piątek, 4 maja 2018

Małżeństwo niedoskonałe

- Jak mogłaś to zrobić, Ty zdziro?! - Głos Ludwika niósł się echem po całym korytarzu.
- A co takiego zrobiłam? Nic nie zrobiłam!
- Puściłaś się z tym fircykiem, co ma sklep z garniturami!
- Sam chciałeś, żebym mu weszła do łóżka! - odparła Zuzanna trochę już zirytowana wrzaskami męża.
- Ale musiałaś pozwolić mu w dupę? Uwielbiam Twoją ciasną dupcię i wiesz o tym!
- Co Ci poradzę, że bał się, że mnie zapłodni. A samo obciąganie to było za mało, żeby przepchnąć ten Twój pomysł z dostawą.
- Ale mogłabyś nie robić tego z nimi wszystkimi.
- Sam mnie namawiasz, Ludwiku. Wczoraj ten od garniturów, jak mu tam...?
- Ernest.
- Właśnie. Ernest, co się boi spuszczać w babie, żeby go na dziecko nie złapała, gej jeden. Wcześniej ten Twój były szef.
- No co do niego, to przecież nic Ci nie kazałem.
- Zasugerowałeś. A wcześniej ten Twój walnięty koleżka, który posuwał mnie całą noc, kiedy Ty drzemałeś pijany przy kominku w tym jego domku myśliwskim.
- Myślałem, że jak ma taki domek, to ma jakąś kasę, na którą można go stuknąć.
- Pomyliłeś się. Kolejny goły jak mysz kościelna.
- Ale mam nowy pomysł.
- No ciekawe - kłótnia, jak widać, zakończyła się równie szybko jak się zaczęła. Jak zawsze z resztą.

                    

- O, wiesz co? - zapytał Ludwik leżąc po upojnych dwóch godzinach w ich wielkim łożu i paląc papierosa bez filtra, co robił jedynie po długim i wycieńczającym akcie miłosnym.
- Co? - odpowiedziała pytaniem Zuzanna, opierająca głowę na jego torsie.
- Mogłabyś się puścić z tym facetem od wyścigów.
- A Ty znowu. Nie wstyd Ci? W takiej chwili?
- No co? To idealna chwila. Obydwoje jesteśmy zaspokojeni, więc to będzie zwykły interes.
- I zaraz mi jeszcze powiesz co mi wolno, a czego nie.
- Nic Ci nie powiem. Mam do Ciebie zaufanie.
- Ale jak temu też pozwolę w tyłek...
- Temu możesz co chcesz, jeśli tylko efekt będzie zgodny z oczekiwaniami.
- A jakie są nasze oczekiwania?
- Niech podpisze kontrakt na transport tych swoich wyścigówek. Najlepiej na cały sezon.
- Tylko tyle?
- To mało?
- Za mój tyłek...?
- Nie mówiłem, że musi być w tyłek.
- Dobra, spróbuję mu tylko obciągnąć. Jeśli będzie trzeba, to z połykiem.
- Plotka głosi, że lubi po hiszpańsku.
- O, fajnie. Dawno nie miałam.
- Jak to dawno? A przed chwilą?
- Chodziło mi, że dawno z nikim nie miałam z tych naszych służbowych kontaktów.
- A to co innego - usta pary ponownie spotkały się w pocałunku. Papieros dogasł na popielniczce, kiedy zniknęli pod kołdrami.

*  *  *

- I jak poszło, kochanie?
- Nie wiem.
- Co znaczy, że nie wiesz? Podpisał?
- Nie.
- Czemu?
- Chciał, żebym mu zostawiła te papiery do przejrzenia.
- Przecież miałaś mu obciągnąć właśnie po to, żeby podpisał od razu.
- I obciągnęłam. A on powiedział, że musi je przejrzeć z prawnikami.
- No nie! Podrzucić mu papiery to i ja mogłem. Teraz nas spławi!
- To co niby miałam zrobić?
- Miałaś mu zrobić dobrze, żeby przestał myśleć.
- I zrobiłam. Wyruchał mi cycki, usta. Spuścił się na twarz. Potem jeszcze raz mu obciągnęłam, tym raze z połykiem. A potem jeszcze wylizał mi cipkę. I był w tym bardzo dobry. A potem, choć chciałam więcej, powiedział, że ma spotkanie i wyszłam.
- To drań. Wiedział, że jesteś moją żoną?
- Oczywiście. Powiedziałam mu od razu. 
- Założyłaś tę sukienkę z dekoltem?
- Tak. Tę w której prawie widać mi sutki. Mówię Ci, że zrozumiał przesłanie. Tylko nie podpisał papierów.
- Wiesz co? Jutro pójdziesz tam jeszcze raz.
-I co?
- I zrobisz co będzie chciał, ale tylko jeśli podpisze papiery.
- Jak chcesz. A teraz zrób mi drinka, a ja idę pod prysznic. Zmęczyłam się.

*  *  *

- Cześć Kochanie. Masz jakieś dobre wieści?
- Nie wiem, czy takie dobre. Chyba i dobre i złe.
- Co to znaczy? Podpisał?
- Podpisał.
- No, to dobre wieści.
- Ale musiałam mu dać w tyłek.
- Znowu? - uśmiech Ludwika spełzł z jego twarzy.
- Nie no, temu pierwszy raz przecież.
- No tak. A nie tam - Ludwik machnął ręką - grunt, że podpisał.
- Ale jakim kosztem. Przez tydzień nie będę mogła usiąść.
- Aż tak źle?
- Był duży, ale jak dowiedział się, że dam mu dupy to jeszcze stwardniał i urósł. A do tego założył jakąś nakładkę z wypustkami. Kolcami właściwie. Czułam się, jakby wsadził mi w dupę kaktusa. Dużego kaktusa.
- To zbok.
- Powiedział, że za taki kontrakt należy mu się coś specjalnego. Odwołał dwa spotkania, żeby dłużej mnie rżnąć. Tak powiedział.
- Skurwiel.
- Powiedział też, że przez tę nakładkę nic nie czuje, więc może to robić godzinami. I robił. Chyba ze dwie godziny się wypinałam. A na koniec zdjął to ustrojstwo i wsadził mi w cipkę. I tak dokończył.
- Przykro mi kochanie. Ale mamy to z głowy. A dzięki temu kontraktowi jakiś czas możesz tego nie robić.
- Wyliżesz mnie, jak wyjdę z wanny?
- Oczywiście moja droga.
- To do zobaczenia. I zrób mi drinka. Mocnego.
- Tak jest, moja bohaterko - Ludwik wysłał żonie buziaka i ruszył do barku. Był zadowolony. Spisała się na medal, uznał przeglądając podpisane dokumenty.

Jeśli podobają się Wam opowiadania pisane dialogami i chcielibyście kolejne, lub kontynuację tego, dajcie znać w komentarzach.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Podobaja bardzo!

Anonimowy pisze...

Są niesamowite! czekamy na więcej!

napal0na pisze...

Świetne opowiadania ! Czekam na więcej i zapraszam do siebie ;-)