środa, 2 października 2013

Szparka Sekretarka


Mam na imię Sylwia i jestem sekretarką. Wolę to określenie niż "osobista asystentka", którą uparcie tytułują mnie na wizytówkach. Samo słowo "Sekretarka" ocieka seksem... Seksowna sekretarka - oto kim... czym jestem. Przyjęłam tą pracę tylko po to, by spełnić wszystkie swoje fantazje i nawet nie przypuszczałam, że tak łatwo mi pójdzie... ale od początku.

A więc mam na imię Sylwia i po dwóch latach małżeństwa, zajmowania się domem i nudzenia, kiedy mój mąż pracował, często jeździł w delegacje, nocował poza domem i generalnie nie bardzo się mną interesował rozwinęłam w sobie, za sprawą filmów dla dorosłych, chęć na realizację fantazji seksualnych. A uzbierało się ich trochę. Mąż od początku był pruderyjny, swój pierwszy raz przeżyłam dopiero podczas nocy poślubnej (spokojnie - miałam wtedy 19 lat) i od razu pomyślałam "to już? Tylko tyle?" - już wtedy przeczuwałam, że w seksie musi być coś więcej. Niestety nie było mi dane tego zaznać, gdyż przez całe dwa lata mąż wykonywał obowiązki małżeńskie jedynie w soboty i bez większego zaangażowania. To skłoniło mnie ku pisemkom, a później filmom dla dorosłych. Wtedy zaczęłam fantazjować. 


Gdy zdecydowałam się na pójście do pracy (czemu mąż był przeciwny), zdecydowałam się także na znalezienie pracy w męskim towarzystwie, gdzie mogłabym być podwładną jakiegoś wysoko postawionego pana, z którym być może mógłby mnie łączyć delikatny flirt. Początkowo nie chciałam nic więcej, poza poczuciem nad sobą odrobiny władzy, kiedy w białej bluzeczce i krótkiej spódniczce będę serwować kawę i wykonywać biurowe polecenia szefa. Reszta miała odbywać się w mojej głowie. Taki był zamysł i tego się trzymałam przez pewien czas. Możecie uznać, że jestem nienormalna, ale podniecało mnie, gdy szef w czasie spotkania prosił o dwie kawy, dla siebie i rozmówcy, a ja wchodziłam do pokoju z tacą, podawałam filiżanki i pytałam czego jeszcze sobie życzą, wyobrażając sobie, czego faktycznie mogliby sobie ode mnie zażyczyć. Zawsze miałam przy tym na sobie seksowną bieliznę, pończochy, podwiązki... wszystkie te akcesoria, które sprawiały, że we własnej głowie byłam seksowną sekretareczką. I pewnie byłam - młoda blondyneczka, niezbyt doświadczona, z niewielkim, ale jędrnym biustem i długimi nogami widziałam, że robię wrażenie na gościach. Na szefie też - w końcu z jakiegoś powodu przyjął mnie bez doświadczenia czy referencji.

Pewnego dnia, gdy szef był sam w gabinecie i przyniosłam mu pierwszą tego dnia kawę, przez nieuwagę strąciłam pudełko spinaczy. Przypadkiem, ale wyglądało to na celowy zamiar. Natychmiast rzuciłam się na podłogę, żeby je wyzbierać i chcąc nie chcąc znalazłam się między jego nogami. Do niczego nie doszło, ale niesamowite wrażenie zrobił na mnie jego wzrok, gdy speszona podniosłam głowę i zobaczyłam, że zagląda mi w dekolt. To spojrzenie dało mi potężnego kopa - natychmiast zrobiłam się mokra. Wstałam i opierając się o biurko zapytałam, czy życzy sobie czegoś jeszcze. Z uśmiechem pokręcił głową, więc wyszłam. Serce łomotało mi jak szalone. Co ja sobie myślałam? A gdyby czegoś sobie zażyczył? Nie... przecież to porządna firma i z pewnością nie zaryzykowaliby pozwu o molestowanie. Jednak myśli o nim zrobiły się jeszcze przyjemniejsze i prawie chciałam, żeby do czegoś doszło.

Od tamtego dnia, tamtego spojrzenia właściwie, zaczęłam rozpinać o jeden guziczek więcej, gdy byliśmy sami i szłam do jego gabinetu. Ciekawe jest, że nawet nie podobał mi się jako mężczyzna, ale pewna władza, jaka od niego emanowała, pozycja, którą miał, to że był starszy ode mnie i zapewne bardziej doświadczony, a także moje podejście do niego, to że mogłam uwodzić go w swojej głowie wytworzyły napięcie, któremu nie mogłam i nie chciałam się oprzeć. Zaczęłam też nosić okulary. Niby ich nie potrzebowałam, bo moja wada wzroku nie była duża, ale okulary pasowały do mojego wizerunku seksownej sekretareczki. Już pierwszego dnia, gdy zatrzymał się zapytać czemu zaczęłam je nosić, zrobiłam ten gest, który działa na facetów. Zdjęłam okulary i patrząc mu w oczy przejechałam zausznikiem po ustach, niby bezwiednie, ale dobrze wystudiowanym ruchem. Odpowiedziałam, że używam ich jedynie do pracy przy komputerze, a on skomplementował, że bardzo mi pasują. Uśmiechnęłam się. 

Wkrótce zaczęłam się mocniej malować. Pomyślałam, że jeśli nagle zmienię makijaż na mocny, będzie to zbyt oczywiste, ale subtelne zmiany powinny nie być aż tak dosłowne. Szminka o nieco żywszym odcieniu czerwieni, oczy odważniejszym fioletem zamiast delikatnego lila, kreska mocniejsza, ale nie dziwkarska. Chciałam być sekretarką z filmów, które oglądałam - to one mi się podobały.

Gdy szef przyłapał mnie na poprawianiu pończoch (szwy się skrzywiły, gdy kręciłam się na obrotowym krześle między drukarką a klawiaturą), byłam wniebowzięta. Praktycznie rozbierał mnie wzrokiem, a ja niby speszona obciągnęłam spódniczkę, ale już po chwili pozwoliłam podnieść jej się na powrót, by mógł zobaczyć koronkowe zakończenie pończochy, gdy wpisywałam w kalendarz spotkanie, o którym mnie poinformował. Wszedł do gabinetu i już po chwili poprosił o kawę. Zwykle czekał z tym jakieś dwadzieścia minut, ale nie dziś. Czym prędzej przygotowałam kawę i zaniosłam do gabinetu. Jego spojrzenie nadal mnie przeszywało, co niemal przyprawiło mnie o drżenie rąk. Napięcie można było kroić nożem, ale opanowałam się i jak zwykle zapytałam, czy coś jeszcze. Przez chwilę zawahał się i niemal miałam nadzieję, że powie coś innego niż zwykłe "dziękuje, na razie to wszystko", ale i tym razem usłyszałam tą samą kwestię, jednak poprzedzoną niemal niesłyszanym westchnieniem. 

Następnego dnia przez krótką chwilę zastanawiałam się jak go sprowokować i zrozumiałam, że w mojej wyobraźni stałam się szparką sekretarką, którą od dawna chciałam być. Pomyślałam nawet, że niczego więcej mi nie potrzeba - moja fantazja się spełniła. Jednak, jak to zwykle bywa, apetyt rośnie w miarę jedzenia i nabrałam ochoty na więcej. Na coś odważniejszego. Co prawda sama nie wiedziałam na co, ale zaczęłam myśleć o sobie jako o bardzo niegrzecznej sekretareczce. Byłam seksowna, byłam śliczną, filigranową niemal-nastolatką, która po męskim świecie poruszała się w białej bluzeczce i czarnej miniówce, skrywającej seksowną bieliznę, której nie powstydziła by się żadna super laska w łóżku, a chodzenie na czarnych, wysokich szpilkach szło mi coraz lepiej. Ponadto zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego jakie wrażenie robię na mężczyznach i zamierzałam wykorzystać to w swojej wizji siebie.

