niedziela, 4 maja 2014

Dwie szklaneczki mąki

Od kilku miesięcy mieszkam z narzeczoną w naszym nowym mieszkaniu. Jesteśmy ze sobą dość długo, bo od początku liceum. Jestem pierwszym chłopakiem Ali, a ona moją pierwszą dziewczyną. Nikt nie przypuszczał, że tyle czasu będziemy razem, ale stało się i niedługo się pobieramy. Mieszkanie mieliśmy właściwie dostać dopiero po ślubie, jako prezent od naszych rodzin, ale remont skończył się wcześniej i nasi ojcowie uznali, że dobrze nam zrobi "dotarcie się" zanim zwiążemy się na zawsze. 

Mamy oczywiście sąsiadów, ale w mojej opowieści najważniejszy będzie Pan Kazik - sąsiad z góry, do którego chodzimy, żeby pożyczyć szklankę mąki czy cukru. Nie ma w tym nic podejrzanego czy nadzwyczajnego - jako studenci, dopiero co mieszkający samopas, nie mamy jeszcze nawyków kupowania tego typu produktów. Zawsze jednak zwracamy to, co pożyczyliśmy.


Tego dnia, jak zwykle Ala wyskoczyła na górę, żeby pożyczyć szklaneczkę mąki na pizzę, którą robiliśmy. Zabrakło. Gdy wyszła, a ja wysypałem resztkę mąki, którą mięliśmy w domu, okazało się, że nie ma jej nawet tyle ile myśleliśmy, więc pożyczyć trzeba nie jedną a dwie szklanki. Chwyciłem więc naczynie i pognałem na górę. Zapukałem, ale nie usłyszałem odpowiedzi. Wiedziałem jednak, że Ala poszła tam zaledwie dwie minuty temu, więc musiała być w środku. Chwyciłem za klamkę i raźno wszedłem do środka. Skręciłem do kuchni i szklanka wypadła mi z dłoni. Nawet nie usłyszałem huku, kiedy roztrzaskała się o posadzkę. Na środku jasno oświetlonej kuchni stał Pan Kazik, a moja Ala lizała jego wywaloną na wierzch fujarę. Zamarłem. Moja dziewczyna wyglądała na speszoną, co nie powinno mnie dziwić. Dziwiło mnie za to, że na zdziwionego nie wyglądał sąsiad. Mocno trzymał głowę Ali i przez chwilę jeszcze trzymał fiuta w jej ustach, zanim ją puścił. Może nawet słyszał moje pukanie, bo kiedy wszedłem patrzył w stronę drzwi. Gdy tylko puścił moją narzeczoną, ta szybko się podniosła, chwyciła mnie za rękę i wyciągnęła z mieszkania mówiąc, że zaraz wszystko mi wytłumaczy. Potrzebowałem wytłumaczenia. Potrzebowałem jak jasna cholera.

