wtorek, 18 września 2012

Wieczór kawalerski współlokatora cz.1

Będąc studentem miałem niesamowicie seksowną dziewczynę. Marzenie wszystkich facetów na roku, a skłonny byłem przyjąć do wiadomości, że i wiele dziewczyn o niej myślało. Długie blond włosy, kształtne, jędrne piersi, śliczny tyłeczek, nogi do samej ziemi, twarz niezwykle uwodzicielska - była nieziemska. Do tego potrafiła się gustownie ubrać, pozostając przy tym niezwykle seksowną. Kiedy szliśmy korytarzem oglądali się za nią wszyscy. Bez wyjątku. Nie było na wydziale osoby, która nie spoglądałaby na nią ukradkiem podczas wykładów, a kiedy krzątała się po laboratorium dało się słyszeć westchnienia za kazdym razem, kiedy schylała się do dolnych szuflad, albo sięgała po instrumenty z górnych półek, stając na palcach. Muszę przyznać, że pomimo naturalnej zazdrości, jaką wtedy czułem, bardzo mi to pochlebiało. Zosia jak żadna inna potrafiła zwrócić na siebie uwagę męskiego towarzystwa także w czasie imprez w akademiku. Ubrana w obcisłe body i krótką spódniczkę robiła furorę na dyskotekach, ale tańczyła głównie ze mną. Mówiła, że kiedy tańczy z innymi czuje się niezręcznie, gdy ją obejmują i zdecydowanie woli, kiedy ja to robię. Lubiła za to czuć na sobie ich wzrok.


Brak komentarzy: