czwartek, 13 lutego 2014

Kamera (soft)

Odkąd dostaliśmy z mężem od znajomych kamerę na dziesiątą rocznicę ślubu, nasze życie erotyczne nabrało nowej płaszczyzny. Już pierwszy nakręcony w sypialni film, mimo że nie najlepszy technicznie, bardzo nas podniecił. Następne były tylko lepsze - zaopatrzyliśmy się w stojak oraz program do obróbki nagranego materiału. Próbowaliśmy pozycji, w których wychodziły najlepsze ujęcia. Nie ukrywam, że trącące nudą życie erotyczne rozkwitło na nowo. Cały nagrany materiał znajdował się na przenośnym dysku, zgrywany tam natychmiast po obróbce, na czas której znajdował się na normalnym dysku w moim komputerze. Obróbki dokonywaliśmy wspólnie, ale to głównie ja zajmowałam się techniczną stroną zagadnienia, jako ta "bardziej obeznana z komputerami". Pewnego dnia jednak komputer zaczął wariować i poprosiłam Mariusza, żeby rzucił okiem, co poszło nie tak. Przyszedł, odpalił jakieś oprogramowanie, które przyniósł na pendrivie i zajął się badaniem usterki. Zajęty był do tego stopnia, że nie zareagował na trzykrotnie powtórzoną propozycję herbaty. Skoro tak, to zostawiłam go przy komputerze i poszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Nie było mnie może kwadrans, ale gdy wyszłam usłyszałam jęki dochodzące z gabinetu. Podejrzanie znajome jęki. Moje własne. Wparowałam do pomieszczenia i zobaczyłam Mariusza, który ogląda nasz ostatni filmik, który obrabiałam, kiedy padł komp. Zauważył mnie zmieszany.
- Oj... przepraszam. Wszystko wskazywało na to, że to ten plik zawiera błąd, który wyłożył system. Nie wiedziałem co to, więc otworzyłem i tak jakoś... zapatrzyłem się.
- Przypadkowo oczywiście - był tak zmieszany, że chciało mi się śmiać. Nie roześmiałam się tylko dlatego, że cały ekran zajmowało zbliżenie moich piersi.
- Tak. Serio. Przepraszam. Masz takie ciało, że nie mogłem się oderwać.
- A dziękuję. A teraz zabierz to ciało z ekranu.
- Ups. Przepraszam. - Jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech, kiedy powoli, bardzo powoli, zmniejszył obrazek a po chwili wyłączył film.
- Naprawione?
- Tak, prawie. Ale mówię Ci, takim ciałem mogłabyś zarabiać.
Zatkało mnie. Czy on miał mnie za dziwkę? Chyba zauważył konsternację na mojej twarzy.
- Oj, nie to chciałem powiedzieć. Jest po prostu taka strona, gdzie ludzie płacą Ci za pokazywanie się. Sama, lub z kimś. Ustawiasz cel, ludzie wpłacają napiwki, a Ty je później wypłacasz. Możesz pokazywać się publicznie, albo tylko na prywatnych, płatnych osobno pokazach. Ty decydujesz. To ostatnio bardzo popularne, wiele osób tak robi. Sam jestem zarejestrowany, bo to akurat nic nie kosztuje. A mogę oglądać wszystko, co dzieje się na publicznym kanale. A dzieje się, uwierz mi. Ty z Twoim ciałem mogłabyś tam zbić fortunę. Sam bym zapłacił, żeby Cię zobaczyć.
- Nie czaruj już. Moje ciało to tylko moja sprawa.
- No tak, sorry. Nie miałem nic złego na myśli. Po prostu wiem, że nie pracujesz, a Michał nie zarabia najlepiej. A słyszałem, że tam można sporo zarobić. Nawet kilka setek dziennie...
- Nie i już. I skończmy ten temat.
- Jasne. Ok, komp już postawiony. To ja już chyba pójdę.
- Nie chcesz nawet herbaty?
- Nie... i tak dziwnie się czuję. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe. 
- Nie, spoko. Przepraszam, że tak ostro zareagowałam. To jak? Widzimy się w czwartek?
- Jasne. Wpadnę do Was koło dwudziestej.

Nie jestem z tego dumna, ale gdy powiedział o tych kilku stówkach dziennie, ziarno zostało zasiane. Następnego dnia weszłam na stronkę i obejrzałam pokazy. Świetne - wszystko na żywo i po polsku. Jedna para nawet uprawiała seks na publicznym kanale. Podnieciłam się, bo już nasze filmy na mnie działały, a co dopiero zobaczyć poczynania innych. I to w czasie rzeczywistym. Założyłam konto, dzięki czemu mogłam odpalić kilka kamerek na raz i śledzić "występy" co ciekawszych dziewczyn. Te podobały mi się bardziej niż masturbujący się panowie. Szczególnie występy par przykuły moją uwagę. Pomyślałam, że nic nie szkodzi spróbować. Niestety było już trochę za późno, bo Michał zaraz wracał z pracy, a nie chciałam go na razie wtajemniczać, na wypadek, gdyby nic z tego nie wyszło.

W środę pokazałam się po raz pierwszy. Nic szczególnego - bielizna, ujęcie bez twarzy, od pasa w górę. Trochę zabawy piersiami, cały czas w staniku, ale i tak zgarnęłam kilka napiwków. Spodobało mi się i zdecydowałam się na coś więcej, więc następnego dnia ustawiłam cel - "Nagie piersi na priv, dla najwyższego napiwku po osiągnięciu 500 żetonów". Kilka napiwków pojawiło się prawie natychmiast, a po kwadransie napiwek 350 żetonów dopełnił dzieła. Danego słowa trzeba dotrzymać, włączyłam więc prywatny pokaz i zdjęłam stanik. Rozmówca nie miał kamery, ale z tego co pisał moje piersi bardzo mu się podobały. Ja byłam trochę spięta i zawstydzona. Po pokazie zamknęłam stronę. 

Wieczorem, zgodnie z zapowiedzią przyszedł Mariusz. Tradycja proszonych kolacji, na które przychodził nasz najlepszy przyjaciel bardzo nam się podobała i wprowadzała trochę wytworności w nasze zwyczajne życie. Trochę lepsze ciuchy, dobre wino, smaczne jedzenie, a to wszystko w domu. Jedzenie po stronie gospodarzy, wino po stronie gościa - takie były zasady. A Mariusz znał się na winie.
Po kolacji zadzwonił telefon i Michał wyszedł porozmawiać. Zostaliśmy z Mariuszem sami.
- Weszłam na tą stronkę, którą mi poleciłeś. - Zagaiłam. 
- No i co? - Patrzył na mnie znad kieliszka.
- No i pokazałam się na kamerce.
Natychmiast odstawił kieliszek.
- Nie żartuj! Kiedy?
- Wczoraj.
- I jak było? Co było? No opowiadaj!
- Normalnie. Trochę się pokazałam na publicznym, później na prywatnym.
- Nie gadaj! Że też nie wiedziałem. Następnym razem musisz mi powiedzieć!
Musieliśmy przerwać pogawędkę, bo Michał wrócił do pokoju. Zdążyłam jeszcze tylko dać Mariuszowi znać, żeby siedział cicho. Domyślił się, że mąż o niczym nie wie.

Kiedy w poniedziałek znów wystrojona usiadłam przed kamerką, przypomniałam sobie rozmowę z Mariuszem. Odpaliłam stronę, zalogowałam się i ustawiłam cel "Piersi na publicznym za 1000 żetonów". Po namyśle ustawiłam też kilka pokazów prywatnych. Środek dnia, ale ruch był niesamowity. Żetony sypały się zewsząd, chociaż konkurencja była duża. Najbardziej oglądana para właśnie transmitowała robienie loda, więc większość podglądaczy uciekła do nich. Wtedy przypomniałam sobie co mówił Mariusz. Napisałam do niego smsa "Patrzysz?". W pierwszej chwili nie zrozumiał, bo dostałam w odpowiedzi kilka znaków zapytania, ale po chwili w okienku czatu pojawiło się "Cześć, jestem Mariusz. Ten pokaz to specjalnie dla mnie?". Odpisałam "Jeśli chcesz". Po chwili wpłacił żetony za pierwszy pokaz prywatny - ten na którym miałam pokazać piersi. Trochę się wstydziłam, ale w końcu nie miałam nawet pewności, że to ten sam Mariusz. A do tego, Mariusz widział już przecież moje piersi na nagraniu. Po pokazie napisał: "Super. Nawet tanio wyszło, dałbym więcej. Warto". Zanim pomyślałam, odpisałam, że przecież mam więcej privów. Po chwili wykupił ten, na którym miałam zrobić pełny striptease. Robiłam raz dla męża i bardzo mu się podobało. Musiałam się tylko pilnować, żeby nie pokazać twarzy - to było najtrudniejsze wyzwanie. Pięć minut później tańczyłam już naga przed kamerką, a czas prywatnego pokazu dobiegał końca. Gdy tylko skończyłam, wylogowałam się. Niemal natychmiast dostałam smsa "Dlaczego zniknęłaś?". Nie odpisałam.

Mariusz okazał się gentlemanem i nie poruszał tematu, dopóki sama tego nie zrobiłam. A ja unikałam go jak tylko mogłam, nawet pokazując się na kamerce. W jednym miał rację - te kilka stówek dziennie było w moim zasięgu. 

Po kilku tygodniach takich pokazów, Mariusz znów złapał mnie na pokazie prywatnym. Zepsuł się samochód, a ruch był dość słaby, więc po ustawieniu szczególnych, drogich prywatnych pokazów byłam gotowa na wszystko. A jeśli nie na wszytko, to na bardzo wiele. Podczas pokazu, na którym delikatnie pieściłam swoją cipkę, zapytał ile kosztowałoby, gdybym pokazała twarz. Odpowiedziałam, że wie jak wyglądam. Napisał, że wie, ale i tak chciałby pełny pokaz, z widoczną buzią. Rzuciłam cenę z kosmosu, ale zapłacił bez wahania. Wtedy zrobiłam mu pokaz, który powinien zapamiętać na długo. Pokazałam się cała, wcierałam oliwkę w piersi, wkładałam paluszki w cipkę, a nawet w dupkę. Spełniałam też życzenia. A on płacił bez mrugnięcia okiem. Po chyba godzinie takich zabaw, zapytał, czy nie chciałabym mu zrobić takiego pokazu na żywo. Nie zrozumiałam i odparłam, że ten pokaz jest na żywo. Odpisał, że chodziło mu o real. Tylko pokaz, nic więcej. Zastanawiałam się przez chwilę, a potem rozłączyłam się. Po chwili przyszedł sms "Nie chciałem Cię urazić, ale mówiłem poważnie". 

Dwa dni później doszłam do wniosku, że w zasadzie, to po co mamy komunikować się przez stronkę z kamerkami, skoro dla niego mogłabym zrobić pokaz w realu. W końcu niczym nie ryzykowałam - Mariusz nie był żadnym zbokiem, który się na mnie rzuci, wszystko już widział i chociaż niewątpliwie był najlepszym moim klientem, to miałam wielu wiernych podglądaczy, z którymi się nie miałam zamiaru spotkać. W ten sposób usprawiedliwiałam, że nie jestem w końcu taką dziwką, jaką się widziałam w chwili, gdy zgodziłam się na pomysł Mariusza... 

Przyjechał następnego dnia. Od progu wręczył mi kwotę, którą ustaliliśmy za taki "priv". Czułam się niezręcznie przyjmując od niego pieniądze, ale powiedział, że taki był warunek, a on dzięki temu nie będzie się czuł, jakby zdradzał przyjaciela. Bez zbędnych ceregieli usiadł w fotelu na przeciwko łóżka, a ja zaczęłam "pokaz". Wiłam się przed nim, pokazując wszystko co najlepsze i widziałam, że z uwagą śledzi moje poczynania. W pewnej chwili zapytał, czy może się pobawić, patrząc na mnie. Skinęłam głową i już po chwili siedział przede mną z pałą na wierzchu i onanizowaliśmy się jednocześnie, ja na łóżku, on na fotelu. Wtedy wpadłam na świetny pomysł. Przerwałam i włączyłam komputer. Zalogowałam się i ustawiłam kamerkę na łóżko, a następnie zawołałam Mariusza do siebie. Podszedł niepewnie, ale pokazałam mu, że obraz nie obejmuje naszych twarzy. Nie był przekonany, więc wyciągnęłam z szuflady maski, których czasem używaliśmy z Michałem, filmując nasze zabawy. Gdy je założyliśmy i ponownie włączyłam kamerkę, w kilka chwil oglądalność sięgnęła zenitu. Napiwki zaczęły się sypać jak z rękawa. Komentarze, zachęcające do czegoś więcej także. To była góra złota. Kiedy konto zasiliło około pięć tysięcy żetonów, byłam już tak upojona tym, co się dzieje, że w pewnej chwili wzięłam penisa Mariusza w usta i zaczęłam go ssać. Nie przejmowałam się tym, że ogląda nas kilka tysięcy osób i właśnie obciągam koledze męża transmitując to na żywo. Nasze podniecenie było ogromne. Mariusz wklepał nowy cel "Spust na priv za największy napiwek. Żetony znów popłynęły szerokim strumieniem i gdy zbliżało się zakończenie, napiwki były naprawdę wysokie...

Więcej nie zdradzę. Napiszę tylko, że użytkownik, który wygrał, powiedział, że było warto. Od tego czasu zdarza nam się z Mariuszem wystąpić wspólnie. A może i Ty znajdziesz nas na sex kamerce? Zapraszam.

Brak komentarzy: