piątek, 14 sierpnia 2015

Sprawa do Prezesa

Od miesiąca próbowałem dostać się do szefa, ale umówienie spotkania z prezesem mojej firmy graniczy z cudem. Szczególnie dla takiego szaraczka jak ja. Sekretarki na zmianę informowały mnie, że jest zajęty, na spotkaniu, na wyjeździe, na lunchu. A ja miałem tyle ciekawych pomysłów. Miałem ambicję i byłem zdecydowany je realizować. W końcu, po zostawieniu setnej chyba wiadomości, sekretarka szefa przekazała mi, że szef spotka się ze mną nazajutrz, w swojej willi. Jedyny warunek - mam przyprowadzić swoją żonę.


Nie chciałem mieszać spraw zawodowych z prywatnymi, szczególnie, że moja nowa, młoda żona myślała, że w firmie jestem kimś, a prawdę mówiąc, zajmowałem jedno z najniższych stanowisk. W dodatku bez podwyżki od lat. Skoro więc spełnienie warunku prezesa było jedyną szansą na spotkanie, to niech tak będzie.

Nie wiedziałem jak ubrać się na takie spotkanie, ale pogoda bardzo mi pomogła. Panują upały, więc garnitur odpada. Zdecydowałem się na eleganckie spodnie i jasną, sportową koszulę. Żonie doradziłem jeszcze bardziej przewiewny strój. Letnia sukienka, którą założyła bardzo ładnie podkreślała jej kształty, pozostając przy tym przewiewną i nie przylegającą ciasno do ciała. Widocznie dobry materiał. Ruszyliśmy do eleganckiej dzielnicy.

Parkując na podjeździe pod wskazanym adresem, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że trafiliśmy do lepszego świata. Obok zaparkowany był jakiś sportowy samochód, którego marki nawet nie próbowałem zgadnąć. Na dachu widocznego za nim garażu urządzono lądowisko, na którym stał nieduży, cywilny śmigłowiec. Już to robiło wrażenie, a nawet nie wszedłem do wnętrza willi, która stała po przeciwnej stronie podjazdu. Puściłem żonę przodem i ruszyliśmy do drzwi.

Mężczyzna, który otworzył drzwi ubrany był w elegancki mundur, który skojarzył mi się z uniformem szofera. Nie zaprosił mnie do wnętrza, ale zaprowadził na tył budynku, gdzie nad basenem siedział prezes, popijając jakiegoś drinka w długiej, wąskiej szklance. Gdy nas zobaczył, poderwał się z leżaka. Miał na sobie strój jeszcze bardziej nieformalny niż ja. Krótkie, jasne spodnie, ale spięte paskiem oraz koszulka polo w niebieskim kolorze. Postawił szklankę na stole i najpierw przywitał się z moją żoną. Kiedy już ucałował jej dłoń, uścisnął moją i wskazał nam miejsca przy stoliku. Po chwili, za sprawą tego samego szofero-lokaja pojawiły się na nim szklaneczki z pomarańczowym płynem.

- No, hello. Mogłem uprzedzić, że będziemy nad basenem, to może ubrałbyś się trochę mniej formalnie. Dla ciebie bez procentów, prawda? Prowadzisz? Ale pani się chyba napije czegoś mocniejszego?
- Tak, dziękuję.
- Doskonale, doskonale. Szkoda, że nie przyjechaliście taksówką, to moglibyśmy wszyscy się napić, ale teraz to już trudno. Poradzisz sobie bez alkoholu?
- Tak, oczywiście.
- Great! No, to zdrówko! - wychylili, stukając się uprzednio szklaneczkami. 

Po dwudziestu minutach nadal nie mogłem się zebrać, żeby zacząć rozmowę, postanowiłem więc iść do łazienki, żeby trochę się schłodzić i zebrać myśli. Prezes i moja żona byli już po drugim drinku i rozmawiali na błahe tematy, co do których nie przywiązywałem żadnej wagi. Bez żalu więc ruszyłem za znanym już lokajem, który przez piękne wnętrza poprowadził mnie do obszernej łazienki. Chyba przez kwadrans stałem przed lustrem, próbując wymyślić sposób na sprowadzenie rozmowy w interesujące mnie rejony. Kiedy wyszedłem, od razu wszystko mi się pomyliło, i schodząc na patio znów nie wiedziałem od czego zacząć. Kiedy stanąłem obok szefa i mojej żony, zauważyłem, że boss właśnie zabrał dłoń z jej kolana. Ale Monika nie wyglądała na speszoną. Jak gdyby nigdy nic popijała swojego drinka. Usiadłem naprzeciw.

- To o czym chciałeś pogadać? Podobno masz jakieś pomysły? - prezes wybawił mnie z problemu.
- Tak... właśnie...
- Śmiało. Go on!
- No więc mam kilka pomysłów, jak usprawnić pracę w biurze, przyspieszyć raportowanie. Ale mam też pomysł dla produkcji.
Dłoń prezesa znów powędrowała na kolano mojej żony. Udałem, że nie widzę.
- Pomysł polega na tym, by zdjąć obowiązek raportowania ze specjalistów, natomiast przełożyć go na ich sekretarki. W rzeczywistości to i tak one to robią, a będzie im łatwiej robić to oficjalnie.
Jego ręka przesuwała się po nodze mojej żony, przy każdym ruchu coraz wyżej zadzierając sukienkę. Zamilkłem, patrząc na Monikę, która zdawała się wcale nie zauważać dotykającej jej dłoni. 
- No, śmiało. Dalej, dalej - zachęcił mnie szef. 
Zacząłem więc mówić dalej, ale gdy wstał i ustawił się za krzesełkiem mojej żony, a jego dłonie spoczęły na jej ramionach, straciłem koncentrację. Po chwili jednak zsunęły się niżej, a gdy palce wniknęły pod materiał w okolicach dekoltu, Monika jęknęła cicho i przewróciła szklankę, próbując ją postawić na stoliku. Natychmiast znalazł się lokaj, który uprzątnął rozlany płyn i udając, że nie widzi, jak jego pracodawca obmacuje piersi mojej żony, trzymając dłonie pod materiałem sukienki, zniknął w klimatyzowanym wnętrzu. Jak się można domyślić, nie mogłem się skupić na przemowie. Jak głupi patrzyłem, jak moja żona odchyla głowę do tyłu, a prezes szepcząc coś do jej ucha zdejmuje jej ramiączka, uwalniając piękne piersi. Wtedy mu przerwałem. Monika natychmiast ubrała się i poszła do łazienki, a prezes wyciągnął w moim kierunku otwarte dłonie.

- Waldi - nie mam na imię Waldemar, ale mój szef najwyraźniej nie pamiętał mojego imienia - nie denerwuj się. Jest luźna atmosfera, pijemy, jest basen, weekend. Co złego w tym, że trochę się zabawimy?
- Ale to moja żona, a nie jakaś tam pierwsza lepsza. 
- Ależ ja o tym pamiętam. I, uwierz mi, w pracy też będę pamiętał, że to twoja żona. Jeśli wiesz co mam na myśli.
- Awans? Podwyżka?
- Może... Ale to wszystko zależy. Sam rozumiesz. Czasy są ciężkie.
I wtedy musieliśmy przerwać, bo Monika wróciła do nas.

Przyznaję, że cała promieniała. Kiedy się pobieraliśmy była młoda i piękna i taka pozostała, jednak teraz była jeszcze lekko na rauszu i bardzo zadowolona. Podeszła do Prezesa i wręczyła mu jakąś różową kulkę. Boss rozwinął zawiniątko i zobaczyłem, że są to różowe stringi. Te same, które moja żona zakładała dzisiaj na siebie. Odwróciła się do mnie i z rozbrajającą szczerością powiedziała:
- Tak ładnie prosił.
Zatkało mnie.

Muszę jednak przyznać, że przez następne pół godziny byli grzeczni. Szofer-lokaj donosił im drinki, a także mój soczek, wyjawiłem szefowi swoje pomysły, a kiedy wysłuchał, zaproponował:
- No to może zaproszę państwo do basenu? Nie ma nic lepszego w gorący dzień, zapewniam.
- Ale my nie mamy stroju - odparłem.
- Masz przecież majtki.
- Ja tak... - odpowiedziałem lekko się czerwieniąc, bo chcąc nie chcąc przywołałem temat, którego chciałem uniknąć. 
- Myślę, że z tym problemem sobie poradzimy, prawda? - odpowiedział patrząc na Monikę i zaczął zdejmować buty. Kiedy wejdziesz między wrony... sam także zacząłem się rozbierać. Wtedy najbardziej zaskoczyła mnie Monika, która pozwoliła sukience zsunąć się na kafelki i naga, jak ją Bóg stworzył wskoczyła do basenu. To wydarzyło się tak szybko, że żaden z nas nie zdążył zareagować. Po chwili dołączyliśmy do niej w wodzie - ja w bokserkach, prezes w kąpielówkach.

Pływaliśmy tak przez jakiś czas i atmosfera zaczęła się rozluźniać. Przyjemnie schłodzeni wyszliśmy z prezesem na brzeg basenu, by przy drinkach kontynuować rozmowę służbową, a Monika nadal pływała w basenie, teraz jednak na plecach, więc dokładnie widzieliśmy obaj jej piękne piersi. Widział je też lokaj, donoszący nam napoje. W pewnej chwili, kiedy prowadziłem akurat dłuższy wywód i byłem nim bardzo zaaferowany, prezes skinął dłonią na moją żonę, pokazując jej, żeby przypłynęła bliżej. Kiedy podpłynęła, jak gdyby nigdy nic zsunął kąpielówki i nagle siedział obok mnie zupełnie nagi, mocząc nogi w basenie. Moja żona tymczasem podpłynęła bardzo blisko, wynurzyła się i wzięła w usta jego członek, który natychmiast zareagował potężną erekcją. Przerwałem, zastanawiając się "o co tu kurwa chodzi?!?", ale wtedy prezes powiedział:
- Nie przerywaj. To bardzo ciekawe co mówisz. Potrzebuję jednak odrobinę relaksu, to w końcu sobota.
Wtedy właśnie dotarło do mnie, że przez kilka ostatnich tygodniu musiałem pracować w soboty, bo zawsze było coś pilnego, a kiedy dzisiaj rano tu jechaliśmy, moja żona pokazała mi gdzie powinienem skręcić. Łamigłówka zaczęła się układać.
Tak, kurwa - łamigłówka. W jednej chwili zdałem sobie sprawę z tego, że tylko ślepy nie zauważyłby tego wcześniej. Byłem ciężkim idiotą, jeśli myślałem, że Monika pierwszy raz obciąga tego fiuta. Ale musiałem przyznać, że z wprawą, czy nie, robiła to bardzo podniecająco i z dwojga złego wolałem to oglądać, niż tkwić w tym czasie nieświadomie w pracy. Wróciłem więc do omawiania mojego pomysłu, ale ledwie po dwóch słowach przerwał mi jęk szefa i zobaczyłem jak pomiędzy wargami żony a kutasem szefa wydostaje się wąska stróżka białej spermy. Monika z resztą szybko ją zlizała, po czym podciągnęła się na rękach, wyszła z basenu i poszła po ręcznik. Drugi podała mojemu szefowi.

Chciałem wrócić do rozmowy, ale nie wiedziałem jak w tej sytuacji, szczególnie z nagim szefem siedzącym naprzeciw. Przeprosiłem więc i poszedłem do ubikacji, gdzie spędziłem kwadrans dochodząc do siebie. Upał i wrażenia mocno mnie rozgrzały, nawet mimo kąpieli w basenie. Kiedy wróciłem, musiałem przyznać, że chyba nie dość ochłonąłem, a na pewno nie byłem przygotowany na widoki, które miałem przed oczami. Oto prezes leżał przy basenie na ręczniku, a moja żona ujeżdżała go niczym amazonka. Oczy miała przymknięte, a przygryzione wargi najlepiej świadczyły o tym ile przyjemności daje jej ta penetracja. Usiadłem przy stoliku, gdzie natychmiast też pojawił się lokaj ze szklaneczką zimnego soku. Gdy mi go podał, najspokojniej w świecie patrzył dalej na kopulującą parę. Myślałem nawet, żeby zwrócić mu uwagę, ale właściwie po co? Popijałem więc sok, oglądając widowisko w towarzystwie lokaja ubranego jak szofer i bawiłem się w zasadzie całkiem nieźle.

- Waldi - głos szefa przerwał ciszę, zakłócaną uprzednio jedynie cichymi jęknięciami rozanielonej Moniki.
- Tak? - zorientowałem się, że chodzi o mnie.
- Wiesz, tak sobie myślę, że chyba mógłbym ci dać ten awans i to nawet bez względu na pomysły. Przedstawisz mi je już na nowym stanowisku. Ale mam warunek.
- Słucham? - spodziewałem się już wszystkiego. W końcu moja żona w trakcie tej rozmowy nadal wiła się na jego kutasie. Słyszałem głośne plaśnięcia, gdy jej pośladki opadały na jego nogi, a penis wbijał się w nią z całym impetem.
- Będziesz czasem wpadał do mnie i użyczał nam Monisi.
- "Nam"?
- Ach prawda. Ty jeszcze nic nie wiesz. Jakubie!
Na te słowa lokaj, stojący przez cały czas obok mnie ruszył z miejsca i podszedł do pieprzącej się w najlepsze parki. Stanął z boku, a moja żona, tym razem patrząc mi w oczy, sięgnęła do jego rozporka i rozsunęła go. Wydobyła ze środka dorodnego kutasa, większego chyba niż miałem ja czy prezes i pozwoliła mu wsunąć się w swoje usta. Nie przerywając pieprzenia mojego szefa, zaspokajała jeszcze oralnie jego lokaja.
- Nas! - odpowiedział prezes jeszcze bardziej dobitnie - w ten sposób wypłacam Jakubowi premię.
- Aha - odpowiedziałem, bo w tej sytuacji na prawdę nic mądrzejszego nie przyszło mi do głowy.

Skoro moje pomysły na razie nie były najważniejszym argumentem przetargowym, uznałem że nie ma po co na darmo strzępić języka i zająłem się podziwianiem widowiska. Gdy tylko panowie zorientowali się, że grzecznie patrzę, zmienili pozycję. Monika pochyliła się, kładąc na klatce piersiowej prezesa, nie pozwalając jednak, by jego penis wysunął się z jej dziurki. Lokaj zaś obszedł parkę, zachodząc moją żonę od tyłu i zaczął wsuwać swojego kutasa w jej ciaśniejszą dziurkę. Widziałem dokładnie, bo cała akcja rozgrywała się zaledwie parę metrów ode mnie. Jego olbrzymia pała, lśniąca od śliny mojej małżonki napierała na jej ciasną dupeczkę tak długo, aż ta ustąpiła i wchłonęła żołądź w swoje wnętrze. Widziałem jak zwieracz zacisnął się na tym wielkim kutasie, który natychmiast zaczął miarowo posuwać się wgłąb, aż jaja prezesa mojej firmy i jaja jego wiernego, wynagrodzonego premią w postaci mojej żony się zetknęły. Gdy to nastąpiło, Monika wydała z siebie dziki wrzask i zaczęła wić się na boki, starając się najwidoczniej zadowolić pieprzących ją mężczyzn. Widok był niesamowity, toteż zacząłem gładzić swoje przyrodzenie przez spodnie. Monika na ten widok spojrzała mi w oczy i zapytała:
- Podoba Ci się Kochanie?
- Jestem zaskoczony, ale chyba tak... - odpowiedziałem niepewnie.
- To świetnie. Daję im swoje dziurki już od pewnego czasu i nie wiedziałam jak Ci powiedzieć. Cieszę się, że znalazłeś w tym coś dla siebie.
- Od jakiegoś czasu?
- No tak... Twojego szefa poznałam na naszym ślubie. Ała! - krzyknęła, bo w tym momencie lokaj wyjątkowo brutalnie wbił się w jej dupkę.
- Na ślubie?
- Tak. Gadaliśmy trochę, kiedy Ty zajmowałeś się swoją rodziną. Od słowa do słowa...
- Pieprzył Cię już na naszym ślubie?
- Nie, oczywiście, że nie. Za kogo Ty mnie masz? Wtedy tylko mu obciągnęłam.
- Obciągnęłaś?!?
- No tak. Ale nie przy wszystkich. Wyszliśmy do samochodu. Był tam też jego szofer... o kurwa, ale wspaniale czuć w sobie te dwa kutasy - rozmarzyła się i przymknęła oczy.
- Czyli szoferowi też obciągnęłaś w dniu naszego ślubu?
- Cóż... nigdy wcześniej nie miałam dwóch, a tu taka okazja. No i byłam strasznie podniecona.
- Ale to znaczy... że oni Cię mieli jeszcze zanim ja Cię miałem w noc poślubną.
- A co to za różnica? Poza tym oni mieli wtedy tylko moje usta. Pozostałe dziurki wzięli sobie dopiero tydzień później, czyli już po Tobie.
- Ale mnie przecież nigdy w dupkę nie pozwoliłaś!
- Nie...? Ach, faktycznie... Cóż... przynajmniej cipkę miałeś przed nimi. Och... cudownie.
I zanim się spostrzegłem było po wszystkim. Obaj spuścili się mniej więcej w tym samym momencie, jeden w cipce, drugi w dupci. Kiedy z niej wyszli, trochę spermy ulało się i spływało jej po nogach. Poszła pod prysznic, a ja dopiłem sok. Wizyta była skończona, co obwieścił gospodarz, znikając w prywatnych pokojach. Lokaj tylko zapiął rozporek i gdy Monika wróciła nad basen, zaprowadził nas na podjazd.

Minęły dwa tygodnie. Nadal nie mam awansu, ciągle jestem na okresie próbnym. Nadal odwiedzamy z żoną szefa dwa razy w tygodniu. Monika jest w ciąży...

Brak komentarzy: