środa, 9 grudnia 2015

Pokłosie

Publikując opis działania tego specyficznego klubu nie spodziewałem się aż tak dużego odzewu. Napisało do mnie wiele osób, chociaż wyraźnie zaznaczyłem wcześniej, że nie prowadzimy naboru. Kilka wiadomości było jednak szczególnie wartych uwagi, szczególnie ta, zaczynająca się od słów "Wiem że nie prowadzicie naboru, ale (...)". Sympatyczna Patrycja (tak - imię zmienione, więc nie pytajcie swoich koleżanek o tym imieniu, czy to one pisały do mnie) pisze, że jestem chyba odpowiednią osobą do przeprowadzenia czegoś, co zawsze chciała zrobić, ale nigdy nie mogła być pewna osób, które mogłyby w tym uczestniczyć. Chcecie dowiedzieć się więcej?

Pewnie że chcecie. Nie po to czytalibyście ten (i poprzedni) tekst, gdybyście mieli poprzestać na tej jednej informacji. Ja także byłem ciekaw, a Patrycja proponowała spotkanie w celu omówienia sprawy. Dodam, że w treści wiadomości napisała kilka rzeczy, które sprawiły, że nabrałem ochoty na to spotkanie. Napisała na przykład, że podoba jej się klimat klubu i zabaw tylko dla przyjemności, ale rozumie że nie ma możliwości wstąpienia do klubu. Zależy jej jednak na poznaniu przynajmniej jednej osoby, która czerpie z tego przyjemność i jest w stanie wynagrodzić mi to spotkanie w sposób, który na pewno mi się spodoba.

Czy jakikolwiek zdrowy facet miałby na tyle silnej woli, żeby odmówić? 

Umówiłem się z Patrycją na konkretną godzinę w miejscu, na które miałem widok z okna. To był mój warunek - nic nie obiecywałem. Przyszła i rozglądała się niespokojnie. Nie dołączyła do maila zdjęcia (a szkoda, bo niektóre zdjęcia, które dostałem bardzo mi się podobały), ale spodobało mi się to, co zauważyłem przez okno i wyszedłem po Patrycję, po czym zaprosiłem do domu. 

Po kilkudziesięciu minutach miłej rozmowy przy lekkim drinku, okazało się co następuje: Patrycja miała chłopaka, ale miała wielką ochotę poczuć się jak zdzira i zdradzić go. Zależało jej jednak, by nie dowiedział się o tym nikt z jej znajomych, by było bezpiecznie i by była to osoba sprawdzona, wyzwolona, która nie będzie jej później nagabywać a jednocześnie taka, która ją troszkę zeszmaci. Słowem - rozumiała klimat i trafiła pod dobry adres. 

Ustaliliśmy zasady tego spotkania. Patrycja nie była pewna, czy będzie miała chęć na kolejne odwiedziny, ale chciała się wywiązać z obietnicy wynagrodzenia mi "trudów". Uzgodniliśmy, że jej piersi będą pierwszą częścią nagrody (śliczne, małe suteczki na całkiem przyjemnych krągłościach, które mogłem podziwiać i dotykać bez ograniczeń), a na dokładkę dostane obciąganko (które jednocześnie będzie sprawdzianem dla Patrycji, czy faktycznie gotowa jest na przyprawianie rogów swojemu mężczyźnie. 

Kiedy leżała na sofie z obnażonymi piersiami tuż po tym, jak połknęła mój spust, uznała, że jest gotowa. Nastąpiła w niej jakaś przemiana. Powiedziała, że to była świetna decyzja, że nigdy wcześniej ciągnięcie druta nie sprawiło jej tyle frajdy i nigdy nie czuła się tak niegrzeczna. Umówiliśmy się na drugą wizytę, tym razem jednak z dużo luźniejszymi zasadami. Pozwoliła mi także opisać pokrótce to spotkanie. Jej facet podobno czytuje tego bloga i bardzo chciała porozmawiać z nim o tym "opowiadaniu" (często komentują moje teksty) i zobaczyć czy się domyśli. Mam nadzieję, moja droga, że lektura tego tekstu dała Ci tę przyjemność, której u mnie szukałaś i do zobaczenia następnym razem. Nie zapomnij co obiecałaś założyć na spotkanie.

Brak komentarzy: