piątek, 10 czerwca 2016

Rozmowa o Pracę

Jestem rekruterem. To znaczy, że moim głównym zadaniem w firmie jest wyszukiwanie nowych pracowników, a następnie sprawdzanie ich kompetencji i przekazywanie do odpowiedniego działu we współpracy z dziewczynami z działu kadr. Nudne? Otóż nie zawsze. Ta praca, tak jak każda ma wady i zalety.


Wady są oczywiste - sam niczego nie wytwarzam. Nie jestem nawet trybikiem, który brałby udział w wyprodukowaniu produktu finalnego (brzmi mądrze). Często pracuję sam i nie współpracuję z nikim w firmie (poza dziewczętami z kadr), zatem mało kto wie kim jestem. Rekrutuję głównie pracowników dla naszych filii, więc w centrali znają mnie bardziej z widzenia niż ze słyszenia. Pracownicy filii zaś znają mnie jedynie z tych czasów, kiedy jeszcze u nas nie pracowali i często nie poznają.

Zaletami są większa swoboda, luźniejszy czas pracy oraz to, że nie robię dzień w dzień tego samego. Spotykam się z wieloma osobami, co także jest ciekawe. Co więcej poznaję nie tylko ludzi pasujących do profilu firmy, ale także całą masę dziwolągów, z którymi z racji obowiązków służbowych muszę spędzić około godziny na rozmowach, więc udaje mi się dowiedzieć o nich czegoś ciekawego.

Dzisiaj jednak chciałem opowiedzieć o sytuacji niespotykanej (choć wielu myśli, że zdarza mi się to na porządku dziennym - otóż nie!), ale bardzo przyjemnej. Chodzi mi mianowicie o Panią Marzenkę, którą rekrutowałem na stanowisko asystentki działu wytwarzania do naszej filii w niedużym miasteczku na wybrzeżu.

Pani Marzenka, bo tak zwracałem się do niej w czasie naszego pierwszego spotkania, była uroczą brunetką o pięknej, złocistej cerze (opalanie na słońcu to jednak coś więcej niż solarium), nienagannych wymiarach i zmysłowym uśmiechu. Wcześniej pracowała sezonowo w barze na plaży, co zdaje się potwierdzać jej niezaprzeczalne walory. Teraz mogę już o niej napisać, gdyż sytuacja ta miała miejsce parę lat temu i nikt nie skojarzy o kogo może chodzić.

Rozmowa nie szła najgorzej, ale Marzence niestety zabrakło umiejętności w pracy na komputerze, co w barze nie było kwestią, a u nas podstawowym wymogiem. Jednak rozmawiało się bardzo przyjemnie i żal było mi kończyć rozmowę przed czasem. Przyznaję, że zwodziłem ją jeszcze przez chwilę, ale w końcu domyśliła się, że nic z tego nie będzie. Wtedy jednak, zamiast wyjść, zaczęła ze mną otwarcie flirtować. Podobało mi się to, więc wszedłem w jej grę, kosztem przerwy na lunch. Kto by z resztą odpuścił rozmowę z taką laską dla głupiego mielonego w stołówce (zakład był na odludziu i lepszych knajp w okolicy nie było, a poza tym było poza sezonem).

Od słowa do słowa, atmosfera stawała się coraz luźniejsza. Powiedziałem jej już nawet, że z pracy bez znajomości podstaw komputera nic nie będzie, a ona nie wyszła. Nawet się chyba nie przejęła. Przysuwała się tylko coraz bliżej mnie, a jej dłoń spoczywała najpierw na moim kolanie, potem na udzie, a potem prześlizgiwała się w górę i w dół. W pewnej chwili spoczęła na moim rozporku, a gdy spojrzałem w dół zobaczyłem, jak rozpina suwak. Powoli, jakby w zwolnionym tempie, ząbek po ząbku. Spojrzałem na Marzenkę, ale Ona patrzyła w dół zagryzając wargę. Gdy uporała się z zamkiem, jej dłoń wśliznęła się pod spodnie i slipy, a po chwili pojawiła ściskając mojego pęczniejącego penisa. Pozostało mi się odprężyć, gdy nachyliła się i wzięła go w usta.

