Wróciłam do domu wyjątkowo napalona. Szukałam mojego narzeczonego... przepraszam - męża. Wciąż nie mogę się przyzwyczaić, a przecież minęły już trzy miesiące. Więc... szukałam mojego męża, ale wyglądało na to, że nie ma go w domu. Dla pewności zajrzałam jeszcze do garażu i proszę - oto spod auta wyglądała dolna połowa męża, ubrana w ten jego kombinezon mechanika, który wkładał grzebiąc w samochodzie. Podkradłam się cichutko, kucnęłam obok i zaczęłam delikatnie masować jego krocze.