- Bo widzisz, Kochanie - zaczęła Ala, gdy już siedziałem w fotelu ze szklaneczką ulubionego trunku - to się stało jakoś tak samo. Pamiętasz, jak byłam u Pana Kazika pierwszy raz? No to wtedy on mi otworzył drzwi w samym szlafroku. Właśnie wyszedł spod prysznica. Kiedy poprosiłam o mąkę, wszedł na taboret, żeby ją sięgnąć z szafki, szlafrok się rozchylił i zobaczyłam jego penisa. Tylko przez krótką chwilę, ale on też to zauważył. Kiedy zszedł, zawiązał ciaśniej szlafrok i zapytał dlaczego jestem taka speszona. Odpowiedziałam, że nigdy nie widziałam innego penisa - tylko Twojego. Zdziwił się i powiedział, że chyba przed ślubem powinnam mieć jakieś porównanie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc sam zapytał, czy chcę go zobaczyć.
- I chciałaś?
- Sama nie wiem. Nie pamiętam nawet, czy coś odpowiedziałam, czy tylko skinęłam głową.
- Ale skinęłaś?
- Nie wiem, chyba tak. Zaintrygował mnie.
- I co zrobił?
- Rozchylił szlafrok i mi go pokazał. Był dość spory, bardziej żylasty niż Twój i bardziej owłosiony. A do tego cały czerwony. Patrzyłam na niego, a wtedy Kazik zapytał, czy chcę go dotknąć. Pokręciłam przecząco głową, ale powiedział, że to przecież tylko tak, w ramach eksperymentu. Żeby sprawdzić, czy jest inny. Powiedział, że nie ma nic przeciwko, a poza tym od śmierci żony kilka lat temu nie miał żadnej kobiety, więc dla niego to też nie będzie nieprzyjemne. Wtedy podeszłam i dotknęłam go. Drgnął pod moimi palcami. Pamiętam, że pomyślałam wtedy, że mam zimne ręce. Głupie co?
- Mów dalej...
- No więc wzięłam go w dłonie. Był ciężki, bo właściwie nie stał. Naciągnęłam skórkę i zobaczyłam, ze jego główka jest czerwona, jak jabłko. Natychmiast zaczął też rosnąć. Skórka już nie była pomarszczona, ale naprężała się. W końcu główka przypominała jabłko już nie tylko z koloru. Kochanie... to byłą wielka pała. Taka jak na filmie, który kiedyś oglądaliśmy, tylko ciemniejsza. I bardziej zarośnięta.
- I co było dalej?
- Zapytał, czy chcę wziąć go do buzi. Nie chciałam, ale nie mogłam oderwać od niego rąk. Poruszałam więc nim dłonią. Brać do buzi nie chciałam - serio.
- Więc co się stało?
- Waliłam mu przez dłuższą chwilę, aż w pewnym momencie on po prostu złapał mnie za głowę i wbił to wielkie jabłko w moje usta. W pierwszej chwili nie wiedziałam co się dzieje, a później było już za późno - spuścił mi się w ustach. Nawet nie głęboko. Czułam na języku jego smak. Chciałam się odsunąć, ale trzymał moją głowę tak długo, aż nie mogłam złapać tchu. Wtedy połknęłam, a on mnie puścił. Wybiegłam stamtąd.
- No to mogłaś więcej nie iść.
- Mogłam, ale rzecz w tym, że mi się spodobało. Poleciałam do niego zaraz następnego dnia, pod byle pretekstem. Kiedy przesypywał mi cukier do szklanki sięgnęłam do jego krocza, ale złapał mnie mocno za rękę. Spojrzał mi w oczy i powiedział "Widzę, że spodobał ci się mój kutas. Musisz jednak pamiętać, że to nie ty decydujesz kiedy i jak będziesz go ciągnąć. Zostaw mi swój numer, a jak zadzwonię to przyjdź. Wtedy dostaniesz więcej".
- I Ty się zgodziłaś?
- W pierwszej chwili nie. Wyszłam od niego obrażona. Ale kiedy wieczorem dostałam smsa "Przyjdź" od razu wyszłam. Nic nie mogło mnie powstrzymać. Tego wieczora już regularnie mu obciągnęłam i połknęłam, choć mnie nie przymuszał. Tuż przed spustem powiedział tylko "dziś sama połkniesz" i to wystarczyło. Połknęłam i jeszcze mu wylizałam do czysta.
- Nie wierzę...
- Na prawdę. Nie wiem o co chodzi, ale czuję, jakby miał nade mną władzę. Chodzę do niego na każde zawołanie. nawet dzisiaj wyrzuciłam całą mąkę jak napisał. Wyrzuciłam do śmieci i pobiegłam do niego, bo chciał, żebym mu obciągnęła. Widocznie lubię być szmatą, nie wiem.
- I to wszystko?
- Prawie. Od dwóch tygodni pozwalam mu też regularnie się rżnąć. Oczywiście tylko, kiedy jesteś w pracy. Lodzik to głupie pięć - dziesięć minut, ale jak Kazik rucha, to co najmniej pół godziny. Och, kochanie, nie rób takiej smutnej miny. Ja nadal chcę za Ciebie wyjść. Z tym, że Kazik nadal będzie mnie pieprzył. Teraz, kiedy już wiesz, mogę go zapytać, czy nie mógłbyś się dołączyć. Może razem byście mnie zeszmacili? Idziesz ze mną na górę? Zapytamy?

3 komentarze:

Adrian Łukasz Drożdż pisze...

Całkiem niezła historia. Ciekawe tylko czy mąż się zgodził.

Michał pisze...

Świetne opowiadanie! Proszę o ciąg dalszy :)

Unknown pisze...

Super !