Obrabiała go przez dłuższą chwilę, ale moje podniecenie całą sytuacją było ogromne i niebawem uprzedziłem ją, że za chwilę skończę. Jedyną zauważalną zmianą w jej postępowaniu było to, że od tej chwili patrzyła wyłącznie w moje oczy. Kiedy się spuszczałem także. Przyjęła wszystko w usta, ale mój spust był na to zbyt obfity i po prawej stronie ust pojawiła się jej cienka, biała strużka, która zaczęła kapać na dywan. Mój penis wyszedł za to z jej ust zupełnie czysty. Gdy chowałem go w spodniach, ona otarła usta wierzchem dłoni i zapytała, czy jest jednak jakaś szansa, żeby dostała tę pracę.

Poczułem się głupio, bo przecież powiedziałem jej już wcześniej, jakie są problemy. Wybąkałem coś przepraszająco i zacząłem obawiać oskarżeń o molestowanie, ale Marzenka okazała dojrzałe podejście do sprawy. Poprawiła spódniczkę, nieco zagniecioną na kolanach, obciągnęła białą bluzeczkę i podała mi dłoń na do widzenia. Powiedziała też, że spróbuje ponownie, gdy podszkoli swoje umiejętności, na co przystałem bardziej niż energicznie.

Pojawiła się ponownie jakiś miesiąc później. Tym razem pod koniec dnia pracy. Powiedziała, że podszkoliła się z umiejętności komputerowych. Postanowiłem ją sprawdzić. Przy okazji zauważyłem w CV, że nie ma prawa jazdy. Zapytałem więc, w jaki sposób dostała się do siedziby firmy w godzinach, kiedy nic tutaj nie jeździ. Odpowiedziała, że chłopak ją przywiózł. Jeśli wcześniej miałem jakąś nadzieję na powtórkę z poprzedniej rozmowy, to właśnie ją straciłem. Posadziłem ją przed laptopem i kazałem zrobić kilka podstawowych rzeczy w dokumencie tekstowym. Muszę przyznać, że radziła sobie jako tako. Włączyłem arkusz kalkulacyjny, a ona rozpięła górny guzik bluzki. Jako, że stałem nad nią dało mi to całkiem dobry wgląd w jej zachęcający dekolt. Arkusz kalkulacyjny zdecydowanie nie był jej mocną stroną, tak jak i terminarz. Niestety ponownie musiałem odrzucić jej kandydaturę. 

Gdy tylko jej to powiedziałem, jej dłoń natychmiast powędrowała do mojego rozporka. Zatrzymałem ją, mówiąc, że to i tak nie da jej tej pracy.
- Wiem - odpowiedziała - chcę ci tylko obciągnąć, jak przedtem.
- A Twój chłopak? - zapytałem.
- Siedzi na dole w samochodzie. Przeszkadza ci?
- Nie, ale myślałem, że może jemu...
- On się nie dowie.
Puściłem jej dłoń, a ona dobrała się z wprawą do mojego rozporka.

Tym razem wytrzymałem w jej ustach nieco dłużej, chociaż jej umiejętności w kwestii robienia loda chyba też się zwiększyły. Wykazywała dużo więcej fantazji i wyobraźni. Ponadto w trakcie rozpiąłem jej bluzkę i miałem doskonały widok na jej pełne piersi z małymi, czerwonymi sutkami. Miałem wrażenie, że pokolorowała je szminką, gdyż miały ten sam kolor co jej usta, które zostawiały na moim penisie całą kolekcję obręczy. W końcu, gdy wiedziałem że nie wytrzymam dłużej, wysunąłem penisa z jej ust i spuściłem się na twarz i piękne piersi. Dosłownie zalałem ją spermą, która zaczęła ściekać z sutków i plamić nie do końca rozpiętą bluzeczkę i stanik.

- To było zajebiste - powiedziała. 
Uśmiechnąłem się.
- Nikt nigdy nie zalał mnie taką ilością, tym bardziej w takich okolicznościach. To cholernie podniecające.
Nie zaprzeczyłem. Podałem jej chusteczki, żeby mogła choć z grubsza się wytrzeć, zanim wróci do swojego chłopaka.

Dwa tygodnie później znów pojawiła się przed moim biurem. Tym razem niezapowiedziana. Ponadto, przyszła z chłopakiem. Przedstawiła mi go i powiedziała, że przyszła znów zmierzyć się z komputerem. Chciałem jej nawet powiedzieć, że nic z tego nie będzie, ale coś w jej wzroku powiedziało mi, żeby dać jej szansę. 

Opłaciło się. Gdy weszliśmy do gabinetu, ledwie zamknąłem za sobą drzwi, ona już zaczęła się rozbierać. Spojrzałem na nią, a ona powiedziała tylko, że nie chce tym razem poplamić ubrania. Rozebrałem się także, ale z pewnym wahaniem, które zinterpretowała po swojemu.
- Nie martw się, wiem że nie dostanę tej pracy. Dziś chcę tylko twojego kutasa, ok?
Nie musiałem się więcej zastanawiać. "Okej", pomyślałem i zsunąłem slipy. 

Klęknęła przede mną jak rasowa kurwa. Takiego obciągania nie dostałem jeszcze nigdy. Ssała go i lizała, ale w taki sposób, żeby nie przyspieszyć za bardzo. Wyraźnie delektowała się każdą chwilą smakowania mojego członka. Powiedziała też, że znów chce, żebym zalał jej twarz, co skwapliwie zrobiłem. Tym razem jednak, zanim użyła chusteczki dokładnie wylizała mojego kutasa, a następnie rozsmarowała nim nasienie po twarzy, liżąc go co chwila i czyszcząc w ten sposób na zmianę swoją twarz i mojego penisa. Następnie skorzystała z mojej służbowej łazienki, co było zrozumiałe, skoro jej facet siedział pod drzwiami biura. Gdy do niego wyszła, wyglądała już zupełnie normalnie. Powiedziała mu, że nic z tego nie wyszło, a on zachęcał ją, by spróbowała ponownie.

I spróbowała. Kolejne dwa tygodnie później przyszła i na wejściu pochwaliła się pierścionkiem zaręczynowym. Nawet nie włączyliśmy komputera. Marzenka tym razem nie miała na sobie bielizny pod ciuchami, które typowo zakładają takie dziewczyny na rozmowę o pracę. To ułatwiało sprawę. Wyciągnąłem penisa, kiedy się rozbierała i usiadłem na obrotowym fotelu za biurkiem. Grzecznie przybiegła do mnie na paluszkach i wzięła się do roboty. 

Odprężyłem się, a ona zajęła wszystkim. Mniej więcej w połowie roboty przerwała na chwilę i powiedziała, że chciałaby go poczuć w środku. Nie protestowałem, kiedy usiadła na nim, biorąc całego w cipeczkę za pierwszym razem. Była ciasna i wilgotna. Odpłynąłem na chwilę, kiedy na mnie galopowała. Musiałem jej jednak przerwać, żeby nie spuścić się w środku. Zeszła ze mnie i kiedy spuszczałem się na jej śliczną buzię, powiedziała, że niedługo wychodzi za mąż i chyba nie będzie mogła więcej przychodzić...

Ale przyszła. Prawie pół roku później. Jej mąż został przed gabinetem, a Ona przyszła niby to aplikować na inne stanowisko. Nie było innego stanowiska. W zasadzie nie było żadnego, ale byłem akurat w tej filii odwalić jakąś papierkową robotę. Właśnie wtedy przyszła. Historyjka o posadzie miała być tylko dla męża - ona wiedziała po co przychodzi.