Parę dni później zdarzyło się coś dziwnego. Poszłam do toalety, a kiedy się tam znalazłam, z jednej z kabin dobiegły mnie dość jednoznaczne dźwięki. Próbowałam się po cichu wycofać, ale niechcący wpadłam na włącznik światła i zgasiłam wszystkie lampy. Po omacku szukałam włącznika, kiedy usłyszałam jak drzwiczki od kabiny otwierają się ze skrzypnięciem. Kliknęłam przycisk i zobaczyłam, jak obok mnie przebiega dziewczyna z sekretariatu z niższego piętra, a w kabinie siedzi jej kierownik, rozparty jak na fotelu, z penisem na wierzchu. Stałam tuż obok niego, ale zupełnie się nie krępował. Właściwie, to pożerał mnie wzrokiem, ściskając w dłoni swoją wyprężoną męskość. Próbowałam odejść, ale właśnie wtedy przemówił.
- Nie wychodź. Wystraszyłaś Ilonkę, więc chyba wypada, żebyś ją zastąpiła.
- Nie jestem taka - odparłam hardo, odwracając się w jego stronę.
- Ale możesz być... przecież widzę jak się ubierasz, jak się zachowujesz. Nie dla mnie, co prawda, ale przecież nikt się nie dowie.
Dokładnie o tym samym pomyślałam. Nikt się nie dowie. Przecież to nic takiego. Myśląc to bezwiednie przyglądałam się jego penisowi. Nie był olbrzymi, jak te na filmach porno, ale i tak przyjemnie byłoby poczuć go w dłoni - pomyślałam. Podeszłam powoli. Wchodząc do kabiny pochyliłam się, wyciągnęłam rękę i dotknęłam go dłonią. Drgnął. Chwyciłam ten drążek i spojrzałam kierownikowi w oczy. Patrzył na mnie z uśmiechem.
- Może być tak, szefie?
- Nie jestem Twoim szefem.
- Nie to nie - odpowiedziałam i puściłam jego członek.
- Czekaj, czekaj, czekaj...
- Tak? - odwróciłam się od progu.
- Proszę wrócić i zająć się moim penisem Pani...
- ...Sylwio.
- Właśnie. Pani Sylwio. Bardzo proszę.
Wróciłam do kabiny i znów ujęłam jego sztywny członek. Uśmiechnął się.
- Tak szefie? - zapytałam ściągając z niego skórkę dłonią, aż moim oczom ukazało się czerwona, błyszcząca główka.
- Szybciej Pani Sylwio.
- Oczywiście szefie - odparłam i zaczęłam poruszać dłonią szybciej. Z góry na dół. Był śliski, zapewne od soków sekretarki, a może tylko od jej śliny. Nie przeszkadzało mi to. Poruszałam dłonią w coraz szybszym rytmie, aż w końcu kierownik szarpnął całym ciałem i wytrysnął prosto na swój brzuch i moją dłoń ciągle masującą jego penisa.
- To wszystko szefie? - zapytałam. Miał siły tylko na to, by skinąć głową. Umyłam ręce i wyszłam. Zapomniałam nawet, że poszłam tam, by się załatwić. Dopiero przy biurku zawirowało mi w głowie i poczułam, że się czerwienie.

Następnego dnia nie poszłam do pracy. Nie mogłam, choć teraz już nie pamiętam dlaczego. Na szczęście szybko mi przeszło i pod wieczór już na powrót rozkoszowałam się jaką suczką jestem. Kolejnego dnia poszłam do pracy z jeszcze większą niż zwykle przyjemnością i jeszcze bardziej napalona i pewna siebie. Niestety mimo że chodziłam do toalety ze dwa razy na godzinę, zawsze była pusta. A później był weekend.

Telefon zadzwonił już w sobotnie przedpołudnie. Dzwonił On. Mój szef. Nie kierownik, któremu zrobiłam dobrze dłonią, ale właśnie szef. Wzywał mnie pilnie do biura. Przeprosiłam męża, który dziwnym trafem akurat był w domu, a nie w trasie, przebrałam się i pojechałam do biura. Minęłam puste pokoje i pospieszyłam do swojego biurka, skąd przez interkom zawiadomiłam szefa, że już jestem. Wyszedł do mnie i wyjaśnił, że jest niezapowiedziana kontrola, która trochę potrwa i mam przynieść akta, o które poproszą. Udostępnić im wszystko. To "wszystko" spowodowało, że momentalnie zrobiłam się mokra, ale była to tylko fantazja. Jemu na prawdę chodziło tylko o akta. Tak oto spędziłam w biurze pół soboty, mając tak na prawdę sporo wolnego czasu, gdyż moja rola sprowadzała się jedynie do przynoszenia teczek z aktami, a gdy je przeglądali byłam wolna. Zajęłam się więc tym, czym w mojej wizji zajęłaby się szparka sekretarka, a na co nie mogłam sobie pozwolić w czasie pracy, czyli malowaniem paznokci. Lakier miałam przygotowany. Ten kolor nazywają chyba "kurewskim czerwonym", a jeśli nie, to zdecydowanie powinni go tak nazywać. Tak więc nosiłam akta, malowałam paznokcie, znów nosiłam, znów malowałam, a gdy pomalowałam chwyciłam jakieś babskie pisemko i odchylona na krześle, z nogami na biurku pozwoliłam pazurom wyschnąć. Przez to wszystko nie słyszałam nawet, jak kontrola wyszła, a szef zatrzymał się przed moim biurkiem. Gdy się zorientowałam, za późno było, by udawać, że grzecznie siedzę przed komputerem. Wstałam więc, obciągnęłam spódniczkę i wypowiedziałam zdanie, które wypowiadałam codziennie - sygnał dla mnie samej.
- To wszystko szefie?
- Niestety nie. Musimy porozmawiać. Zapraszam do gabinetu.
Ruszył w stronę drzwi, a ja ruszyłam za nim, nie mając pojęcia co się teraz stanie. Wyobrażałam sobie, że jestem gotowa na wszystko, ale oczywiście w tym momencie zaczęły się wątpliwości...

- Proszę zamknąć za sobą drzwi Pani Sylwio.
- Tak szefie - zrobiłam to, choć w biurze poza nami chyba nikogo nie było.
- Niech Pani usiądzie.
Usiadłam i wpatrywałam się w Niego, a On we mnie. Nadal nie wiedziałam o co chodzi, ale zaczęłam przeczuwać, że o nic dobrego.
- Zna Pani Kierownika Michalika z Kadr?
- Oczywiście szefie - na zewnątrz nadal byłam spokojna, ale w środku... Jak mogłam pomyśleć, że to się nie rozejdzie? Przecież faceci plotkują.
- Wie Pani, co chcę powiedzieć?
- Mogę się tylko domyślać.
- I nie ma Pani nic do powiedzenia na ten temat?
- To się więcej nie powtórzy.
- To wszystko?
Co do cholery miałam jeszcze powiedzieć? Czego on ode mnie oczekiwał? Czego chciał?
- Przepraszam? - zaryzykowałam. Uśmiechnął się.
- Nie to miałem na myśli.
A co? Co do cholery? Nienawidziłam go, że wpatrywał się tak we mnie. Co miałam powiedzieć?
- Więc? - zabrzmiało jak ponaglenie, a mnie nadal nic nie przychodziło do głowy. Ale coś przecież powiedzieć musiałam.
- Więc nie wiem szefie. Oczekuje Pan, że zwolnię się z pracy?
- Oj nie, w żadnym wypadku.
- Więc o co chodzi?
- Chodzi o to, że jest Pani MOJĄ sekretarką - nacisk na "moją" był aż nadto wyraźny. W pierwszej chwili nie zrozumiałam, a On chyba to zauważył.
- Pani Sylwio, czy nie uważa Pani, że to MOJE polecenia powinna Pani spełniać?
- Oczywiście szefie - daję słowo, że w jednej chwili zrobiłam się mokra. To się działo. W końcu się działo.
- Nie zapyta mnie Pani...?
- O co?
- No, o co?
- Ach... - zrozumiałam. Wstałam, obciągnęłam spódniczkę i zapytałam - to już wszystko szefie?
- Nie... - odparł i lekko odsunął się od biurka i obrócił fotel w moją stronę. Podeszłam kołysząc biodrami. Ominęłam biurko i znalazłam się tuż przy nim. Jego spodnie wybrzuszały się w miejscu rozporka. Spojrzałam mu w oczy, kiedy sięgałam ręką w ten rejon. Był spokojny, odprężony, dokładnie taki, jak myślałam, że będzie. Chwyciłam suwak i zaczęłam powoli ciągnąć w dół. Ząbek po ząbku rozpinałam jego rozporek, aż w końcu nie było więcej co rozpinać. Wtedy sięgnęłam dłonią do środka, odchyliłam slipki i wydobyłam na światło dzienne jego maczugę. Była wyprężona, większa od fiuta kierownika kadr, a także od penisa mojego męża. Była największą pytą, jakiej dotykałam. A on chciał więcej. Klęknęłam przed nim i zaczęłam masować go dłonią. Pieściłam go tak, jak kilka dni temu faceta w ubikacji, ale ten nie miał zamiaru szybko kończyć. Przyglądał mi się, gdy poruszałam dłonią w górę i w dół. Skupiłam się na kawałku mięcha w dłoni i nie usłyszałam, kiedy coś powiedział. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero po kilku sekundach i poprosiłam, żeby powtórzył.
- Weź go w usta - powiedział.
- Ale ja nie... - zająknęłam się. A właściwie dlaczego nie? Przecież chciałam tego. Właśnie po to się tu zatrudniłam. Po to, by obciągnąć szefowi. Nie wiedziałam, że do tego faktycznie dojdzie, ale to była moja fantazja. I spełniała się. Postanowiłam dać się ponieść. Pochyliłam głowę, aż moje wargi objęły jego główkę. Nie smakował niczym. Może był odrobinę słonawy, ale poza tym nie czułam żadnego smaku. Wzięłam go głębiej. Cudownie było tak klęczeć obok biurka w białej bluzeczce, czarnej mini i wsuwać sobie kutasa coraz głębiej w usta. Gdyby jeszcze...
- Wejdź pod biurko.
Jakby czytał mi w myślach. Właśnie tego pragnęłam. Spełniłam jego prośbę, czy może raczej żądanie i weszłam pod masywny blat. Teraz nie mogłam wyjąć go z ust - było zwyczajnie za ciasno. On za to mógł dyktować tempo unosząc biodra i nadziewając mnie tak, jak tego chciał. Czułam się cudownie. Usłyszałam jeszcze, jak mówi coś do interkomu, a potem nagle znieruchomiał. Nadal nie mogłam się wydostać spod biurka, czy chociaż wyjąć z ust jego penisa, a najwyraźniej nie skończył, więc sama zaczęłam się delikatnie poruszać. Wtedy usłyszałam, że drzwi do gabinetu otwierają się, a szef mówi coś do sekretarki działu, która najwyraźniej także została wezwana do pracy w sobotę. Wydawał jej polecenia, a ja ssałam jego fiuta pod biurkiem. Obciągałam mu, kiedy rozmawiał o służbowych sprawach. Czy mogło być lepiej? Gdy to pomyślałam, poczułam w ustach ciepło, jakby ktoś wtłoczył w nie gorącą czekoladę. z tym, ze ta czekolada była słona i lekko glutowata. W pierwszej chwili chciałam wypluć, ale nadal nie mogłam się uwolnić, a nie chciałam narobić hałasu. Zastanowiłam się nawet dlaczego. Nie było mi wstyd. Zwyczajnie nie chciałam zawieść jego zaufania. Nie miałam wiele opcji, więc połknęłam to, co miałam w ustach, gdy jego fiut cały czas tkwił miedzy moimi wargami. A jednak udało mi się przełknąć i nawet mi się to podobało. Sekundę później usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, a szef odsunął się na tyle, że jego penis wysunął się z moich ust. Odetchnęłam i wyszłam spod biurka. Stanęłam obok i starałam się wyglądać normalnie.
- A więc tak to teraz będzie - porządkował jakieś papiery na biurku i nawet na mnie nie spojrzał - w poniedziałek proszę przyjść pół godziny wcześniej.
- Tak szefie. To wszystko? - zapytałam nie mogąc opanować zmieszania.
- Na dziś tak. Dokończymy w poniedziałek - odpowiedział i spojrzał na mnie - dziękuję Pani Sylwio. Może Pani wracać do domu.
Ukłoniłam się i wyszłam. Zamykając drzwi wiedziałam, że zaczął się nowy etap. Byłam go bardzo ciekawa, bo miałam przeczucie, że jeszcze wiele przede mną. Chyba czas wymyślić jakieś nowe fantazje. Może i one się spełnią...

Brak komentarzy: