piątek, 30 listopada 2012

Szef na obiedzie (soft)

Jeszcze z pracy zadzwoniłem do żony.
- Ela? Cześć Kochanie. Słuchaj - wiesz, że miałem spotkanie z szefem? I jakoś tak wyszło, że od słowa do słowa zaprosiłem go na obiad. Ugotuj coś dobrego - przyjedziemy razem zaraz po pracy.
- Jakoś tak wyszło? No pięknie. Dobra - coś wymyślę. Do zobaczenia.
Ela zawsze była bardzo wyrozumiała i potrafiła improwizować, więc o obiad nie musiałem się martwić.


Późnym popołudniem dotarliśmy do mojego domu. Zaparkowałem na podjeździe i zaprosiłem szefa.
- Elu, to jest mój szef Eryk. Eryku, to moja żona Ela. - dokonałem prezentacji. Od razu zauważyłem błysk w oku Eryka - straszny był z niego babiarz. Nie przejąłem się jednak, bo Ela przecież potrafiła się odgryźć w razie czego. Weszliśmy do salonu, stół był już zastawiony więc zasiedliśmy czym prędzej, bo po całym dniu w biurze apetyty mieliśmy jak wilki. Okazało się jednak, że danie główne jest w piekarniku, więc mamy jeszcze parę minut, nalałem więc do szklaneczek złocistego trunku i zasiedliśmy, by wszyscy bliżej się poznać, a właściwie zapoznać Elę i Eryka. Nawet nie zauważyłem, kiedy na miłej rozmowie spędziliśmy czas wystarczający do wypicia całej butelki, ale najwyraźniej tak się stało, gdyż po chwili rozlałem do szklanek resztę zawartości.
- Mięso! - krzyknęła Ela wybiegając do kuchni, gdy tylko uświadomiła sobie ile to czasu spędziliśmy na pogaduszkach.
- Bardzo ładnie mieszkasz - powiedział Eryk rozglądając się po pomieszczeniu. 
- Dzięki.
- Żonkę też masz piękną.
- Za ten komplement także dziękuję, zarówno w imieniu swoim jak i żony.
- Co w imieniu żony? - zapytała Ela wnosząc dymiący półmisek - Trochę się przypiekło, ale udało się uratować, mam nadzieję.
- Wygląda pięknie. - powiedziałem.
- W imieniu żony dziękował za komplement. - uzupełnił moją wypowiedź Eryk.
- Ach tak? A czemu to komplementy pod moim adresem sypią się, kiedy nie ma mnie w pokoju? - Ela podparła się pod boki.
- Nic straconego, mogę powtórzyć - odparł Eryk i puścił mojej żonie oczko. Właśnie wtedy zorientowałem się, że z nią flirtuje. Uznałem jednak, ze to niewinne zabawy, więc przestałem zajmować się tym tematem a zacząłem kroić pieczeń.

Obiadem delektowaliśmy się dobrą godzinę, racząc się przy okazji wódeczką, bo jak powiedział Eryk "Do posiłku najlepsza jest czysta. nie zmienia smaku potrawy i nie chłodzi zbytecznie wnętrza". Musiał być już lekko wstawiony, ale po pierwszej butelce wszyscy byliśmy trochę trąceni. Po obiedzie Ela znosiła naczynia ze stołu, a my zasiedliśmy na fotelach racząc się wybornym Porto i doskonałym Cygarem. Odprężyliśmy się, więc gdy Ela do nas dołączyła, kończyliśmy właśnie butelkę i muszę przyznać, że czułem się, jakbym sam ją wypił. Głowa ciążyła mi trochę, a pokój zdawał się wirować. Ze zdziwieniem stwierdziłem jednak, że nie było to przykre uczucie - czułem się trochę jakbym unosił się tuż pod sufitem. Jakby z góry widziałem, że żona siada coraz bliżej Eryka, że rozmawiają o czymś, czego ja nie słyszę, że śmieją się. Później przez chwilę miałem jeszcze wrażenie, że Ela siada na kolanach mojemu szefowi, że on zaczyna macać jej tyłek... ale uznałem to za majaczenia. Potem zupełnie odpłynąłem.

Obudziłem się rano, na sofie, we wczorajszym ubraniu. Powlekłem się do sypialni. Ela spała jeszcze, okryta tylko cienką narzutką leżała na plecach, z rozrzuconymi kończynami i piersiami na wierzchu. Gdy podszedłem, by ją obudzić wyjęczała tylko "Eryk?". Krew zmroziła się we mnie. Szarpnąłem mocniej, aż otworzyła oczy. 
- Ach, to Ty kochanie. Obudziłeś się?
- Ela! Co tu się działo?
- No a co się miało dziać? Ty usnąłeś, Eryk nie był w stanie iść do domu, więc położyłam go tutaj...
- Spałaś z nim?
- A wiesz... jakoś tak wyszło...
- Jakoś tak wyszło?
- Taaaa... aha - Eryk wziął Twój samochód, więc będziesz musiał jechać do pracy autobusem. Tylko pospiesz się, bo już strasznie późno...

1 komentarz:

Bler pisze...

W końcu pisałem, że to soft... Czytaj dalej - jest więcej pikanterii :-)