wtorek, 24 listopada 2015

Impreza z Zasadami

Dzisiaj chciałbym przybliżyć wam na czym polega nasz mały, prywatny klub. Nie dlatego, że chcielibyśmy się zareklamować, ale dlatego, że zostałem poproszony o to przez znajomych, którzy są członkami klubu. Opowiem więc o tym, jak to wszystko się zaczęło i jakie mamy zasady. A zacznę od tego, że nie prowadzimy naboru - to prywatny, zamknięty klub i nowych członków rekrutujemy tylko i wyłącznie spośród znajomych. Nie wysyłajcie więc próśb o przyłączenie się do klubu.

Wszystko zaczęło się od tego, że na jakimś spotkaniu z najbliższymi przyjaciółmi - Frankiem i Ewą, popiliśmy trochę i zaczęliśmy wchodzić na grząski grunt tematów damsko-męskich, czyli odsłaniać przed sobą tajemnice alkowy. Od słowa do słowa, później do czynów i nagle okazało się, że uprawiamy seks równoległy. Bez wymiany partnerów, ale zobaczyliśmy się nago i to przełamało dalsze lody. Po spotkaniu obawialiśmy się co prawda z żoną, że może zrobić się dziwnie, ale okazało się, że nic się między nami nie zmieniło, a więzy nawet się zacieśniły. Wszyscy podeszliśmy do tego jak dorośli ludzie, którymi przecież byliśmy. 

Na następnym spotkaniu bawiliśmy się już z wymianą partnerów i choć wyszło trochę sztywno, to jednak wszystkim się podobało. Trochę seksu oralnego, delikatna penetracja, ale żadnego analu ani innych perwersji. Bawiliśmy się świetnie, chociaż uprawianie seksu z żoną przyjaciela, w dodatku na oczach jego i własnej małżonki, którzy także zażywają dawki przyjemności nie jest sytuacją, nad którą łatwo przejść do porządku dziennego. Po kilku spotkaniach okazało się jednak, że trening czyni mistrza i takie wymiany bardzo nam się spodobały. Połączyliśmy się nawet w czworokącik, ale ustaliliśmy zasadę, że panowie nie robią niczego ze sobą. Tak więc posuwaliśmy we dwóch albo jego, albo moją żonę (jeden w usta, drugi w piczkę), ale nie dotykaliśmy się nawzajem. 

Po jakimś czasie okazało się, że mamy jeszcze jedną znajomą parę, która jest równie otwarta w seksie. Henryk i Bożenka dołączyli więc do naszej grupy, a zasada o braku kontaktu między panami bardzo spodobała się Heńkowi, który przyznał, że obawy tego typu powstrzymywały go przed klubami swingerskimi. Bawiliśmy się więc w szóstkę, a później w ósemkę, gdy dołączyli do nas znajomi Franka i Ewy. Musze przyznać, że za ich przyjęciem przemawiał przede wszystkim olbrzymi biust Marysi - większy od biustów pań, które już były w klubie. Jak się okazało, także Edek wniósł coś do zabawy - jego członek był znacznie większy niż któregokolwiek z nas. Może to idzie w parze...

Następnie pojawił się Mariusz i Beata, ale okazało się, że Mariusz jest bi i inni panowie nie czuli się dobrze w jego towarzystwie. Jesteśmy tolerancyjni i nie mamy nic przeciwko odmiennym orientacjom, ale swoboda członków klubu jest dla nas najważniejsza. Niestety musieliśmy usunąć tę parę z klubu, gdy Mariusz zaczął składać panom niedwuznaczne propozycje i był głuchy na klubowe zasady.

Ostatnim członkiem klubu jest Michał, który co prawda jest singlem (a zasada klubowa jest taka, że przyjmujemy tylko pary), ale jako dobry znajomy wszystkich został przyjęty pod warunkiem, że na każde spotkanie przyprowadzi jakąś dziewczynę. Przyprowadza więc różne kobiety (co jest sporym urozmaiceniem), a raz nawet przyprowadził Beatę, dziewczynę Mariusza, która chciała jeszcze raz zaznać klubowych przyjemności w tajemnicy przed mężem.

Teraz może trochę na temat zasad. Kilka z nich już znacie, ale istnieje też kilka innych, które są o niebo przyjemniejsze i bardziej znaczące. Po pierwsze, dziewczyna, która w klubie jest pierwszy raz, ma obowiązek zlizywać spermę z piersi innych uczestniczek, ilekroć sperma się na nich pojawi. Tradycją stało się już, że panowie przynajmniej raz kończą na piersi partnerki, a potem rozprowadzają po nich spermę penisem tak długo, aż uczestniczka, którą obejmuje przepis (przeważnie któraś z dziewczyn Michała) wyliże piersi i penisa zainteresowanej pary. Pan, który jest pierwszy raz, ma bezwzględny zakaz dotykania swojej partnerki jakąkolwiek częścią ciała (przez co przepis ten obejmuje także partnerkę). Czasem w spotkaniu uczestniczą inni nasi znajomi i wtedy ten przepis wchodzi w życie.

Kolejną sprawą są karty, które losują uczestniczki. Kart jest zawsze tyle ile pań i większość z nich jest pusta, ale dwie są znaczące. Jedna z nich sprawia, że pani, która ją wylosuje, musi w czasie spotkania udostępnić każdemu panu jedną, konkretną dziurkę (przed spotkaniem ustala się która to dziurka będzie tym razem). Przykładowo ostatnio dziurką były usta i Ola, nowy nabytek Michała, musiała pozwolić każdemu z obecnych panów przynajmniej raz spuścić się w swoich ustach. Druga karta mówi o tym, że pani, która ją wylosuje, musi na tym spotkaniu przynajmniej raz udostępnić każdą ze swoich dziurek, przy czym jej stały partner nie wchodzi w to "rozliczenie". Ostatnio to właśnie Marysia z dużymi piersiami najpierw przyjęła Henryka w dupcię, a później jednocześnie mnie w usta a Michała w cipkę. I wszyscy spuściliśmy się w swoich dziurkach. 

Istnieją także karty dla panów, ale tutaj tylko jedna ma znaczenie - jej zdobywca ma prawo na wbicie się w każdą z obecnych pań, choć to ona wybiera w którą dziurkę. Co do pozostałych uczestników i uczestniczek, każdy może zaproponować i każdy może odmówić - zobligowani są jedynie ci, których obejmują zasady kart - oni odmówić nie mogą. 

Któregoś razu na przykład Ewa odmówiła, kiedy wszyscy panowie zaproponowali jej spusty do ust. Powiedziała, że nie ma na to ochoty i nikt się nie obraził, szczególnie, że moja Wiktoria powiedziała, że może ją zastąpić. Patrzenie jak leży na plecach i po kolei przyjmuje strzały w usta, a następnie wszystko połyka było bardzo podniecającym doświadczeniem. Szczęśliwie tego dnia ja wylosowałem kartę dla panów, więc zaliczyłem szczególnie dobre obciąganie od Beaty i Nadii, które wylizały mi pałkę i jajka, a robiły to tak łapczywie, że znienacka doszedłem Beacie na twarz, następnie posuwałem na zmianę cipki Ewy i Bożenki a na koniec moja ślubna, rozochocona spustami w swoje usta, pozwoliła mi posunąć swój tyłeczek, w którym skończyłem.

Cóż - teraz już wiecie jak to wygląda. Mam nadzieję, że nasz klubik się Wam podoba i jeśli będziecie mieli jakieś komentarze, przekażecie mi je. Chętnie opiszę więcej sytuacji klubowych, jeśli będzie zainteresowanie i pojawią się konkretne pytania. 

1 komentarz:

mandaryn pisze...

Bardzo ciekawe zasady :-)