też by Pan uniósł.
- Och, Pani to pewnie jeszcze lżejsza niż ta torba.
Roześmiałam się, pozwalając by podomka, teraz już rozpięta, rozchyliła się nieco zbyt mocno.
- A co Pani robiła w takim stroju?
- Ach - postanowiłam powiedzieć prawdę - robiłam mężowi dobrze ustami.
Wykonał ruch, jakby chciał się rzucić do ucieczki.
- To mąż w domu?
- Tak. Ale spokojnie, pracuje w gabinecie po drugiej stronie. Jesteśmy bezpieczni - puściłam do niego oko.
- Ach, skoro tak... - odstawił torbę i przycisnął mnie do siebie. Faktycznie był bardzo umięśniony. Podobało mi się. Prawdziwy facet!
- Skoro tak, to co - zapytałam filuternie, nadając głosowi ton kotki w rui.
- Skoro tak, to może chciałaby Pani kontynuować? Tylko... może niekoniecznie z mężem?
- Cóż, faktycznie mówił Pan, że podobają mu się moje usta.
Uśmiechnął się, a ja rozpięłam mu rozporek i kucnęłam. Włożyłam mu rękę w spodnie i chwyciłam w dłoń wielką, mięsistą pałę. Nie stała jeszcze, ale była gruba, choć wiotka. Wyciągnęłam mu ją przez rozporek. Była imponujących rozmiarów. Chyba nigdy jeszcze takiej nie widziałam. Podobno ogolone wyglądają na większe, ale ta była cała zarośnięta czarnymi, kręconymi włosami. Zaczęłam poruszać ręką i czułam, jak pulsuje, stając do pionu. Podniecona przywarłam do niej ustami.

Przyjemnie było lizać tę wielką pałę. Nawet owłosienie mi nie przeszkadzało, szczególnie, że w pełnym wzwodzie w usta byłam w stanie wziąć co najwyżej żołądź. Ale ssałam go i lizałam z dużym zapamiętaniem i, nie ukrywam, przyjemnością. On tylko mruczał z cicha, chociaż ze wszystkich sił starałam się go doprowadzić do spustu. Pomyślałam, że jakby spuścił mi się w usta, to takie przypadkowe obciąganko z nieznajomym podnieciło by mnie na tyle, że sama mogłabym dojść. Tak, zdarzało się już wcześniej, że dochodziłam podczas robienia loda, gdy byłam bardzo podniecona. Ssanie kutasa uważam za bardzo wyuzdaną i podniecającą czynność. Ten jednak dojść nie chciał i w końcu musiałam dać za wygraną. Nie chciałam jednak wypuszczać z łap takiej pały, kiedy już sama do mnie przyszła, a że nie miałam na sobie majteczek... Krótko mówiąc, oparłam się o ścianę i zaprosiłam skinieniem głowy. Nie wahał się ani chwili. Był dla mnie zbyt duży, ale za to cały mokry od moich soków, szybko utorował sobie drogę do cipki i wsunął w nią z przyjemnym mlaśnięciem.

Doszłam od razu. Serio. Ledwo znalazł się we mnie i rozciągnął moje wnętrze, ocierając o wszystkie ścianki jednocześnie. W dodatku wygięty w górę od razu dotarł tam, gdzie trzeba. Zacisnęłam mięśnie na jego penisie, a moja cipka pulsowała. On tymczasem, nie zważając na mój orgazm, zaczął posuwać. Nie był delikatny. Wiedziałam, że robi dobrze sobie, ale chciałam, żeby sobie dogodził, szczególnie, że tym samym przeciągał mój orgazm. Czułam się cudownie, aż do chwili, kiedy spuścił się we mnie. Od razu otrzeźwiałam. To było coś, czego na pewno nie powinnam była robić - pozwalać obcemu facetowi spuszczać się w mojej cipce, kiedy staramy się z mężem o dziecko. Przyjemność mieszała się z szokiem. Oparłam się o ścianę całym ciężarem. On coś mówił, ale nie docierało do mnie. Kiedy oprzytomniałam, już go nie było. Na podłodze leżała zamówiona paczka.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Super! Jak zawsze trzymasz poziom. Oby tak dalej

Anonimowy pisze...

O jak super! 2 opowiadania w jednym miesiącu, jak za dawnych czasów. Jak zawsze super się czyta! Dzięki
bbbbbq