Tym razem też nawet nie udawaliśmy, że chodzi o coś innego. Mimo, ze minęło pół roku, zupełnie jej to nie przeszkadzało. Rozebrała się bez skrępowania. Bez zbędnych ceregieli usiadła też na moim kutasie. Jęczała tylko jakby głośniej i wystraszyłem się nawet, że jej mąż usłyszy, ale ona zapytała mnie tylko, czy drzwi są zamknięte. Były. "Więc nie musisz się przejmować" odpowiedziała.

Galopowała dłuższą chwilę, a gdy poczułem że dochodzę i jej to oznajmiłem, powiedziała, że ma taką nadzieję. Spuściłem się w niej tak mocno, że aż pociemniało mi w oczach, a z jej ust dobył się stłumiony, ale nadal bardzo głośny jęk. Po wszystkim zeszła ze mnie i wylizała do czysta. Zapytałem, czy się zabezpiecza (wiem - rychło w czas), ale ku mojemu zdumieniu odparła, że nie. Widząc moją minę odparła, że już po nocy poślubnej. Nie zrozumiałem, więc wyjaśniła mi, że albo już jest w ciąży, albo zaraz będzie, a przecież mąż nie będzie dociekał, czy to jego, czy nie. Poczułem się dziwnie.

Jeszcze dziwniej poczułem się, gdy nie wyszła od razu. Powiedziała, że mamy jeszcze trochę czasu i kazała mi usiąść na wykładzinie. Gdy to zrobiłem, położyła się obok i zaczęła muskać ustami mojego penisa, aż stał się znów twardy. Wtedy zapytała, czy chciałbym rozdziewiczyć jej ciaśniejszą dziurkę. Odpowiedziałem, że jasne. Uśmiechnęła się i kucnęła nade mną okrakiem. Po chwili delektowałem się uczuciem, jak mój penis zagłębia się w jej niesamowicie ciasnym tyłeczku. Kilka razy przerywała nabijanie się i jęczała z bólu, ale nie cofnęła się, aż cały kutas znalazł się w środku. Wtedy zaczęła poruszać biodrami, a ja szybko spuściłem się w tej ciasnej dziurce. Nie przestała jednak i po kilku minutach poczułem, że mój fiut mnie nie zawiódł i ponownie stał się sztywny. Wtedy zaczęła jęczeć. Odrzuciła głowę do tyłu a ja chwyciłem ją za włosy, uniosłem biodra i w tej pozycji zacząłem pompować jej dupkę, aż poprzedni spust zaczął wychlapywać na zewnątrz. W pewnej chwili zeszła ze mnie i wzięła do buzi mojego nieco zmęczonego już wojownika. Prosto z dupki. Ssała go przez chwilę, a ja podniecony bardziej sytuacją niż samym obciągankiem, spuściłem się trzeci raz tego dnia. 

Po wszystkim zapytałem Marzenkę, dlaczego... to wszystko. Odpowiedziała, że to spełnienie fantazji, które później rosły z każdym spotkaniem. Początkowo chciała tylko obciągnąć na spotkaniu o pracę. Później podniecało ją, że obciąga innemu za plecami swojego chłopaka. Następnie chciała, żeby ktoś inny był w niej zanim weźmie ślub (jemu pozwoliła na to dopiero po ślubie). A teraz chciała nie wiedzieć który z nas ją zapłodnił. No i chciała jeszcze, żeby ktoś inny rozdziewiczył jej dupkę, ale po wszystkim powiedziała, że dupkę dawać będzie tylko innym. Mężowi nigdy na nią nie pozwoli. Okazało się też, że to, iż nie dostała tej pracy było dla niej tylko bodźcem potęgującym wrażenia. W ten sposób poczuła się tylko bardziej poniżona, a to też bardzo ją kręciło.

Zostawiła mi nawet swój numer telefonu, na "w razie gdybym miał ochotę", ale nie miałem. Myślę, że to, że facet który mógł ją mieć kiedy chciał nigdy nie zadzwonił także powinno ją podniecić, jako wyjątkowo upokarzająca sytuacja. A wy jak myślicie? Minęło kilka lat - zadzwonić?

Brak komentarzy: